Wzruszyły trenera
Szóste miejsce sztafety kobiet to najlepszy wynik reprezentacji Polski w MŚ w Pokljuce.
Takie momenty utwierdzają nas w przekonaniu, że warto. Emocji było aż zanadto i przy sztafecie nawet trener łezkę uronił – relacjonowała po sobotnich zmaganiach Kamila Żuk. Sztafeta kobiet zajęła szóste miejsce w Pokljuce w mistrzostwach świata i był to najlepszy wynik naszej reprezentacji w najważniejszej biathlonowej imprezie sezonu. Tylko raz w historii panie wywalczyły wyższą lokatę, kiedy w 2016 roku w Oslo ukończyły bieg sztafetowy na czwartym miejscu. W Pokljuce niewiele wskazywało na to, że wynik pań będzie aż tak satysfakcjonujący. Trener kadry kobiet Michael Greis długo szukał czwartej zawodniczki do sztafety, aż postawił na Annę Mąkę. Po drugie, sporo też rotował, jeśli chodzi o ustawienie, co niekoniecznie budziło aprobatę u zawodniczek, które przyznawały, że wolałyby biegać częściej w tej samej kolejności i nabierać rytmu. Plan wypalił i w Pokljuce Polki ukończyły rywalizację zaraz za czołówką. Złoto zdobyły Norweżki, srebro Niemki, a brąz Ukrainki. Rywalizację zaczęła Kinga Zbylut, która trzymała się szerokiej czołówki, zaś po niej wystartowała Monika Hojnisz-staręga, która jako jedyna z Polek była bezbłędna na strzelnicy. Biegnąca jako trzecia Kamila Żuk przekazywała zmianę Mące, gdy Biało-czerwone zajmowały trzecią pozycję. Mąka dobierała trzy razy i Polki ukończyły rywalizację jako szóste, ale to bardzo dobry wynik. – Czy dam radę? Czy się nadaję? Czy naprawdę należy mi się miejsce w tej sztafecie? Takich pytań w mojej głowie były tysiące. Wiem, że jestem solidnym strzelcem, ale czasami niestety presja bierze górę. Dlatego dziękuję trenerowi za szansę i wiarę we mnie – mówi Mąka. – Wiem, że każda z nas dała z siebie sto procent i przeżyła swój stres, ale też miała pełną mobilizację – dodaje Monika Hojnisz-staręga. Ona startowała jeszcze w niedzielnym biegu ze startu wspólnego, ale zajęła w nim dopiero 22. miejsce, bo pudłowała aż cztery razy.