ŁATWE TRIUMFY OSAKI I DJOKOVICIA
Japonka oraz Serb wygrali w Melbourne pierwszy tegoroczny turniej wielkoszlemowy. W finałach swoim rywalom nie oddali seta.
statnio w męskim tenisie różnica między pretendentami i starszymi
wydawała się zmniejszać i zacierać. Dominic Thiem wygrał US Open, Daniił Miedwiediew turniej Masters i 20 kolejnych spotkań, coraz częściej kły pokazywali też Stefanos Tsitsipas czy Alexander Zverev. Ale gdy nadszedł najważniejszy sprawdzian, wyczerpujący wielkoszlemowy bój na antypodach, wszystko wróciło na dawne tory. Znów triumfował jeden z gigantów. W dodatku nie dając żadnych szans najgroźniejszemu konkurentowi z młodego pokolenia.
Złote ręce Ulisesa
– Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie jak jazda kolejką górską. Chcę szczególnie podziękować tutejszemu kortowi centralnemu. Rod Laver Arena, z każdym rokiem kocham cię coraz bardziej. Ten romans wciąż się rozwija – śmiał się po spotkaniu Djoković, opowiadając o swym kilkunastoletnim związku z kortem centralnym w Melbourne Park. – Bardzo dziękuję też mojemu teamowi. Przede wszystkim Ulisesowi Badio za to, że pomógł mi uporać się z kontuzją mięśnia brzucha. Bez ciebie by mnie tutaj nie było – podkreślał zasługi swego fizjoterapeuty. Rzeczywiście, w pierwszej części imprezy wydawało się, że w tym sezonie może jej w ogóle nie skończyć. Złote ręce człowieka do zadań specjalnych okazały się jednak bezcenne.
Do tytułu przebił się przez ból i krytykę, która towarzyszyła mu także w Australii. Media zareagowały oburzeniem, gdy zażądał lepszych warunków dla tenisistów skierowanych na izolację. Próbowano zrobić z niego szwarccharakter, przypominając jego stanowisko w sprawie szczepionek i organizację czerwcowego Adria Tour. Nieskutecznie. Ostatecznie to on dostał owacje na stojąco, a rząd stanu Wiktoria, któremu działacze dziękowali za pomoc w organizacji zawodów, został wybuczany i wygwizdany.
Djoković tymczasem dostał mocne słowa wsparcia od swojego finałowego rywala. Po meczu opowiedział o nim bardzo osobiście jako o człowieku.
– W głowie mam teraz mój pierwszy trening z Novakiem w Monako. Znajdowałem się wówczas w okolicach 500. czy 600. miejsca w rankingu. On był już wówczas liderem, właśnie wygrał Wimbledon. Jedyną złą rzeczą, którą pamiętam, było to, że się spóźnił. Myślałem, że nie będzie się do mnie odzywał, bo znajdował się dla mnie na takim poziomie jak Bóg. Czułem się onieśmielony, sam milczałem. On tymczasem rozmawiał ze mną jak stary znajomy, skracał dystans i nic się od tego czasu nie zmieniło. Wciąż jest tym samym wspaniałym, dobrym
facetem i świetnym, niesamowitym tenisistą – powiedział Miedwiediew. Rosjanin dostał za to wystąpienie burzę braw. Globalnie Nole nigdy nie będzie pewnie tak kochany jak Federer czy Nadal, ale ci, którzy go bliżej znają, mówią o nim „supergość, kumpel i swój chłop”.
W finale nie do przejścia
Pokonanie Serba na antypodach jest tak samo trudne jak Rafaela Nadala na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu. Gdy przekroczy ćwierćfinał, staje się to wręcz niemożliwe. W półfinałach i finałach Australian Open Nole ma bilans 9–0. Za rok, jeśli turniej się odbędzie – ten przyniósł 100 mln dol. australijskich strat i organizatorzy przed kolejnym muszą zaciągnąć kredyt – stanie się zapewne jeszcze bardziej efektowny!