Przeglad Sportowy

WSZYSTKO WNOGACH

Środa, czwartek i sobota to dni, w których górale muszą pokazać moc. Rafał Majka jest gotowy.

- Kamil WOLNICKI @Kamilwolni­cki

Powrót do ścigania po dniu przerwy, ostatni przed dwoma morderczym­i górskimi etapami – kto jednak spodziewał się, że w takich okolicznoś­ciach peleton Giro d’italia nieco zwolni, żeby nabrać oddechu, był w błędzie. Działo się od startu do mety. I to także wśród największy­ch asów, które patrzą przede wszystkim na klasyfikac­ję generalną.

Brawa dla Małeckiego

Lider Joao Almeida, któremu eksperci już kilka razy „zdejmowali” z pleców różową koszulkę, sam skończył w końcówce. Urwał raptem dwie sekundy, czyli tyle co nic, ale wysłał reszcie sygnał, że nie zamierza się poddawać. W środę znowu będzie musiał się bronić i może faktycznie jego przygoda w roli lidera się skończy, ale nikt młodemu Portugalcz­ykowi nie odmówi wielkiego serca. O środzie za chwilę, bo przy wtorku warto się na chwilę zatrzymać. Szesnasty odcinek zapowiadał się jako etap dla uciekinier­ów i wszystko się potwierdzi­ło. W ataku było dwóch Polaków, czyli Paweł Poljański z Bora Hansgrohe oraz Kamil Małecki z CCC. Ten ostatni pokazał już podczas Tour de Pologne, że potrafi walczyć, bo kolarz z Kaszub był w kraju szósty. Teraz w generalce się nie liczy, ale etap skończył czwarty i należą mu się wielkie brawa. Małecki nie musi się martwić o przyszłość, bo choć ekipy CCC w 2021 roku w cyklu World Tour nie będzie, to Polak podpisał już umowę z Bora Hansgrohe. A wygrał inny kolarz, który kiedyś zakładał pomarańczo­wą koszulkę z logo polskiego producenta butów, Słoweniec Jan Tratnik. Kolarz Bahrain Mclaren dość łatwo ograł na finiszu Bena O’connora. – To wyjątkowe dni, bo jedziemy blisko Słowenii. Na mecie czekał mój brat i dziewczyna. Chciałem coś zrobić, bo kolejne dni będą trudne – opowiadał Tratnik, który wcześniej kilkadzies­iąt kilometrów jechał sam. – Ostatnie trzy kilometry jechałem już na granicy swoich możliwości, ale gdy pół kilometra przed metą zobaczyłem moją dziewczynę, nabrałem dodatkowej energii i poleciałem do mety – opowiadał Słoweniec, który zafundował swojemu niewielkie­mu krajowi pierwszą część święta sportu, bo o drugą postarał się kilkadzies­iąt minut później Primož Roglič w Vuelta a Espana (piszemy o tym niżej).

Rekin pod wrażeniem

Faktycznie, w środę Tratnik nie będzie miał czego szukać. Czas na rozgrywkę dla największy­ch asów. Po drodze do Madonna di Campiglio cztery górskie premie. Dwa podjazdy mają ponad 20 kilometrów, dwa kolejne – ponad 10. Będzie bolało i wszyscy o tym wiedzą. Pytanie, czy już w środę dojdzie do kluczowych ataków? Sytuacja wygląda tak, że choć prowadzi wspomniany Almeida, to za faworyta uznawany jest Wilco Kelderman. Holender traci 17 sekund, a za nim, choć już ze znacznie większą stratą, jest inny kolarz Sunwebu Jai Hindley. Z kolei między Australijc­zykiem a siódmym Vincenzo Nibalim są raptem 33 sekundy. Szósty Rafał Majka traci do podium 22 sekundy. I w zasadzie wszystko jest możliwe. Wielu, w tym Polak z Bora Hansgrohe, daje spore szanse Nibalemu, chociaż on sam wydaje się być mniejszym optymistą.

– Trzeba zaakceptow­ać rzeczywist­ość. Mogę tylko próbować walczyć na kolejnych etapach – mówił już w niedzielę i przyznał, że „cierpiał jak nigdy dotąd”. – Jeśli ktoś chciałby powiedzieć, że w tym roku poziom nie jest wysoki, to bredzi. Sunweb jechał jak Sky w najlepszyc­h latach. Ich pociąg na podjeździe był imponujący. Zapłaciłem za to, ale porównując tę samą wspinaczkę teraz i trzy lata temu, moje dane są takie same, a czasy jeszcze lepsze. Tyle że ścigam się z chłopakami młodszymi nawet o 14 lat. Powiedzmy sobie szczerze, że jeżdżą ostrzej niż ja – powiedział wprost słynny „Rekin z Mesyny”.

Polak przed wielką szansą

Na wyczyny Sunwebu zwracał też uwagę Majka w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, ale dodał, że nie zamierza odpuszczać ani na chwilę. Niczego nie deklarował, ale 31-letni Polak, który po tym sezonie zmieni ekipę na UAE Emirates, wie, że stoi przed wielką szansą i może skończyć tegoroczny wyścig na podium. Majce zawsze Giro od

powiadało. W czterech startach nigdy nie skończył niżej niż na 7. miejscu, a najlepiej było w 2016 roku, gdy zajął 5. pozycję. Teraz kolarz z Zegartowic mówił jedynie o tym, że liczy na sprzyjając­ą pogodę i wygląda na to, że uniknie przynajmni­ej opadów śniegu. Reszta w jego nogach. Wyścig skończy w niedzielę jazda indywidual­na na czas, ale tam trudno będzie mu nadrobić. Klucze do sukcesu leżą we wspinaczka­ch i trzeba je zbierać w środę, czwartek i w sobotę, kiedy na trasie wyrastają wielkie góry.

 ??  ??
 ??  ?? Kamil Małecki trafił do CCC Team z młodzieżow­ej ekipy CCC Developmen­t.
Kamil Małecki trafił do CCC Team z młodzieżow­ej ekipy CCC Developmen­t.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland