Przeglad Sportowy

To przeklęte nazwisko

Petar Mamić chce za wszelką cenę udowodnić, że jest dobrym piłkarzem.

- Jakub RADOMSKI @Kubaradoms­ki

Zapalenie kości dolnej części miednicy było bolesne i ciągnęło się tygodniami. Petar Mamić, wówczas podstawowy lewy obrońca Rijeki, musiał z tego powodu zrezygnowa­ć z gry w mistrzostw­ach Europy do lat 21 w 2019 roku, o których marzył. – To był spory cios. Ale najgorsze w mojej karierze miało dopiero nadejść – opowiada nam Mamić, który w sobotę został oficjalnie przedstawi­ony jako nowy zawodnik Podbeskidz­ia Bielsko-biała.

Niepotrzeb­ni

Choć na początku sezonu 2019/20 był zdrowy, przestał grać w lidze. Gdy słoweński trener Simon Rožman dał mu szansę w pucharze kraju, Mamić, występując na lewej obronie, w obu spotkaniac­h strzelił po golu. W końcu wybiegł w pierwszym składzie w lidze, ale padło na starcie z Dinamem Zagrzeb, które Rijeka w fatalnym stylu przegrała u siebie aż 0:5. Niedługo po nim Mamić oraz dwaj inni piłkarze – Roberto Punčec i grający dziś w Zagłębiu Lubin Lorenco Šimić – usłyszeli od działaczy, że są niepotrzeb­ni. Zostali usunięci z pierwszej drużyny, nie mogli z nią trenować, Rijeka nie miała drugiego zespołu, a wszyscy trzej byli już za starzy, by ćwiczyć z młodszym rocznikiem.

– To była absurdalna sytuacja. Nie sądzę, by chodziło o ten jeden konkretny mecz z Dinamem. Być może był to pretekst, ale ja w tamtym spotkaniu nie grałem gorzej od kolegów z drużyny, a Roberto i Lorenco w ogóle nie wystąpili. Mogłem walczyć o swoje prawa, ale niektórzy przypięlib­y mi łatkę złego człowieka, a ja taki nie jestem. Dlatego pogodziłem się z sytuacją i znalazłem nowy klub – opowiada zawodnik.

Dalecy krewni

To nie była pierwsza sytuacja, w której Mamić poczuł, że życie piłkarza nie zawsze jest usłane różami. Gdy na początku 2014 roku 17-letni Petar usłyszał od ówczesnego trenera Dinama Zorana Mamicia, że w meczu pierwszej kolejki przeciwko NK Istra zagra w wyjściowym składzie, był w siódmym niebie. Miało się spełnić jedno z marzeń i to w tak młodym wieku. Petar pochodzi z Zagrzebia i od piątego roku życia, kiedy rozpoczął treningi w akademii Dinama, marzył tylko o tym, by wystąpić kiedyś w pierwszym zespole. Jego ojciec, Ivica, też przez lata występował w kolejnych rocznikach tego klubu, ale w wieku 18 lat musiał dać sobie spokój z grą w piłkę po poważnej kontuzji kolana. Może więc syn spełni rodzinne marzenie?

Petar: – Czułem, że rozegrałem wtedy dobre spotkanie. To trochę smutne, że było ono moim pierwszym i zarazem jedynym meczem ligowym dla ukochanego klubu. Nawet chorwaccy dziennikar­ze byli zaskoczeni, że kariera Mamicia na wczesnym etapie trochę się załamała. Robert Šola ze „Sportskich novosti” pisał na początku 2017 roku, że Petar był przez lata uważany w akademii Dinama za najlepszeg­o lewego obrońcę swojej generacji. A jednak nie przebił się na stałe do pierwszej drużyny. Były kolejne spotkania w drugim zespole i wypożyczen­ie do NK Lokomotiva, innego klubu z Zagrzebia. Šola sugerował, że trenerzy nie byli czasami zadowoleni z zaangażowa­nia Mamicia. Dodawał też, że piłkarz musiał mierzyć się z dziwnymi opiniami i dużymi oczekiwani­ami. Sam Petar wypowiada się w tym tekście w taki sposób: – To nieprawda, że brakowało mi ambicji. Myślę, że jednym z problemów było moje nazwisko, które wiele razy stawało się obciążenie­m. Zdravko i Zoran Mamić to bracia, których w Chorwacji nie trzeba przedstawi­ać. Ten drugi był trenerem Dinama, który na początku postawił na Petara, a Zdravko to wieloletni działacz, były dyrektor wykonawczy klubu i agent piłkarski, który obrażał dziennikar­zy, groził im, dopuszczał się też oszustw przy transferac­h, za co w końcu został skazany. Część osób wciąż uważa go za człowieka, który zbudował wielkość Dinama, ale wielu Chorwatów go wręcz nienawidzi. – Podobno jesteśmy dalekimi krewnymi, bo część mojej rodziny, podobnie jak oni, też pochodzi z bośniackie­j wsi Zidine. Nie znaliśmy się wcześniej, a mimo to często spotykałem się z opiniami, że skoro mamy to samo nazwisko, to na pewno jestem dla nich kimś bliskim, ich człowiekie­m. To mi nie pomagało w karierze. W Dinamie długo czekałem na kolejną szansę. Byłem cierpliwy, grałem w rezerwach.

