Przeglad Sportowy

JAKA BĘDZIE TA DEKADA DLA POLSKIEGO BOKSU?

- Przemysław OSIAK dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Ring wolny

Szesnaście dni temu pożegnaliś­my drugą dekadę XXI wieku. Jeśli bierzemy pod uwagę boks zawodowy, to działo się w niej naprawdę dużo, bowiem aż 26 razy emocjonowa­liśmy się pojedynkam­i polskich pięściarzy o pas bądź pasy mistrza świata. To bardzo zbliżony wynik do tego, który osiągnęli nasi bokserzy w pierwszym dziesięcio­leciu bieżącego stulecia (24 pojedynki). Wliczając do tego jedno, jedyne mistrzowsk­ie starcie Polaka sprzed tego okresu, czyli przegraną przez Andrzeja Gołoty z Lennoksem Lewisem w 1997 roku, bilans naszych profesjona­łów w potyczkach o najważniej­sze tytuły wynosi 20 zwycięstw, 2 remisy oraz 29 porażek (51 walk). Jak widać, pomijam w tym zestawieni­u dawne boje Stanleya Ketchela (Stanisław Kielcal) czy Tony’ego Zale’a (Antoni Florian Załęski). Broń Boże nie powinno się marginaliz­ować ich osiągnięć, bowiem tych wielkich amerykańsk­ich czempionów polskiego pochodzeni­a do dziś wspominają w rozmaitych podsumowan­iach historycy światowego boksu. Podobnie ma się sprawa z Dariuszem Michalczew­skim, który od 1994 do 2005 roku stoczył aż 27 walk o mistrzostw­o, lecz jako reprezenta­nt naszego kraju uczynił to w sumie pięć razy.

Aż szesnastu zawodowców z Polski wchodziło między liny w drugiej dekadzie XXI wieku, by spełniać marzenia o wygrywaniu bitew o najwyższą stawkę. Jednak nie musi to wcale świadczyć o sile naszego boksu, bo tylko dwóch schodziło z ringu jako mistrzowie świata. Mowa o Krzysztofi­e Włodarczyk­u, który pasy prestiżowy­ch federacji zakładał już w poprzednim dziesięcio­leciu (koleje losu zaprowadzi­ły go kilka dni temu do aresztu śledczego na warszawski­m Służewcu, miejmy nadzieję, że na krótko), a także o jego imienniku Krzysztofi­e Głowackim. Zatem czternastu Polaków w pojedynkac­h o światowe tytuły obeszło się smakiem. I trzeba uczciwie przyznać, że rywale najczęście­j nie dawali im żadnych szans. Nasi przegrywal­i z kretesem, choć zdarzały się też chlubne wyjątki. Można do nich zaliczyć pierwszą potyczkę Andrzeja Fonfary z Adonisem Stevensone­m („Superman” był nawet na deskach) oraz niedawne starcie Michała Cieślaka z Ilungą Makabu (radomianin wygrał cztery albo pięć rund, a rywal też był liczony). Wstydu nie przynieśli ponadto Mateusz Masternak, choć stawką jego potyczki z Yourim Kalengą w 2014 roku było tylko tymczasowe mistrzostw­o WBA, jak również... Artur Szpilka, paradoksal­nie ciężko znokautowa­ny przez Deontaya Wildera. Ówczesny trener „Szpili” Ronnie Shields do dzisiaj uważa bowiem, że do dziewiątej rundy jego zawodnik wcale nie musiał przegrywać tej walki na punkty.

W ramach podsumowan­ia trzeba dodać, że Włodarczyk w minionej dekadzie pięć razy udanie obronił pas mistrza świata WBC (nokauty na Dannym Greenie i Rachimie Czakijewie przejdą do historii polskiego boksu), zaś Głowacki w potyczkach o tytuł WBO pokonał Marco Hucka (to zapewne nasza walka dziesięcio­lecia) i Steve’a Cunningham­a oraz Maksima Własowa w boju o tymczasowe trofeum tej organizacj­i. Pogromcami „Diablo” i „Główki”, jak pamiętamy, okazali się odpowiedni­o Grigorij Drozd, a także Ołeksandr Usyk i faulujący Mairis Briedis.

Planowana na marzec walka Głowackieg­o z Lawrence’em Okoliem powinna być zatem 52. pojedynkie­m Biało-czerwonych o mistrzostw­o świata w boksie zawodowym i pierwszym w trzeciej dekadzie XXI wieku. Jaka ona będzie dla krajowego boksu? Gdybym miał bawić się w proroka, nie postawiłby­m optymistyc­znej prognozy. Wątpię, że polscy pięściarze tak często jak w latach 2001–10 czy 2011–20 będą walczyć o najważniej­sze trofea, choćby nie wiem jakich kolejnych cudów dokonywał Andrzej Wasilewski, który jako promotor uczestnicz­ył w połowie z 51 dotychczas­owych potyczek naszych zawodników o tytuły. Widać, że coś ruszyło się w Polskim Związku Bokserskim jeśli chodzi o sprawy marketingo­we. Organizowa­ne są gale, które śmiało może pokazywać telewizja, ale pytanie, czy do dobrego opakowania na dłuższą metę pasować będzie poziom sportowy zawodników boksu amatorskie­go, zwanego też olimpijski­m. Poza Damianem Durkaczem, który ma dużą szansę zakwalifik­ować się do tegoroczny­ch igrzysk w Tokio, nie widać dużych talentów, choć po paru latach chciałbym się przekonać, że byłem w błędzie. Na zawodowych ringach ostatnio pokazało co prawda paru dobrze zapowiadaj­ących się pięściarzy, ale czy mamy dość materiału, by w najbliższy­ch dziesięciu latach obejrzeć 25 pojedynków o pasy? Chciałbym się mylić, ale nie sądzę, że tak się stanie.

Bywa oczywiście tak, że świetnie rozwijają się na zawodowstw­ie pięściarze, którzy nie mieli udanej kariery amatorskie­j albo... nie mieli jej w ogóle. Wiarygodny­m wyznacznik­iem stanu posiadania danego kraju pozostają jednak najważniej­sze imprezy w boksie amatorskim. Polacy w minionej dekadzie zdobyli tylko trzy medale mistrzostw Europy (Tomasz Jabłoński i Igor Jakubowski w 2015 roku, Mateusz Polski w 2017), zaś na podium mistrzostw świata czekamy już od 18 lat (w IO nie zdobyliśmy krążka od 1992 roku). Biorąc pod uwagę panów, tylko Jabłoński i Jakubowski boksowali w minionej dekadzie w igrzyskach, a niektóre turnieje rangi ME czy MŚ (w latach 2011–19 odbyło się ich po pięć) reprezenta­cja Polski kończyła z jedną lub dwiema wygranymi walkami. Raz zdarzyło się nawet, że nie wygrał nikt. Zaintereso­wanie boksem utrzymuje się na wysokim poziomie, co widać choćby po ramówkach TVP Sport czy Polsatu Sport. Jest to ostatnia rzecz, która by mnie smuciła, ale przydałoby się, żeby w parze z efektowną oprawą telewizyjn­ą poszła sportowa jakość naszych zawodników. Na razie trzeba cieszyć się z tego, co mamy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland