POKONAĆ GIGANTÓW!
W ćwierćfinałach Ligi Mistrzów ZAKSA gra dziś z obrońcą tytułu Cucine Lube, a do Bełchatowa przyjeżdża wielki Zenit Kazań z Bartoszem Bednorzem w składzie.
Zenit Kazań sześć razy wygrywał Ligę Mistrzów, a drugie miejsce wywalczone w tych rozgrywkach w 2019 roku potraktowano w stolicy Tatarstanu jako porażkę. – Ten zespół zbudowano za ogromne pieniądze z myślą o wygrywaniu wszystkich rozgrywek – mówi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów, która dzisiaj o godzinie 20.30 podejmie rosyjskiego giganta w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Champions League. O 18 we Włoszech rozpocznie się drugi ćwierćfinał z udziałem polskiego zespołu, w którym Cucine Lube Civitanova zmierzy się z Grupą Azoty ZAKS-Ą Kędzierzyn-koźle. O klasie rywala najlepiej świadczy fakt, że to właśnie Cucine Lube dwa lata temu pokonało w finale Ligi Mistrzów Zenit i w tegorocznych rozgrywkach broni tytułu (w poprzednim sezonie europejskie puchary zostały przerwane z powodu pandemii). – Los nie był dla nas łaskawy bo trafiliśmy na faworyta Ligi Mistrzów. Nie rozdzieramy jednak szat, podejmujemy wyzwanie – mówi prezes ZAKS-Y Sebastian Świderski, który w latach 2007–10 grał w Lube Banca Macerata (tak wtedy nazywało się Cucine Lube).
Wtedy też był to wielki zespół, ale nie miał takiego składu marzeń jak teraz. O sile mistrza Włoch i klubowego mistrza świata stanowią byli reprezentanci Kuby. Na skrzydłach punkty zdobywają Osmany Juantorena (obecnie kadra Włoch) i Joandry Leal (obecnie kadra Brazylii). Na środku szaleje Simon Aties Robertlandy, który po latach banicji wrócił do gry w zespole narodowym Kuby. Piłki wystawia świetny rozgrywający Argentyńczyk Luciano De Cecco, a w ataku gra reprezentant Luksemburga z polskim paszportem Kamil Rychlicki. Cucine Lube prowadzi od dwóch lat Ferdinando De Giorgi, który w 2018 roku po otrzymaniu oferty z Civitanovy bez chwili zawahania porzucił Jastrzębski Węgiel w trakcie sezonu i przeniósł się do Serie A. – Dostałem ofertę życia. Takim klubom jak Cucine Lube się nie odmawia – tłumaczył były selekcjoner reprezentacji Polski i mistrz Polski z ZAKS-Ą i wyjechał, narażając się wielu osobom. No ale niecodziennie dostaje się propozycję z siatkarskiego Realu Madryt.
Kto, jeśli nie ZAKSA?
ZAKSA, choć wygrała grupę i w losowaniu naprawdę miała prawo liczyć na znacznie więcej szczęścia, stanęła zatem przed zadaniem, z jakim w tym sezonie jeszcze się nie mierzyła. Kędzierzynianie rozbijają kolejnych rywali w Pluslidze, a w grupie A Champions League stracili zaledwie dwa sety ze Skrą Bełchatów. Mistrzowie Polski zbierają zasłużone komplementy, bo prezentują wyrafinowaną i skuteczną siatkówkę. Pytanie, czy w starciu z gwiazdami Cucine Lube wystarczy im doświadczenia i jakości. – Benjamin Toniutti czy Paweł Zatorski z niejednego siatkarskiego pieca chleb jedli i nie muszą mieć kompleksów przed włoskim zespołem. Kamil Semeniuk nigdy wcześniej nie grał jednak w meczu o tak wysoką stawkę. Dla niego i kilku innych zawodników ZAKS-Y konfrontacja z Cucine Lube będzie prawdziwą próbą i trudnym wyzwaniem – mówi trzykrotny wicemistrz Europy Wojciech Drzyzga. Kto jednak, jeśli nie ZAKSA, ma prawo marzyć o zdobywaniu europejskich szczytów? Niżej stoją akcje PGE Skry, która do ćwierćfinału Ligi Mistrzów awansowała z drugiego miejsca w grupie, a na krajowym podwórku radzi sobie znacznie poniżej oczekiwań – odpadła z Pucharu Polski, w Pluslidze doznała już jedenastu porażek. Przed starciem z Zenitem przegrała z Treflem Gdańsk i Asseco Resovią. – Wszyscy postawili już na nas krzyżyk, ale ja wierzę w potencjał tej grupy. Nasza szansa tkwi w fakcie, że to Zenit jest faworytem. On musi awansować, my możemy. Zagramy tak, jak w Pluslidze wiele zespołów przeciwko nam, z pełnym ryzykiem i odważnie. Jeśli uda się pokonać Zenit, drużyna może się przełamać – przekonuje Konrad Piechocki. Realnie podchodzi jednak do zadania czekającego dziewięciokrotnych mistrzów Polski. – To starcie Dawida z Goliatem, przede wszystkim jeśli chodzi o budżety. Nie po to Zenit ściąga za wielkie pieniądze gwiazdy, żeby odpadać w ćwierćfinale – mówi szef klubu.
Bitwa, wręcz wojna
Możliwości finansowe rosyjskiego giganta są rzeczywiście niebotyczne. Zenit właściwie nie ma budżetu, a właściciele klubu wydają tyle kasy, ile potrzeba. Nieoficjalnie mówi się, że ściągnięty do Kazania przed sezonem Bartosz Bednorz dostał roczną pensję sięgającą 900 tysięcy euro. Gdy w 2018 roku wyjeżdżał z Bełchatowa do Modeny
na podbój Europy, o takich zarobach pewnie nawet nie marzył. Z drugiej strony polskie zespoły sroce spod ogona też nie wypadły – PGE Skra już po raz czternasty występuje w Lidze Mistrzów, dwa razy zdobywała w tych rozgrywkach brązowe medale, a w 2012 roku w wielkim finale przegrała z... Zenitem po dramatycznym tie-breaku i ewidentnym błędzie sędziego przy piłce meczowej. W tym sezonie w Skrze grają reprezentanci Iranu (Milad Ebadipour), USA (Taylor Sander) i Polski. – Ostatnio przegraliśmy kilka meczów, ale teraz jest dobry moment, żeby coś zmienić – mówi Ebadipour. – To będzie bitwa, wręcz wojna! Wierzę, że możemy wygrać – dodaje Sander. Historia nie przemawia na korzyść polskich zespołów. Bełchatowianie sześciokrotnie walczyli w Lidze Mistrzów z Zenitem i choć wygrali dwa mecze, oba w Kazaniu, zawsze odpadali z rywalizacji. – Czas na pierwsze zwycięstwo w Polsce – mówi Piechocki. ZAKSA z Cucine Lube ma jeszcze gorszy bilans, bo przegrała z włoskim gigantem wszystkie trzy spotkania. W 2018 roku Cucine Lube pokonało kędzierzynian
ZAKSA i PGE Skra rywalizowały w grupie A Ligi Mistrzów. Kędzierzynianie wygrali 3:0 i 3:2, a w ćwierćfinale trafili na Cucine Lube. Bełchatowianie awansowali do play-off jako jeden z trzech najlepszych zespołów z drugich miejsc.