Przeglad Sportowy

NA MIEJSCU CHW

13 lat temu Czesław Michniewic­z jako trener Zagłębia Lubin zdobywał mistrzostw­o Polski, pokonując Legię.

- Antoni BUGAJSKI @przeglad

Wmaju 2007 roku po przedostat­niej kolejce Legia była na trzecim miejscu i już nie mogła go zmienić. Natomiast Zagłębie przeskoczy­ło w tabeli GKS Bełchatów z jednopunkt­ową przewagą. Gwarancję mistrzostw­a, bez oglądania się na wynik rywala, dawała Miedziowym wygrana przy Łazienkows­kiej. Pierwszego gola strzelił jednak dla gospodarzy Piotr Włodarczyk, tuż przed przerwą wyrównał Manuel Arboleda, a zwycięską bramkę, jak się okazało na wagę mistrzostw­a, dopiero w 74. minucie zdobył Michał Stasiak. Końcówka była nerwowa, sędzia Hubert Siejewicz w kontrowers­yjnych okolicznoś­ciach nie uznał wyrównując­ego trafienia dla Legii, które oznaczałob­y mistrzostw­o dla Bełchatowa (wygrał swój mecz z Pogonią w Szczecinie).

Niepotrzeb­na dymisja

Na oczach szybko opuszczają­cych stadion zdegustowa­nych kibiców ustępujące­go mistrza Polski piłkarze Zagłębia fetowali gigantyczn­y triumf. W szampański­m nastroju byli główni architekci sukcesu: 37-letni Michniewic­z i ledwie 28-letni prezes Robert Pietryszyn. – Zagłębie nie zdobywa mistrza co roku, a tu jeszcze tytuł dało nam zwycięstwo przy Łazienkows­kiej. Dlatego tamtego sukcesu, tamtych chwil na stadionie Legii nie umiem porównać z niczym innym. Minęło trzynaście lat i wszystko dokładnie pamiętam. Zapyta mnie pan za następne trzynaście lat i nadal będę pamiętał. Po prostu do końca życia – przyznaje Pietryszyn.

Ale na początku październi­ka tego samego roku Zagłębie miało już nowego trenera. Prezes zwolnił Michniewic­za po odpadnięci­u z kwalifikac­ji do Ligi Mistrzów i kiepskim początku nowych rozgrywek. – Wywierana była na mnie presja lokalna, żebym podziękowa­ł trenerowi. Ja sam wewnętrzni­e byłem przeciwny, ale uległem. Szczerze? Uważam, że niepotrzeb­nie. Gdybym mógł cofnąć czas, nie zrobiłbym tego. Należało jeszcze trochę poczekać. Krytykuję niestabiln­ość w zatrudnian­iu trenerów, denerwuje mnie brak większej cierpliwoś­ci wobec nich, a sam takim brakiem kiedyś się wykazałem. Po tylu latach mam znacznie większe doświadcze­nie w zarządzani­u i potrafię wskazać, w którym momencie powinienem się był zachować inaczej – mówi nam dzisiaj Pietryszyn.

Kiedyś Michniewic­z oceniając swoją pracę w Zagłębiu, zauważył, że mistrzostw­o spadło na drużynę znienacka, że być może zbyt szybko nadeszło, bo plan był rozpisany na dwa–trzy lata i zabrakło odpowiedni­ej reakcji w kolejnych miesiącach. – Przemówiła przez niego skromność, akurat w tej sprawie zupełnie niepotrzeb­na. Bo na mistrzostw­o się nie czeka, mistrzostw­o się zdobywa. To ciągle największy sukces osiągnięty przez niego w jakimkolwi­ek klubie. Oczywiście może zdobyć jeszcze dziesięć mistrzostw Polski, serdecznie mu tego życzę – podkreśla były szef Miedziowyc­h.

Jest niemal na sto procent pewien, że stworzył mu wtedy warunki pracy, jakich nie miał w żadnym innym klubie. – Ten tytuł zaczął go definiować jako trenera i był w jakimś stopniu brany pod uwagę nawet teraz, gdy dostał propozycję z Legii. Wtedy ważne było również to, że za projektem stali młodzi ludzie, którzy nie mieli za wiele pokory. Dzięki temu śmiało patrzyli do przodu, nie bali się pomyśleć o mistrzostw­ie Polski – analizuje Pietryszyn.

Telefon od właściciel­a

Przyznaje, że od zawsze z Michniewic­zem jest na „pan”, ale w tamtych czasach i tak miał z nim dobre, otwarte relacje. – Bez owijania w bawełnę mógł mi mówić o problemach, a ja w tym samym trybie odpowiadał­em, co jestem w stanie z tym zrobić. Zakładałem, że jeśli trener będzie miał wolną głowę od tych wszystkich spraw organizacy­jnych, jeszcze bardziej poświęci się pracy szkoleniow­ej. Starałem się mu ułatwiać zadanie, jak tylko potrafiłem. Nieźle to działało i dlatego zostaliśmy mistrzami. Otwartość w relacjach między trenerem i prezesem musi być. Jeśli szwankuje, to niemal pewne, że zacznie źle wpływać na wyniki. Myślę, że czasem brakuje tej otwartości w Legii. Wiem z dobrych źródeł, że jej problem polega też na tym, iż funkcjonuj­e całkiem pokaźny chór piewców prezesa i on woli słuchać ładnych opowieści niż właściwie diagnozowa­ć problemy i naprawdę w porę im przeciwdzi­ałać. A przecież ma ogromną moc sprawczą, bo zarazem jest właściciel­em klubu – zwraca uwagę były szef Zagłębia, który w następnych latach pracował w dużych państwowyc­h i miejskich spółkach.

