Nakręceni na starcie w stolicy
W Śląsku jest trzech byłych graczy Wojskowych. Ucieszyli się z przełożenia meczu, bo dzięki temu będą mogli zagrać.
Woficjalnych rozmowach piłkarze podkreślają, że mecze z byłymi zespołami są dla nich „spotkaniami, jak każde inne”. Ale prawda zwykle wygląda inaczej. W szatni Śląska przed dzisiejszym starciem wrze od emocji. Byli legioniści, Krzysztof Mączyński, Mateusz Praszelik i Rafał Makowski, bez wątpienia ucieszyli się z przełożenia meczu. W jego pierwotnym terminie każdy z nich miał problemy zdrowotne, a dziś będą do dyspozycji trenera Vitezslava Lavički. Mączyński, który w Legii grał od lipca 2017 do stycznia 2019 roku, na początku sezonu miał problemy z łąkotką. Musiał przejść operację. Spekulowano, że czeka go wielomiesięczna pauza, ale skończyło się na miesięcznej przerwie, po której, jak przystało na kapitana, znów jest liderem drużyny. Makowski i Praszelik to wychowankowie stołecznego klubu, choć do Wrocławia trafili różnymi drogami. Łączy ich fakt, że letnią aklimatyzację w nowej ekipie utrudniało im zakażenie koronawirusem oraz to, że nigdy w Legii nie dostali prawdziwej szansy. Ten pierwszy był dwukrotnie wypożyczany, do Pogoni Siedlce i Zagłębia Sosnowiec, a później, już w barwach Radomiaka, był jednym z najlepszych zawodników Fortuna 1. Ligi i został za to nagrodzony kontraktem ze Śląskiem. Ten drugi uchodził za duży talent. Przeszedł przez wszystkie szczeble w zespołach młodzieżowych, a sezon 2019/20 rozpoczął w podstawowej jedenastce Legii, z której jednak szybko wypadł. – Szkoda, że trener Aleksandar Vuković bardziej mi nie zaufał. Nie mam do niego o to pretensji. Powiedzmy, że odczuwam taki lekki żal – mówił nam Praszelik, który do klubu z Dolnego Śląska przeniósł się za darmo, po wygaśnięciu umowy z mistrzami Polski. Urazy nie ukrywają też w stolicy. – Żałuję, że Mateusz nam nie zaufał – przyznał Radosław Kucharski, dyrektor sportowy Legii. – Przyprowadziłem go z Odry Wodzisław, kiedy miał 14 lat. Miał u nas wyznaczoną drogę rozwoju, przedłużenia kontraktu, bycia ważnym zawodnikiem. Po zeszłym sezonie dostaliśmy oferty na Luquinhasa i Waleriana Gwilię. Szkoda, że Mateusz nie wykazał się cierpliwością, bo może zrobiłaby się dla niego przestrzeń? – dodał Kucharski. Praszelik czekać nie chciał, z czego cieszą się w Śląsku, bo utalentowany młodzieżowiec jest kluczowym graczem drużyny Lavički. JAKUB KRĘCIDŁO