Testy na żądanie rządów
FIS wycofuje się z pomysłu nakazywania testów na koronawirusa przed zawodami Pucharu Świata.
Pierwotny plan, na który krajowe federacje tylko zrobiły wielkie oczy, zakładał konieczność testowania wszystkich co weekend. We wszystkich dyscyplinach, w dodatku nie tylko sztabów i zawodników, ale również całej obsługi zawodów. Później do sieci wyciekły wersje ustaleń FIS, w których padały łagodniejsze propozycje – „co jakiś czas”, „w zależności od...” itp. Równocześnie spekulowano o kolejnych opcjach, co wzmagało chaos informacyjny. Do teraz nikt wprost nie powiedział, jakie finalnie będą zasady uczestnictwa w rywalizacji na śniegu. Tylko jakie mogą być.
– Od tygodni dopytywaliśmy o konkrety FIS. W którymś momencie pojawiła się nawet wzmianka, że organizatorzy zawodów będą musieli z własnych pieniędzy opłacać testy dla każdego człowieka z obsługi. We wszystkich narastało zdenerwowanie i niepewność. Policzyliśmy, że na Puchar Świata w Zakopanem możemy potrzebować nawet pół miliona euro – mówi Jan Winkiel, sekretarz PZN. Na szczęście centrala w Zurychu zaczęła wycofywać się z narzucania kontrowersyjnych zasad i najnowsza wersja protokołu zakłada, że podczas imprez pod egidą FIS będą obowiązywały wyłącznie przepisy nakładane przez rządy danego kraju. – Rozumiemy sytuację w ten sposób, że nasze kadry będą wysyłane przez nas na testy wyłącznie przed wyjazdami do krajów, które wymagają ich okazania przy wjeździe – zapowiada Winkiel i dodaje: – Dlatego gdy ruszymy z sezonem, każdy dzień w biurze aż do marca będziemy zaczynali od czytania komunikatów rządowych z poszczególnych części świata. Czeka nas trochę pilnowania, ale nie mamy wyjścia. To i tak jakiś cień nadziei, że nie przeznaczymy na to fortuny. W Wiśle też nie będziemy musieli od nikogo żądać ważnych testów. A przynajmniej według obecnej wiedzy – kończy sekretarz. MCH