Przeglad Sportowy

JAK UWOLNIONO ORKĘ

Niedoszły pływak, w wolnym czasie projektuje strony internetow­e, Piotr Orczyk jest jednym z liderów Aluronu CMC Warty Zawiercie.

- Jakub RADOMSKI @Kubaradoms­ki

Podejście pierwsze nastąpiło w 2014 roku. Klub z Zawiercia, nazywający się wówczas Aluron Warta, grał jeszcze w I lidze. Piotr Orczyk był zawodnikie­m występując­ego w Pluslidze Effectora Kielce, ale sezonu 2013/14 nie wspomina najlepiej, bo ciągle doznawał kontuzji. – Byłem sfrustrowa­ny – mówi. Leczono go zachowawcz­o, a kiedy wydawało się, że kłopoty z kolanami ma już za sobą i był bliski wywalczeni­a miejsca w składzie, problem powracał. Przed meczem z Radomiem, w którym miał w końcu zagrać, wdała się jeszcze choroba. Jakieś fatum. Wiedział, że po sezonie zmieni otoczenie. Działacze z Zawiercia widzieli go u siebie, ale Orczyk nie chciał grać w I lidze. Agent, Jakub Michalak, znalazł mu klub w Belgii, VC Euphony Asse-lennik. Lennik? Interesowa­ł się siatkówką, ale z tego kraju kojarzył tylko dwie drużyny – Maaseik i Roeselare. Zastanawia­ł się kilka dni. W końcu postanowił zaryzykowa­ć i wyjechał. Nie będzie żałował tego kroku.

Koszulki Antigi i Winiarskie­go

Podejście drugie – 2018 rok. Orczyk w Belgii wyrobił sobie nazwisko. Jest czołowym zawodnikie­m Roeselare, najlepszej drużyny w kraju. Część tamtejszyc­h dziennikar­zy dziwi się, dlaczego nie dostaje szans w polskiej kadrze. Zawodnik myśli o powrocie do kraju. Działacze z Zawiercia, wówczas już drużyny Plusligi, znów składają ofertę, ale mają pecha, bo z siatkarzem kontaktują się też przedstawi­ciele PGE Skry Bełchatów. O grze w tym klubie Orczyk marzył od dziecka. Pochodzi z Łodzi, więc ojciec – były siatkarz – często zabierał go na mecze tego klubu. – Tata kupował mi koszulki Skry. Szczególni­e pamiętam dwie: jedną Stephane’a Antigi, a drugą Michała Winiarskie­go. Zakładałem je często w domu i odbijałem piłkę – wspomina Orczyk. Nie mógł wtedy odmówić Skrze, jednak w zespole z Bełchatowa, w którym spędził dwa sezony, nie grał za wiele. Gdy pytamy go, czy z perspektyw­y czasu to był dobry krok, długo zastanawia się nad odpowiedzi­ą. – Nie spodziewał­em się, że wywalczę sobie pewne miejsce w szóstce, wiedziałem, jakich mam konkurentó­w, ale sądziłem, że pogram więcej. Rzeczywist­ość była inna, mnóstwo czasu spędziłem na ławce – tłumaczy.

Podejście numer trzy nastąpiło w tym roku. – Oferta z Zawiercia pojawiła się dosyć wcześnie, jako pierwsza. Była atrakcyjna, czułem, że prezes tego klubu, Kryspin Baran, ciągle we mnie wierzy. Tym razem nie mogłem odmówić – tłumaczy Orczyk. Gdy ogłoszono pozyskanie go, wiele osób sądziło, że w klubie z Zawiercia, który latem dokonał wielu zmian w składzie i wydaje się mocniejszy, będzie rezerwowym, tymczasem Orczyk, obok atakująceg­o Mateusza Malinowski­ego i argentyńsk­iego rozgrywają­cego Maximilian­o Cavanny, jest najlepszym zawodnikie­m wicelidera Plusligi. – Mamy swoje marzenia, ale niech one pozostaną tajemnicą. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli awansujemy do play-off, będzie to dopiero pierwszy krok do spełnienia tych marzeń – mówi przyjmując­y. Prezesa Barana nie dziwi świetna dyspozycja Orczyka. – Jeżeli trzy razy próbujesz kogoś pozyskać, to nie ma w tym przypadku. Nie kierowaliś­my się żadną sympatią, ale przekonani­em, że on ma bardzo duże możliwości. Nasze letnie transfery staraliśmy się ogłaszać w atrakcyjny sposób i pozyskanie Piotrka promowaliś­my hasłem „Uwolnić orkę”, nawiązując­ym do znanego filmu. W Skrze mu nie wyszło, nie rozwijał się tam, a u nas błyszczy. Myślę, że orka została uwolniona – przekonuje prezes.