W końcu poczułem, że dłużej tego nie wytrzymam i zdecydował­em się na transfer do Włoch – wspomina Petar.

We Włoszech nie wyszło

Miał oferty, m.in. z Cagliari, ale w 2017 roku zdecydował się na Frosinone, które spadło z Serie A i chciało jak najszybcie­j wrócić do elity. We Włoszech spędził pół roku, wystąpił tylko w drużynie młodzieżow­ej, ale nie żałuje tamtego kroku. – Trafiłem do świetnie zorganizow­anego i ambitnego klubu. Była w nim duża konkurencj­a i na początku nie przebiłem się do pierwszej drużyny. Włosi widzieli we mnie gracza z dużym potencjałe­m, który przyda się w przyszłośc­i. Zrobiono wiele, by awansować, ale Frosinone miało pecha i przegrało baraże o Serie A, co miało wpływ na mój powrót do Chorwacji – opisuje piłkarz. Po Włoszech przyszedł czas na Polskę. We wrześniu ubiegłego roku Mamić, którym interesowa­li się też działacze Cracovii, podpisał umowę z Rakowem Częstochow­a. Było podobnie jak we Włoszech – nie zagrał w pierwszej drużynie w meczu o stawkę. Słyszymy, że nie wpasował się w specyficzn­e ustawienie drużyny Marka Papszuna, grającej trójką obrońców i dwoma

wahadłowym­i. W Chorwacji Mamić najczęście­j występował jako jeden z czterech obrońców. Co na to sam zawodnik? – Kiedy Raków po mnie sięgał, słyszałem: „Będziesz dla nas pierwszą opcją”. Przyjechał­em i rozegrałem 45 minut w sparingu. W lidze nie dostałem szansy. Z jednej strony trochę to rozumiałem, bo zespół grał dobrze i zwyciężał, a w takiej sytuacji nie zmienia się za wiele, ale z drugiej brakowało mi szczerej informacji, dlaczego nie dostaję nawet kilkunastu minut – tłumaczy Mamić.

Gdy dowiedział się o zaintereso­waniu Podbeskidz­ia, był zdecydowan­y odejść, a działacze Rakowa nie robili problemów. W klubie z Bielska-białej powinien być podstawowy­m zawodnikie­m, bo Kacper Gach, z którym rywalizuje o miejsce na lewej obronie, jesienią nie prezentowa­ł się dobrze. – Trafiłem do ostatniego zespołu ligi, ale mamy nowego trenera i nowych graczy, a z tego, co słyszę, dojdą kolejni. Polska liga tym się różni od chorwackie­j, że tutaj każdy może wygrać z każdym, a nam nawet jedno zwycięstwo może wiele dać. Moja kariera miała już trochę zakrętów, dlatego ludzie mogą mnie różnie odbierać. W Podbeskidz­iu chcę pokazać, że jestem dobrym piłkarzem – kończy Mamić.

 ??  ?? W sparingu z Opavą (1:0) Mamić wybiegł w podstawowy­m składzie i rozegrał 45 minut. Był zadowolony ze swojego występu.
W sparingu z Opavą (1:0) Mamić wybiegł w podstawowy­m składzie i rozegrał 45 minut. Był zadowolony ze swojego występu.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland