MÓWILI ŻE JEST
Osunąłem się na lodówkę. Jakbym dostał cios. Prawie identycznie. Zamroczyło mnie, ścięło z nóg, ale błyskawicznie oprzytomniałem i się podniosłem.
soko trzeba biodra podnosić i ponaciągałem mięśnie, więc ostatnio odpuściłem.
Nie mogę nie zapytać o Jakuba Wawrzyniaka. Mówił zawodnikom, że chłopaka z takim potencjałem jak pan, to on dawno nie widział. Mnie też to mówił. Kuba był trochę takim moim ojcem. Bardzo dużo rzeczy mnie nauczył. W czasie treningu dawał wskazówki, w spotkaniach ligowych to samo. Od razu po akcji umiał podejść i wytłumaczyć, że trzeba było zrobić tak i tak. Zawsze, jeśli miał uwagi, na bieżąco je przekazywał. Gdy zacząłem występować w Lechu regularnie na lewej obronie, odczułem, jak wiele dały mi rady Kuby.
Koledzy z Gieksy prosili, by zapytać, czy już nauczył się pan grać głową.
Poprawiłem się! Chłopaki zostają po zajęciach postrzelać, a my z Alanem Czerwińskim na zmianę im dośrodkowujemy i kiedy jeden centruje, drugi wybiega zza bramki i stara się wybić głową. Dzięki temu zrobiłem postęp, przynajmniej
Pobyt w GKS Katowice Tymoteusz Puchacz wspomina zdecydowanie lepiej niż grę w Zagłębiu Sosnowiec. w obronie. Virgilem van Dijkiem nie jestem, jednak w porównaniu z GKS jest dużo lepiej. Tam nic nie potrafiłem. Przy wyskoku chowałem głowę między ramiona. Tyle że z GKS spadliście z I ligi, a następnie z reprezentacją U-20 słabo zaprezentowaliście się w mistrzostwach świata. W związku z tym, z jakim nastawieniem wracał pan do Lecha?
Byłem świadomy, co potrafię i wystarczyło mi, że chcą w klubie, żebym był w zespole. To wszystko. Miałem pewność, że prędzej czy później dostanę szansę i będę gotowy ją wykorzystać. Czy to będzie za miesiąc, czy za rok, w końcu się nadarzy okazja. Tak czy tak, będę robił swoje i pracą dojdę do niej. Uważam, że życie składa się z kluczowych momentów i trzeba być na nie gotowym.
I ta szansa przyszła szybko.
Choć początkowo się na to nie zanosiło. Po powrocie z Gieksy w czasie treningów byłem wystawiany wszędzie. A to jako ofensywny pomocnik,
a to na stoperze. Ale nie myślałem o tym, nie zastanawiałem się, nie analizowałem. Wiedziałem, że muszę dobrze grać w piłkę i tylko to mnie obchodziło. Na tym się skupiałem.
Co się stało, że jednak zaczął pan występować w wyjściowym składzie już od 1. kolejki?
Do gry w podstawowym zestawieniu był szykowany Tymoteusz Klupś. Według pierwotnych założeń to on miał zacząć rozgrywki na skrzydłach z „Józiem” (Kamilem Jóźwiak – przyp. red.). Ale na jednym z treningów Joao Amaral trafił go piłką w głowę. Chciał gdzieś wybić, jakoś tak wyszło, że ustrzelił „Klupsika”. I to solidnie, miał wstrząs mózgu. Nazajutrz graliśmy sparing, wystąpiłem, zdobyłem bramkę. Kolejne spotkanie towarzyskie – gol i asysta. Szło mi. Ale po powrocie „Klupsik” zaczął mecz z Wisłą Płock od początku, tyle że przed upływem 20 minut zerwał więzadła w kostce. Wszedłem, spisałem się dobrze i już zostałem. Ktoś powie, że to była seria przypadkowych zdarzeń. A według mnie to był plan Pana Boga na mnie. Wiedział, kiedy dać mi szansę i że będę na nią gotowy.
Mówił pan, że od dziecka marzył o grze w Lechu. Jakie to uczucie spełnić to marzenie?
Mam wyśnione życie. Różne były opinie na temat mojego potencjału, jednak na pewno nie byłem traktowany jak „złote dziecko”. Że ze mnie na pewno coś będzie, bo taki mam talent. Jestem uparty i do wszystkiego doszedłem pracą i charakterem.
Zawsze był pan taki zawzięty?
Tak, mam to po mamie. Jest taka sama. Gdy coś sobie założy, musi to osiągnąć. A ja odkąd pamiętam, chciałem grać w piłkę nożną. To jakby moja tożsamość. „Jestem Tymek Puchacz i chcę zostać piłkarzem” – mam wrażenie, że
T[MECZE]
w ekstraklasie rozegrał Tymoteusz Puchacz. 41 w barwach Lecha Poznań, w dwa jako zawodnik Zagłębia Sosnowiec.
[GOLI]
w ekstraklasie wypracował boczny obrońca Kolejorza. Pięć w ubiegłym sezonie, jednego w obecnych rozgrywkach. Sam zdobył trzy bramki. rener Bogdan Zając z szacunkiem i uznaniem wypowiada się o sobotnim rywalu prowadzonej przez siebie Jagiellonii. Być może również z tego względu, że nie tak dawno asystował w Kolejorzu trenerowi Adamowi Nawałce. Wiadomo, jakiekolwiek sentymenty nie mają prawa wchodzić w grę, tym bardziej, że Jaga Zająca pilnie musi podreperować „bilans otwarcia” na swoim boisku. A ten jest najgorszy w historii. W trzech spotkaniach obecnych rozgrywek jagiellończycy ugrali w swoim domu zaledwie 2 punkty. Gdzie te czasy, kiedy strach oblatywał rywali przed wyprawą na stadion przy Słonecznej... Za kadencji Michała Probierza, w sezonie 2010/2011, białostoczanie odprawili z kwitkiem siedmiu rywali z rzędu, a ligową jesień na swoim boisku zakończyli z samymi triumfami!
Do gry wraca dzisiaj Ivan Runje. Chorwacki obrońca uporał się z kontuzją, a swego czasu sprowadzenie czołowego, środkowego defensora ekstraklasy planował .... Lech Poznań. PIW