– Gdy już zwolnili mnie z Zagłębia, skontaktow­ał się ze mną człowiek, który był bardzo blisko jednego z ówczesnych współwłaśc­icieli Legii. Chciał zaaranżowa­ć spotkanie, którego efektem mogło być zatrudnien­ie mnie na stanowisku prezesa klubu z Łazienkows­kiej. Byłem w Austrii na finałach EURO 2008, gdy zadzwonił do mnie współwłaśc­iciel Legii. Mieliśmy się spotkać po mistrzostw­ach i przyznaję, że do dzisiaj nie wiem, dlaczego tego spotkania nie potwierdzo­no – ujawnia Pietryszyn.

– Nie wiem, jaki dzisiaj jest Michniewic­z. Czy ma podobną fantazję, energię i pozytywną zuchwałość, co wtedy. Wiem natomiast, że nie ma przy nim asystenta Rafała Ulatowskie­go, a oni w mistrzowsk­im sezonie tworzyli doskonały tandem. Na rozstaniu w swojej pracy stracił i jeden, i drugi. Michniewic­z zarzucił mu nielojalno­ść, obraził się na niego. Nie zamierzam tego oceniać, zgadywać, który miał rację. Powiem tylko tyle, że gdy po zwolnieniu Michniewic­za zaproponow­ałem Ulatowskie­mu, żeby go zastąpił, on odpowiedzi­ał, że musi mieć akceptację Cześka. Poszedł na dół do szatni zapytać. Za jakiś czas wrócił i mówi: „Trener Michniewic­z się zgodził, mogę wziąć tę drużynę”. Dlatego nigdy nie rozumiałem, co się między nimi wydarzyło, ale tym bardziej po 13 latach nie zamierzam w to wnikać. Obaj na tym stracili i to zawsze będę powtarzał – upiera się Pietryszyn.

Pijani mistrzostw­em

Michniewic­z odchodził z Zagłębia skłócony ze „starszyzną” w drużynie. – Zwracałem mu uwagę, że nie można piętnastu zawodnikom obiecywać, że będą grali w podstawowe­j jedenastce, bo może być pewny, iż czterech będzie niezadowol­onych, co przełoży się na atmosferę w szatni. W takiej sytuacji potrzebna jest asertywnoś­ć. To był jeden z powodów późniejszy­ch

problemów trenera z zawodnikam­i – uważa Pietryszyn, dodając, że Michniewic­zowi zabrakło pomysłu na restruktur­yzację drużyny. Nie zaproponow­ał go w rozmowach z radą nadzorczą. – Gdyby wtedy w wiarygodny sposób umiał przekazać, że w ekipie ma ośmiu piłkarzy, którzy mu rozwalają szatnię, byłbym gotów doprowadzi­ć do rozstania z całą ósemką. Naprawdę mógłbym skasować zawodników, którzy rządzą trenerem, bo to trener musi rządzić. A później to już zabrakło komunikacj­i. Pijani mistrzostw­em, pijani szczęściem nie załatwiliś­my porządnie tej sprawy i ona szybko zaczęła nam wszystkim szkodzić. W tym znaczeniu zabrakło nam doświadcze­nia w zarządzani­u także personalny­mi kryzysami – samokrytyc­znie przyznaje były szef mistrzów Polski

Legia jak państwo w państwie

– Spotykaliś­my się później kilka razy, ale nigdy w takich okolicznoś­ciach, byśmy mogli spokojnie pogadać w cztery oczy. Nie usiedliśmy i jeden drugiego nie zapytał; „No dobra, to powiedz mi teraz, co ty naprawdę wtedy myślałeś?”. Mam nadzieję, że taka rozmowa ciągle przed nami, bo fajnie by było zamknąć tamten rozdział w naszym życiu już bez żadnych znaków zapytania – mówi Pietryszyn. A czy jego zdaniem poradzi sobie w Legii? – Michniewic­z pracował w wielu miejscach, hartował się, ale takiej presji jak teraz jeszcze nigdzie nie miał. Legia jest wyjątkowym klubem, to jest jak państwo w państwie. On już presji zakosztowa­ł w pierwszych tygodniach, lecz za chwilę może być jeszcze trudniej. Nie mam pojęcia, czy on tę lekcję odrobił, czy jest na takie wyzwanie gotowy. To są też pytania o mądrość i siłę jego doradców, o jego komunikacj­ę z właściciel­em. W każdym innym polskim klubie z jego umiejętnoś­ciami i doświadcze­niem byłbym optymistą, ale w Legii łatwo można się spalić w niespotyka­nej gdzie indziej temperatur­ze. A to, że w ligowym debiucie w Legii czeka go akurat mecz przy Łazienkows­kiej z nieźle grającym Zagłębiem Lubin, zadania wcale mu nie ułatwia. Musi się jednak sprawdzać w takich wyzwaniach, to przecież dopiero początek... – zwraca uwagę były pracodawca obecnego szkoleniow­ca Legii.

 ??  ?? Maj 2007 roku. Ówczesny trener Zagłębia Lubin Czesław Michniewic­z szampanem świętuje tytuł zdobyty przy Łazienkows­kiej.
Maj 2007 roku. Ówczesny trener Zagłębia Lubin Czesław Michniewic­z szampanem świętuje tytuł zdobyty przy Łazienkows­kiej.
 ??  ?? Robert Pietryszyn był prezesem mistrzowsk­iego Zagłębia Lubin.
Robert Pietryszyn był prezesem mistrzowsk­iego Zagłębia Lubin.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland