Poważny uraz Van Dijka
W meczu z Evertonem (2:2) Liverpool stracił nie tylko punkty, ale również swojego najlepszego obrońcę. Według wstępnych informacji holenderski zawodnik może już nie zagrać w tym sezonie.
Nie wygląda to dobrze – powiedział o kontuzji Virgila van Dijka menedżer Liverpoolu Jürgen Klopp. Po meczu z Evertonem holenderski obrońca pojechał do szpitala na badania i wyszedł z niego wieczorem, podpierając się kulami. Oficjalna diagnoza lekarska nie jest jeszcze znana, ale według informatorów telewizji BEIN Sports spełni się najgorszy z możliwych scenariuszy – piłkarz zerwał w kolanie więzadło krzyżowe przednie i ma pauzować siedem, osiem miesięcy. To oznacza jedno – w tym sezonie Van Dijka na boisku raczej już nie zobaczymy.
Ogromny cios
Dla Liverpoolu byłby to ogromny cios. 29-latek to jeden z najlepszych obrońców świata i kluczowy zawodnik The Reds. W 2019 roku zajął drugie miejsce w klasyfikacji Złotej Piłki, dając się wyprzedzić tylko Leo Messiemu. W zespole z Anfield jest graczem niezastąpionym, od stycznia 2018 roku nie opuścił ani jednego meczu ligowego. Nawet jeśli w ostatnich tygodniach Van Dijk nie prezentował najwyższej formy, i tak nikt nie wyobrażał sobie podstawowej jedenastki bez niego. Teraz Klopp będzie musiał inaczej zestawiać linię obrony, a pola manewru nie ma zbyt szerokiego. Partner Holendra
ze środka obrony Joe Gomez znacznie obniżył loty. Na szczęście dla Liverpoolu do składu wrócił już Joël Matip, a na tej pozycji może też występować (i czasami z powodzeniem występuje) Fabinho. Zdarzenie, które spowodowało kontuzję reprezentanta Holandii, wzbudziło wiele kontrowersji. W pierwszej połowie Van Dijk wpadł w pole karne, by dojść do piłki i w tym momencie został brutalnie sfaulowany przez Jordana Pickforda. Wydawało się, że sędzia odgwiżdże rzut karny i dodatkowo wyrzuci bramkarza Evertonu z boiska, ale zamiast tego wskazał spalonego Holendra. Pickfordowi się więc upiekło, za to obrońca musiał zostać zmieniony. – Dla mnie to stuprocentowy rzut karny. Myślałem, że mimo spalonego sędziowie sprawdzą tę sytuację, ale nic takiego nie miało miejsca – narzekał Klopp.
Nie wykorzystali szansy
Tego dnia VAR dwukrotnie nie pomógł Liverpoolowi. W ostatniej minucie spotkania, przy stanie 2:2, Jordan Henderson zdobył bowiem dla The Reds bramkę, ale w tym przypadku dopatrzono się minimalnego spalonego i zwycięski gol został anulowany. – Ja tam nie widziałem spalonego, więc może ktoś mi go wyjaśni? – skomentował menedżer Liverpoolu,
a kapitan drużyny, Henderson, dodał: – Czasem mam wrażenie, że te linie w komputerze są rysowane w taki sposób, by wykazać ofsajd.
Everton, choć przystępował do derbów jako lider Premier League, nie wykorzystał szansy na pierwszą wygraną z Liverpoolem od 10 lat. Licznik spotkań bez porażki The Reds w derbach wskazuje już liczbę 23.