Raper spod Klimczoka
Filip Laskowski to nie tylko zdolny pomocnik Podbeskidzia Bielsko-biała, ale i utalentowany muzyk.
Otworzył oczy. Rozejrzał się. Był poranek. Zorientował się, że znajduje się w szpitalu. Ale jak tam trafił? Nie mógł sobie przypomnieć. Ostatnie, co pamiętał – też poranek, wstaje z łóżka, je śniadanie, jedzie na trening. A później? Czarna dziura. Z pomocą ruszyli koledzy z drużyny. Filip Laskowski zaczął dostawać wiadomości, niektórzy dzwonili. Później wszystko opowiedzieli mu w szatni. Trening odbywał się na sztucznej murawie. Zbiegał z lewej strony i wyskoczył do piłki, chcąc uprzedzić bramkarza Martina Polačka, ale nie zdążył. Potężnie zbudowany Słowak wpadł na niego. Laskowski runął. Nie stracił przytomności, ale był zdezorientowany. Chciał kontynuować grę, trener wytłumaczył mu, co ma zrobić, a on pobiegł w zupełnie innym kierunku. Wtedy poczuł silny ból głowy. Kolejna scena, w szatni. „Pójdziemy w końcu na ten trening?” – pyta w kółko Laskowski kolegów, mimo że zajęcia właśnie się skończyły. Szybko zawieziono go do szpitala. Tamtego dnia, ze stycznia tego roku, młodzieżowiec Podbeskidzia, który w ostatnim meczu ze Stalą Mielec (1:0) wybiegł w pierwszym składzie i zaprezentował się nieźle, nie pamięta. Świetnie kojarzy natomiast wszystkie zdarzenia, które sprawiły, że zafascynowany od podstawówki Paktofoniką i rapem dzieciak z Elbląga, mając 19 lat zadebiutował w ekstraklasie.
Wygrana na Węgrzech
Trzy lata temu wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej. 16-letni Laskowski był o krok od transferu do Zagłębia Lubin. – Trafiłem na tygodniowe testy. Pod koniec jeden z trenerów powiedział: „Chciałbym, żebyś pojechał z drużyną rocznika 2001 na turniej do Budapesztu”. Na Węgrzech okazaliśmy się najlepsi. Z Zagłębia odzew był pozytywny. Usłyszałem, że
Mecz ostatniej kolejki ze Stalą Mielec Laskowski rozpoczął od pierwszej minuty. Rozegrał też 71 minut przeciwko Rakowowi (1:4), ale wtedy zastąpił brutalnie sfaulowanego przez Macieja Wilusza Maksymiliana Sitka.
będą negocjować mój transfer, ale do transakcji nie doszło. Do dziś nie wiem, co się wtedy stało – wspomina pomocnik.
W Zagłębiu, mającym czołową akademię w kraju, Laskowski mógł się rozwinąć. Może to właśnie w klubie z Lubina spełniłby marzenie o grze w ekstraklasie? Nieważne. W najwyższej lidze zadebiutował 23 sierpnia tego roku (porażka 2:4 w Zabrzu z Górnikiem), jako piłkarz Podbeskidzia. Jeszcze wcześniej, po awansie do elity, Laskowski udowodnił, że ma smykałkę nie tylko do piłki, ale i do muzyki.
Raper, który nie miał nic
„Miałem nie być nigdzie, a spójrz, gdzie dzisiaj jestem” – tak podpisał umieszczone w mediach społecznościowych zdjęcie z lipca ubiegłego roku, tuż po transferze
do Podbeskidzia. To cytat ze znanej piosenki „Górą Ty”, wykonywanej przez zespół Golec Uorkiestra, w której gościnnie występuje Bedoes, ulubiony raper piłkarza. – Muzyka Bedoesa do mnie trafia, bo jest pełna emocji i inspiruje, by spełniać marzenia. Ten człowiek nie miał nic, dorastał w Bartodziejach, nieciekawym miejscu w Bydgoszczy, a przebił się i dziś w Polsce jest na topie – opowiada Laskowski. W Podbeskidziu poznał dwóch ludzi, z którymi mógł rozmawiać o rapie. Pierwszy to Paweł Szaliński, znany w muzycznym światku jako „Pueblos”, pracuje w telewizji klubowej.
Drugi – Karol Danielak, lider drużyny, a prywatnie wielki fan rapu. Przegadali wiele godzin, chodzili razem do studia. A gdy Podbeskidzie było blisko awansu, doszli do wniosku, że fajnie byłoby stworzyć z tej okazji jakiś utwór. – Wsparcie Pawła była nieocenione, a Karol pomógł mi przy wyborze bitu. Tak powstał kawałek „Ponad nami tylko góry”, który wykonuję. To fajne uczucie, gdy słyszy się swoją piosenkę na stadionie, w przerwie czy na rozgrzewce, obok melodii z „Janosika”. Nie wiem, czy w przyszłości zajmę się muzyką bardziej serio. Na razie chcę się skoncentrować na piłce – mówi nam Laskowski.
14 goli w meczu
Przygoda z nią zaczęła się, gdy miał sześć lat. Wyszedł z babcią na podwórko, które znajdowało się obok boisk wykorzystywanych przez młodzieżowe drużyny Olimpii Elbląg. Został zauważony przez jednego z trenerów, który skontaktował się z rodzicami Filipa. Krótka rozmowa w domu: „Chcesz trenować piłkę?”. Chciał. W Olimpii i później w Stomilu ustawiano go najczęściej w ataku. Liga nie stała na wysokim poziomie, a w Stomilu grali najlepsi młodzi zawodnicy z województwa. W jednym ze spotkań drużyna z Olsztyna pokonała BUKS Barczewo 32:0, a Filip strzelił 14 goli. O chłopaku z Elbląga zaczęło być głośno. Laskowski miał szczęście, że kiedy nie udało się przejść do Zagłębia, odbył też testy w Escoli Varsovia. Nie wyszło w Lubinie, więc przeniósł się do akademii, gdzie wzorowano się na Barcelonie.
Skoro zespół ze stolicy Katalonii opanował do perfekcji ustawienie 1-4-3-3, to i w stolicy młodych zawodników uczono właśnie tego systemu. – W Escoli głównie występowałem na środku pomocy, choć zdarzało się też być napastnikiem – wspomina Laskowski. Trenerem, który zaczął go ustawiać w drugiej linii, był Marek Gołębiewski, dziś prowadzący Skrę Częstochowa. – Filip był dobry technicznie i nie schodził poniżej pewnego poziomu. Nie zapomnę bramki, którą zdobył w Centralnej Lidze Juniorów w meczu z Cracovią. Gonił piłkę, kapitalnie do niej wyskoczył, uderzył przewrotką. To było coś wyjątkowego – opisuje Gołębiewski. Laskowski odszedł z Escoli latem ubiegłego roku. Dostał ofertę z ekstraklasy i z klubu II ligi, ale wybrał Podbeskidzie. Gdy szli po awans, rzeczywiście ponad nimi były tylko góry, ale teraz zespół z Bielska zdążył przekonać się, jakie wymagania stawia najwyższa klasa rozgrywkowa. Dotąd piłkarze Krzysztofa Bredego zdołali pokonać tylko Stal, w dodatku grając przeciętnie, i w tabeli ponad nimi jest jedenaście drużyn. – W pierwszych kolejkach mieliśmy trudnych rywali. Działacze dokonali kilku transferów, musieliśmy się zgrać. W końcu udało się zwyciężyć i wydaje mi się, że teraz wszystko pójdzie już w dobrym kierunku – kończy Laskowski.