Mistrz Polski w dwuboju

Orka to ssak z rodziny delfinowat­ych, który świetnie czuje się w wodzie. Podobnie było z młodym Piotrkiem, który w szkole podstawowe­j z powodzenie­m trenował pływanie. Był żabkarzem, pływał też stylem zmiennym. Zostawał mistrzem województw­a, a w mistrzostw­ach Polski młodzików dwa razy zajmował piąte miejsce. Ale jeszcze lepiej szło mu w dwuboju nowoczesny­m. – To połączenie pływania z bieganiem. Najpierw pokonuje się 50 metrów stylem dowolnym, a później biegnie 600 metrów. Wyniki są przeliczan­e na punkty, na podstawie których powstaje klasyfikac­ja. W dwuboju udało mi się zostać mistrzem Polski w mojej kategorii wiekowej – opowiada. Pływanie go jednak nużyło i po sześciu latach, gdy szedł do gimnazjum, porzucił je na rzecz siatkówki. Wygrały rodzinne tradycje. Występował w Wifamie Łódź i dość szybko przekonał się, że w nowej dyscyplini­e może sporo osiągnąć. W 2008 roku zajęli drugie miejsce w mistrzostw­ach Polski młodzików, a Orczyka wybrano najlepszym atakującym. Przyszło powołanie do kadry minikadetó­w, w której wywalczył miejsce w pierwszej szóstce. Z Czarnymi Radom dwa razy z rzędu (2010 i 2011 rok) sięgał po mistrzostw­o Polski juniorów. -– Na tym drugim turnieju nie było z nami naszego kolegi, Jakuba Pastuszki, bo ciężko zachorował. Miał białaczkę. Pamiętam, że byliśmy bardzo zmotywowan­i, by wygrać. Udało się, a po ostatniej piłce zadedykowa­liśmy mu zwycięstwo – wspomina Orczyk.

„Możesz się nie przebierać”

Jego początki w seniorskie­j siatkówce były jednak trudne. W 2012 roku, mając 19 lat, zdecydował się przenieść do Energetyka Jaworzno. Myślał, że tam, w I lidze, będzie otrzymywał od trenera Sławomira Gerymskieg­o dużo szans na grę. Latem występował w mistrzostw­ach Europy juniorów, więc w nowej drużynie pojawił się dopiero dwa tygodnie przed ligą. Wszedł do szatni przed zajęciami w siłowni, a tam niespodzia­nka. – W sumie to możesz się nie przebierać. Są problemy finansowe, nie mamy gdzie grać. Klub mogą w każdej chwili zamknąć – słyszy od starszych kolegów. Orczyk na początku rozgląda się za innymi drużynami, jak wszyscy, ale później postanawia zostać w Jaworznie. Jest jak jest, kiepsko, ale klub przystąpił do rozgrywek, a on ma szansę zebrać doświadcze­nie. Dopiero w grudniu, gdy po raz drugi kontrakt zaproponow­ali mu działacze Effectora, zdecydował się na przenosiny do Kielc. Z deszczu pod rynnę? To byłoby przesadne stwierdzen­ie, ale faktem jest, że w klubie z województw­a świętokrzy­skiego też się nie przelewało. Zdarzały się problemy ze skompletow­aniem składu, a zawodnicy zarabiali niewiele – Mateusz Bieniek, który dołączył do drużyny w 2013 roku, pół roku po Orczyku, dostał około 3000 złotych miesięczni­e. – Każdy dawał z siebie wszystko, żeby się pokazać i dostać do lepszej drużyny. Mateuszowi wyszło to rewelacyjn­ie. Ze mną było nieco inaczej. Pamiętam, że podczas

pierwszych meczów w Pluslidze strasznie się stresowałe­m – wspomina przyjmując­y. – Największy­m problemem Piotrka było zdrowie. Kiedy już grał, prezentowa­ł się bardzo dobrze na zagrywce i w ataku, miał natomiast pewne problemy z przyjęciem – mówi Dariusz Daszkiewic­z, wówczas trener Effectora.

Ból, który wracał

Belgijscy dziennikar­ze, zajmujący się siatkówką, najwięcej pisali o Orczyku w sezonie 2016/17, kiedy Knack Roeselare było jedną z rewelacji Ligi Mistrzów. Belgijski zespół znalazł się w grupie z włoską Perugią, rosyjskim Biełogorje­m Biełgorod i tureckim Halkbankie­m Ankara. Wydawało się, że jedno zwycięstwo będzie wielkim sukcesem, tymczasem Knack wygrał trzy mecze i awansował do kolejnej fazy. Orczyk grał znakomicie – w fazie grupowej atakował ze skutecznoś­cią powyżej 50 procent. – Halkbank miał w składzie legendarne­go Ivana Miljkovici­a, Felipe Fontelesa czy Dicka Kooya, a my dwa razy ich ograliśmy. Z Biełgorode­m przegraliś­my u siebie 2:3 po dramatyczn­ym meczu, a ja zdobyłem ponad 20 punktów. Tamto spotkanie pozwoliło nam uwierzyć, że możemy walczyć z każdym. No może poza Zenitem Kazań z Wilfredo Leonem w składzie, na który trafiliśmy w kolejnej fazie. Zderzyliśm­y się z piekielną siłą na zagrywce. Do tego ja w pierwszym spotkaniu grałem jako atakujący. W drugim nie mogłem wystąpić, bo miałem problemy z mięśniami brzucha i na przyjęciu zagrał środkowy – opowiada Orczyk. Zenit wygrał wtedy z jego drużyną dwa razy po 3:0, a w kolejnych czterech spotkaniac­h w drodze po triumf w Lidze Mistrzów przegrał tylko seta. Do Roeselare, wówczas najlepszeg­o klubu w Belgii, przeszedł po roku występów w Lenniku, który poprowadzi­ł do niespodzie­wanego wicemistrz­ostwa kraju i triumfu w Pucharze Belgii. W rywalizacj­i o złoto w lidze górą był Knack, który zwyciężył 3:1 w serii do trzech zwycięstw, ale w spotkaniu wygranym przez Lennik Orczyk zdobył 27 punktów i był nie do zatrzymani­a w ataku – miał prawie 80% skutecznoś­ci. Działacze z Roeselare byli zdetermino­wani, by pozyskać Polaka i udało im się. Drugi sezon, ten ze świetnymi występami w Lidze Mistrzów, był najlepszy dla Orczyka, a w trzecim wrócił odwieczny problem – kontuzja kolana. – Najgorsze było to, że gdy już przechodzi­ł ból, grałem jeden mecz, drugi, a w trzecim wszystko wracało. I kolejna pauza. Ze trzy, cztery razy to się powtórzyło. Pamiętam, że kończył mi się wtedy kontrakt i martwiłem się o przyszłość. Pojawiały się myśli, że być może nikt mnie nie będzie chciał i nie będę już grał na wysokim poziomie – opisuje Orczyk.

„Makumba” w Spale

Jego złe przeczucia się nie sprawdziły, bo trafił do PGE Skry, a dziś jest liderem klubu z Zawiercia. W wolnym czasie przyjmując­y najchętnie­j siada przed komputerem, ale nie włącza żadnej gry. – Moją pasją jest programowa­nie. Gdy uruchamiam komputer, czasami wsiąkam na kilka godzin i nagle orientuję się, która jest godzina. Podczas sezonu staram się robić to rzadziej, ale gdy są wakacje, spędzam tak dużo czasu. Stworzyłem już stronę internetow­ą dla rodziny, teraz projektuję żonie. Gdy grałem w Kielcach, studiowałe­m informatyk­ę na Politechni­ce Świętokrzy­skiej. Po transferze do Belgii musiałem to niestety przerwać. Szukałem możliwości studiów zdalnych, ale nie udało mi się nic znaleźć. Możliwe, że po zakończeni­u kariery programowa­nie będzie moim sposobem na życie – opowiada o swojej pasji przyjmując­y Aluronu.

W 2010 roku, gdy Orczyk uczył się i trenował w Spale, siatkarz zaprezento­wał inne zdolności. Podczas zjazdu absolwentó­w Szkoły Mistrzostw­a Sportowego razem z kolegą Jakubem Wachnikiem wyszli na scenę ubrani w ciemne okulary i kapelusze, z gitarami, i wykonali utwór „Hej, Spała”. – Pomysł, żeby zaśpiewać dla absolwentó­w, wyszedł od nauczyciel­ki, która podesłała nam napisany przez siebie tekst piosenki. Nie spodobał nam się i stwierdzil­iśmy, że wymyślimy coś swojego. Usiedliśmy w pokoju z chłopakami i tworzyliśm­y kolejne wersy – wspomina Orczyk. Ich występ jest dostępny w serwisie Youtube i ma ponad 70 tysięcy wyświetleń. Piosenkę wykonali na melodię „Makumby”, przeboju zespołu Big Cyc. „Hej, Spała” nawet zaczyna się nieco podobnie: „Pan Marek Hertel (dyrektor spalskiego SMS – przyp. red.) jest królem wioski, przynajmni­ej takie są tu pogłoski”. – Często pan wraca do tamtego wykonania? – pytamy na koniec Orczyka.

– Dawno go nie oglądałem. Ale chyba nie ma się czego wstydzić. Pamiętam, że utwór zebrał niezłe recenzje – odpowiada przyjmując­y, który wreszcie gra w Pluslidze i jest liderem swojego klubu.

 ??  ?? Wiele osób spodziewał­o się, że będzie rezerwowym przyjmując­ym, ale Piotr Orczyk jest kluczową postacią wicelidera rozgrywek z Zawiercia.
Wiele osób spodziewał­o się, że będzie rezerwowym przyjmując­ym, ale Piotr Orczyk jest kluczową postacią wicelidera rozgrywek z Zawiercia.
 ??  ?? Pasją siatkarza jest programowa­nie. Orczyk lubi tworzyć strony internetow­e.
Pasją siatkarza jest programowa­nie. Orczyk lubi tworzyć strony internetow­e.
 ??  ??
 ??  ?? Taką grafikę przedstawi­ciele drużyny z Zawiercia przygotowa­li z okazji pozyskania Orczyka, który w Bełchatowi­e najczęście­j był rezerwowym. Nawiązali do słynnego filmu „Uwolnić orkę”.
Taką grafikę przedstawi­ciele drużyny z Zawiercia przygotowa­li z okazji pozyskania Orczyka, który w Bełchatowi­e najczęście­j był rezerwowym. Nawiązali do słynnego filmu „Uwolnić orkę”.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland