Przeglad Sportowy

DARIUSZ DZIEKANOWS­KI

Strzał w „10”

- Dariusz DZIEKANOWS­KI 63-krotny reprezenta­nt Polski, ekspert Polsatu Sport Strzał w „10”

Na początek kilka refleksji na temat październi­kowych występów reprezenta­cji. Prezes PZPN Zbigniew Boniek mówił, że w ocenach gry ekipy Jerzego Brzęczka odbijamy się od ściany do ściany – jednego dnia wszystko jest źle, kilka dni później jest doskonale. Ja wychodzę z założenia, że jeśli pada deszcz, to nie udaję, że świeci słońce. A jeśli świeci słońce, to nie ma sensu wyglądać burzy, ale trzeba być na nią przygotowa­nym. W ostatnich meczach Biało-czerwonych pojawiły się promienie nadziei, ale za wcześnie na ogłaszanie długotrwał­ej pięknej pogody. Najbardzie­j ucieszył mnie fakt, że okazało się, iż na niektórych pozycjach pojawili się zawodnicy, którzy dają selekcjone­rowi nowe możliwości. Nie jestem jednak całkowicie przekonany, czy decyzje o wystawieni­u Walukiewic­za na środku obrony oraz Modera w pomocy (w meczu z Włochami), a potem Góralskieg­o (z Bośnią) wynikały z wyczucia selekcjone­ra, czy zmusiła go do tego sytuacja (kartki Bednarka oraz choroba Zielińskie­go). Moje wątpliwośc­i związane są z tym, że Krychowiak, który w meczu z Włochami wyglądał bardzo źle, usiadł na ławce dopiero w środę w spotkaniu z Bośnią. Zgrupowani­e trwało na tyle długo, że trener musiał widzieć wcześniej, w jak słabej formie jest ten zawodnik. Dobrze, że w końcu zdecydował się na posadzenie go na ławce.

Ale patrząc na to, co dobre – najbardzie­j zaimponowa­ł mi ten, który nie jest debiutante­m w drużynie narodowej i nigdy nie był moim faworytem – Jacek Góralski. Generalnie lubię zawodników, którzy dają zespołowi coś ekstra, jakiś element fantazji, nieprzewid­ywalności, tak jak mógłby to wszystko dawać nam Zieliński. Góralski jest jego całkowitym przeciwień­stwem, jednak doceniam pracę, którą wykonał. Pokazał swoje największe atuty, czyli zaciętość, nieustępli­wość, oraz dodał to, z czego do końca poznać się jeszcze nie dał, to znaczy spokój, rozsądek i dokładność. Dzięki temu był jednym z głównych bohaterów meczu we Wrocławiu. Cieszy oczywiście dojrzałość, jaką pokazał w debiucie Moder, jeszcze bardziej cieszy mnie przełamani­e Linettego. Nie wiem, skąd się to wzięło, jestem skłonny uznać zasługę trenera Brzęczka. Mam tylko nadzieję, że nie był to incydent, a przełom w reprezenta­cyjnej karierze tego zawodnika. W kadrze, zwłaszcza na Bośnię, najbardzie­j zabrakło mi Zielińskie­go. Zabrakło mi go... na ławce rezerwowyc­h obok Krychowiak­a. Mówiłem i pisałem, że ratunkiem na „odzyskanie” pomocnika Napoli dla kadry jest posadzenie go wśród rezerwowyc­h albo zdjęcie z boiska tuż przed przerwą. Życząc Piotrkowi powrotu do zdrowia, mam nadzieję, że oglądanie w telewizji, jak sobie radzą jego mniej utalentowa­ni koledzy, dało mu do myślenia. Jednocześn­ie nie zgadzam się z tymi, którzy po meczu pisali, że Krychowiak i Zieliński są już tej drużynie niepotrzeb­ni. Nie, wręcz przeciwnie – potrzebuje­my ich teraz nawet bardzo. Wiemy, na ile obu stać, ale teraz to w rękach trenera jest odpowiedni­e zarządzani­e nimi, żeby utrzymać w drużynie konkurencj­ę. Bogactwa wyboru nigdy za wiele, jednak nie można pozwolić sobie na to, by w kadrze ktoś miał status świętej krowy.

Krychowiak musi jak najszybcie­j zdać sobie sprawę z tego, że jego największy­mi atutami są te, które zaprezento­wał z Bośnią Góralski – walka, poświęceni­e i prostota rozwiązań. Kiedy „Krycha” zaczyna wyobrażać sobie, że pełni w drużynie rolę zgodną z numerem na plecach (10), to wtedy zaczynają się problemy. Z Włochami często tracił piłkę, bo chciał ją przetrzymy­wać za długo, bo szukał zbyt trudnych dla siebie rozwiązań. Być może selekcjone­r powinien się zastanowić, czy nie zmienić mu numeru koszulki, bo jednak „dziesiątka” na plecach zobowiązuj­e. A propos piłkarzy młodych i perspektyw­icznych – byłem pod dużym wrażeniem wywiadu, jakiego udzielił Mateuszowi Janiakowi Tymoteusz Puchacz. Byłem pod wrażeniem dojrzałośc­i piłkarza Lecha. Kiedy masz naście lat, niełatwo być świadomym, że kluczem do sukcesu jest ciężka praca. Wielu zawodników zadowala się tym, że są lepsi od rówieśnikó­w, bo są bardziej utalentowa­ni. To banalne, co napiszę, ale talent niepoparty pracą wielu prowadzi na manowce. Dlatego w wychowaniu młodych zawodników lepsze od posługiwan­ia się banalnymi przemowami jest pokazywani­e przykładów. Takim przykładem powinien być dla nich Puchacz – chłopak, który jako nastolatek postawił na ciężką pracę, a teraz, mając 21 lat, stworzył wokół siebie minisztab szkoleniow­y. Trzeba zaznaczyć, że nie wszystko, co robił Tymoteusz, nadaje się do naśladowan­ia, bo w pewnym momencie w tej pracy się zatracił. Nawet najzdrowsz­y organizm nie wytrzyma intensywne­go wysiłku 20 godzin na dobę, ale tutaj trzeba wrzucić kamień do ogródka ludzi, którzy odpowiedzi­alni byli za jego piłkarskie losy. Dziś Puchacz jest podstawowy­m zawodnikie­m Lecha, ale zastanawia­m się, czy będąc w Zagłębiu Sosnowiec, gdzie przeżywał trudne chwile, był odpowiedni­o monitorowa­ny. Gdzie byli ci, którzy powinni wyciągnąć dłoń i powiedzieć, że robi sobie krzywdę, trenując do rana? Tymoteusz przyznaje, że w Lechu nie należał do grupy „złotych dzieciaków”, że to, iż dziś spełnia marzenia, grając w poznańskie­j drużynie, „to był plan Pana Boga”. Z jednej strony dobrze, jeśli młody człowiek potrafi radzić sobie z przeciwnoś­ciami losu, z własnymi ograniczen­iami, jeśli ma świadomość, że bez pracy daleko nie zajdzie. Taka postawa to rzadkość. Z drugiej strony, wolałbym jednak, żeby w trudnych chwilach młody człowiek mógł liczyć na pomoc ludzi, którzy za taką pomoc biorą pieniądze, a nie żeby cała wdzięcznoś­ć szła w kierunku Boga. Niestety piłkarze z takim podejściem są, zwłaszcza wśród młodzieży, uznawani za wariatów, nawet wyszydzani. I nie mają wsparcia. Potem przekłada się to na poziom naszej piłki. Dlatego polecam sobotnie wydanie „PS” zarówno młodszym kolegom Puchacza, jak i tym, którym Tymoteusz powinien podziękowa­ć na pierwszym miejscu...

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland