Zlatan rządzi w Mediolanie
AC Milan pokonał Inter po golach Ibrahimovicia i sezon Serie A zaczął najlepiej od 25 lat.
Zlatan Ibrahimović może irytować swoją pozą. Tą bufonadą, czerstwymi żartami i całą otoczką nadczłowieka. Przecież po pozytywnym wyniku testu na koronawirusa znów napisał w mediach społecznościowych, że COVID ma odwagę rzucić mu wyzwanie, a to zły pomysł. To już jest nudne. Ale jednocześnie nie można nie podziwiać Szweda za to, co w jego przypadku najważniejsze – za grę w piłkę. 39-letni napastnik został bohaterem derbów Mediolanu, które wygrał AC Milan 2:1 dzięki jego dwóm golom strzelonym w odstępie mniej więcej trzech minut. Rossoneri z Ibrahimoviciem są nie do zatrzymania.
I nie chodzi jedynie o pokonanie Interu, który po letnich transferach miał być głównym rywalem Juventusu w walce o scudetto. Milan jest piekielnie mocny, odkąd tylko do zespołu trenera Stefano Piolego dołączył Szwed. W 2020 roku Rossoneri zdobyli 57 punktów, najwięcej w Serie A. Nie przegrali w 20 meczach z rzędu, z czego w 15 odnieśli zwycięstwo. Zdobyli przynajmniej jedną bramkę w 24 spotkaniach ligi włoskiej z rzędu, co jest najlepszą passą od 1973 roku (wówczas zatrzymali się na 29). Pierwszy raz od sezonu 1995/96, kiedy prowadził ich Fabio Capello, zebrali komplet punktów w czterech premierowych kolejkach rozgrywek. Po ośmiu latach przerwy są liderami Serie A później niż po drugiej serii meczów. Stanowczo za wcześnie, by mówić czy pisać, że Milan znów jest wielki, ale już na pewno się do tego zbliża.
I trzeba podkreślić rolę Piolego, którego według pierwotnych planów już dawno miało nie być w klubie. Przecież intensywnie rozmawiano z Ralfem Rangnickiem, zgodnie z niektórymi doniesieniami Niemiec już był dogadany, brakowało podpisów. „Odkąd zaczął się lockdown, Pioli wśród wszystkich pogłosek o Rangnicku pracował, zachowując samokontrolę tybetańskiego mnicha” – zachwycała się „La Gazzetta dello Sport” po triumfie nad Interem. Rossoneri byli w sobotę bardzo konkretni, po przechwycie błyskawicznie wyprowadzili dwa ciosy i skrupulatnie wykorzystali błędy Nerazzurrich. Milanu znowu należy się obawiać, bo stał się niebezpieczny dla każdego.
MATEUSZ JANIAK