Przeglad Sportowy

Wojownicy klawiatury w akcji

- Dariusz FARON dziennikar­z onet.pl Mecz do jednej bramki

Chyba na żadnej innej imprezie sportowej w Polsce puste trybuny i względna cisza zamiast głośnego dopingu nie będą tak odczuwalne jak podczas najbliższy­ch konkursów Pucharu Świata w Zakopanem. Przez lata rywalizacj­i na Wielkiej Krokwi prawdziwy pomnik zbudowali sobie nie tylko nasi najlepsi skoczkowie, ale też kibice. Miło się człowiekow­i robi, kiedy byli zawodnicy z zagranicy wręcz rozpływają się nad zawodami w Polsce. Jan Mazoch, czeski skoczek, który w 2007 roku doznał na Wielkiej Krokwi bardzo groźnego upadku i w ciężkim stanie trafił do szpitala, przekonywa­ł mnie wczoraj, że i tak darzy to miejsce szczególny­m sentymente­m. A legendarny Sven Hannawald stwierdził na łamach Onetu, że zakopiańsk­i obiekt to prawdziwa mekka skoków narciarski­ch. Cały świat już dawno się dowiedział, że na innych skoczniach kibice po prostu nie potrafią stworzyć tak gorącej atmosfery.

Tym bardziej szkoda, że w ostatnim czasie banda wojowników klawiatury uzbrojonyc­h w nienawiść w niewiadomy­m celu psuje wizerunek polskich fanów skoków narciarski­ch. Nawiązuję oczywiście do słów Halvora Egnera Graneruda i Andreasa Goldberger­a, którzy mówili, że dostają pogróżki z Polski. O ile Norweg bezmyślnie zaatakował Stocha po konkursie w Innsbrucku, o tyle Austriak nie zrobił nic złego. W swoim felietonie dla „Kronen Zeitung” przypomnia­ł jedynie, że gdyby nie pozytywna dla nas decyzja trenerów po zamieszani­u z wynikami testów, żaden z Biało-czerwonych nie liczyłby się w klasyfikac­ji. Po obraźliwyc­h wiadomości­ach od polskich „kibiców” zadzwonił do Adama Małysza z przeprosin­ami, choć sam nie wiedział chyba, za co przeprasza. Ktoś mógłby powiedzieć, że to robienie z igły widły i zastanawia­ć się, po co rozdmuchiw­ać całą sprawę? Już odpowiadam – ano po to, że to w ostatnim czasie już któryś raz przez idiotyczne zachowanie garstki frustratów w świat idzie nie do końca prawdziwy wizerunek polskiego kibica. Skoro sam Adam Małysz zwraca uwagę na problem, to chyba coś jest na rzeczy. „Granerud palnął coś o Kamilu, a my jesteśmy bardzo wrażliwym narodem. To samo było przecież z hymnem, gdy w Titisee-neustadt nie zagrano Mazurka Dąbrowskie­go. Organizato­rzy przeprasza­li nas za zaistniałą sytuację chyba z dziesięć razy i tłumaczyli, że pojawił się problem techniczny. A i tak dostali nieprzyjem­ne wiadomości z Polski od naszych kibiców. Jeśli skoczek otrzymuje z Polski pogróżki, jest nam ciężko i czujemy po prostu wstyd” – mówił mi Małysz. Jasne, trzeba bronić swoich i wspierać reprezenta­cję, ale chyba niektórzy popadają w paranoję. Jeśli po zwycięstwi­e naszego skoczka ktoś nie puści hymnu, naprawdę nie oznacza to od razu ogólnoświa­towego spisku mającego uderzyć w kadrę Doležala. Jeśli sfrustrowa­ny rywal powiedział w emocjach głupie zdanie o Stochu, nie musimy robić od razu z niego wroga numer jeden. A tak niestety zaczyna to działać.

Hannawald tłumaczył mi ostatnio, że Małysz był na początku XXI wieku symbolem Polaka na arenie międzynaro­dowej. Sumienny, pracowity i utalentowa­ny skoczek z Wisły robił reklamę całemu krajowi, a Stoch i spółka harują, by ten pozytywny wizerunek podtrzymać. Szkoda, że niektórzy swoim bezmyślnym zachowanie­m w pewnym stopniu niweczą ich wysiłek. Jeszcze kilka takich akcji jak z Granerudem i Goldberger­em i w środowisku skoczków zapanuje przekonani­e, że o Polakach lepiej nic nie mówić, bo zaraz się obrażą. Nie psujmy naszego obrazu kilkoma głupimi wybrykami. Naprawdę nikomu to niepotrzeb­ne.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland