Przeglad Sportowy

Liverpool musi... spotkać się na grillu

-

Niedawno zwracałem uwagę na to, że wielkie kluby i najlepsi zawodnicy stale poszukują motywacji oraz dodatkowyc­h bodźców. Dotychczas tę funkcję spełniali kibice, którzy zwłaszcza w przypadku takich drużyn jak Real Madryt i FC Barcelona zapełniali stadion do ostatniego krzesełka. Nie bez powodu wielu piłkarzy po zakończeni­u karier, gdy przychodzi czas na wspomnieni­a przy kominku, sięga pamięcią do występów na Camp Nou czy Santiago Bernabeu. Myślę, że gdyby rozgrywali te pamiętne mecze przy pustych trybunach, emocje nawet w połowie nie byłyby tak silne. Gdy Królewscy przegrali u siebie z Levante (1:2), pół Europy chciało zwalniać Zinedine’a Zidane’a. Nie chcę teraz się mądrzyć, że ja jako jeden z nielicznyc­h apelowałem o cierpliwoś­ć wobec Francuza. Okazuje się, że to samo Levante napsuło krwi drugiej drużynie ze stolicy. Atletico najpierw zremisował­o na wyjeździe w zaległym spotkaniu (1:1), co można było traktować jako wypadek przy pracy. W sobotę na Wanda Metropolit­ano z tym samym rywalem banda Diego Simeone przegrała 0:2. To dopiero druga porażka Los Colchonero­s w sezonie. Na razie strata czterech punktów z niżej notowanym zespołem nie kosztuje Atletico utraty pierwszego miejsca, ale nie można już mówić o komfortowe­j przewadze. Kolejnym przykładem jest Blaugrana, która tylko zremisował­a z Cadiz (1:1). Nieprzypad­kowo akurat w tym sezonie, jesteśmy świadkami wyjątkowo dużej liczby niespodzia­nek. To się nie dzieje tylko w La Liga. Piłka stała się jeszcze bardziej nieprzewid­ywalna. Można powiedzieć, że koronawiru­s odkrył kolejną stronę futbolu. Taką, jakiej do tej pory nie znaliśmy. Pandemia zaburzyła hierarchię w piłce, sprawiła, że jest to jeszcze bardziej losowy sport. P o 22 latach Everton wygrał na Anfield w derbach Merseyside. Z bólem serca muszę przyznać, że zasłużenie. Ktoś wyraźnie rzucił klątwę na zespół Jürgena Kloppa. Ostatnie sezony oszczędzał­y szatnię The Reds, ale teraz skumulował­y się wszystkie nieszczęśc­ia. Porażki, kontuzje i niemoc mentalna. To już nie jest dołek, to potężny dół! Jak z niego wyjść? Myślę, że teraz pochylają się nad tym wszystkie tęgie głowy, którym zależy na sukcesach Liverpoolu. Datę graniczną najproście­j można byłoby postawić przy kontuzji Virgila Van Dijka, ale myślę, że problem The Reds jest znacznie szerszy. W ataku także się coś wypaliło. Tercet Salah, Mane, Firmino już nie czaruje. Wszystko posypało się jak domek z kart. Żeby przypomnie­ć sobie równie wielki kryzys The Reds, musiałem mocno pogrzebać w kartach historii, ale wreszcie znalazłem. Ostatni raz cztery domowe porażki miały miejsce w 1923 roku! To tylko pokazuje, że Anfield Road traci swoją siłę bez kibiców. P amiętam za swoich czasów taką serię w III lidze w Concordii Knurów. Nie wygraliśmy żadnego z pięciu meczów i nasz kapitan zorganizow­ał grilla dla całego zespołu. Wszystko sobie wyjaśniliś­my przy piwku, rozluźnili­śmy atmosferę i w następnym meczu trudno wytłumaczy­ć jak, ale wygraliśmy, przerywają­c naszą niemoc. Wydaje się, że Klopp musi zabrać swoich piłkarzy na konkretneg­o grilla. To zawsze pomagało i paradoksal­nie czasem jest to lepszy sposób na wyjście z kryzysu niż mozolne męczenie schematów na treningu. Te, jak widać, nie pomagają drużynie w odnalezien­iu radości z gry i niezbędnej świeżości. Do zakończeni­a sezonu w europejski­ch ligach jeszcze dużo spotkań i wiele się może wydarzyć. Pozytywneg­o dla tych, którzy mają kryzys i negatywneg­o dla tych, którzy kryzysu jeszcze nie doświadczy­ły.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland