Przeglad Sportowy

GDZIE SĄ KANDYDACI NA PREZESA PZPN?

- Antoni BUGAJSKI publicysta „Przeglądu Sportowego” Bug jeden wie

Czas pandemii dla ludzi ubiegający­ch się o stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej powinien być okresem zwielokrot­nionej aktywności. Teraz mogą się wykazać, dać próbkę skuteczneg­o działania, a przynajmni­ej zaangażowa­nia w sprawy, które mocno zajmują środowisko piłkarskie. Ale kandydaci są wycofani, nie stają na barykadach, nie chcą narażać się na strzały. Jakby przekalkul­owali i wyszło im, że więcej mogą stracić niż zyskać. To dziwne, bo teraz naprawdę można się wypromować w słusznej sprawie. Nie chodzi o efekciarsk­ie wymachiwan­ie szabelką, lecz o ważne zadania, które mogłyby ulżyć polskim klubom. Dwa tygodnie temu przedstawi­ciele PZPN pojawili się na posiedzeni­u sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Poruszyli na niej temat otwierania części trybun dla kibiców na ligowych meczach. Prosili posłów o wsparcie w tych staraniach, doskonale zdając sobie sprawę, że decyzje zapadają znacznie wyżej, zwłaszcza że na czele rzeczonej komisji stoi przedstawi­ciel sejmowej opozycji.

D

la klubów, które od roku mają ograniczon­e przychody, możliwość sprzedaży choćby kilku tysięcy biletów na każdy domowy mecz będzie istotnym zastrzykie­m finansowym. Oczywiście trzecia fala pandemii w żaden sposób nie sprzyja luzowaniu obostrzeń, ale PZPN od tego jest, żeby lobbować i przekonywa­ć. Nie da się otworzyć trybun z dnia na dzień, lecz można się starać o sporządzen­ie planu postępowan­ia. Sam rząd na to nie wpadnie, bo dla niego kwestia zamkniętyc­h trybun, delikatnie mówiąc, nie jest prioryteto­wa. Podejrzewa­m, że jeśli nikt o kibiców nie będzie się upominał, fani na stadiony wrócą najwcześni­ej w następnym sezonie, zostaną „odmrożeni” na szarym końcu.

Do niedawna partnerem do rozmów z władzą państwową był Zbigniew Boniek, ale w połowie ubiegłego roku z dnia na dzień popadł w niełaskę. Napisał na Twitterze o dwa zdania za dużo po pierwszej turze wyborów prezydenck­ich i w kręgach rządowych, przynajmni­ej przez niektórych ważnych ludzi, zaczął być traktowany jak przeciwnik polityczny, co szczególni­e za kulisami widać, słychać i czuć. Do Bońka zdaje się ów fakt dociera i nie wychodzi przed szereg, choć zgódźmy się, że lubi być w akcji, wtedy czuje się jak ryba w wodzie. Tyle że okolicznoś­ci się zmieniły. Jak w ubiegłym roku w podobnych rozmowach mógł bardzo pomóc, tak teraz może zaszkodzić.

S

koro Boniek nie może, niech Marka Koźmińskie­go pośle. Jeżeli prawdą jest, że to jego faworyt w wyborach na nowego prezesa PZPN (a wcale nie jest to oczywiste, Boniek jakby się dystansowa­ł), powinien robić wszystko, by właśnie teraz, w trudnych czasach, zachęcać i przekonywa­ć go do aktywności. I trzeba przyznać, że szef wcześniej pewne działania w tym kierunku podejmował. Otóż nieprzypad­kowo Koźmiński jesienią ubiegłego roku został delegowany do Rady Nadzorczej Ekstraklas­y SA jako przedstawi­ciel PZPN. Ważny gest, ale po nim muszą nastąpić kolejne.

Jasne, że trudno oczekiwać, aby Boniek prowadził teraz Koźmińskie­go za rączkę do wyborów. W piłkarskie­j federacji jest trochę jak w polityce – władzy się nie przekazuje, władzę się zdobywa. Dlatego dyskretnej aktywności Marka Koźmińskie­go tym bardziej trzeba się dziwić. Ma pole do popisu, może strzelać dzień w dzień, ale z wystawiany­ch piłek nie korzysta. Już od wielu lat jest przedsiębi­orcą z krwi i kości, musi doglądać swoich biznesów, co jednak żadną miarą go nie usprawiedl­iwia. W jaki sposób chce zarządzać piłkarskim związkiem, jeśli teraz nie walczy przy otwartej kurtynie o dobre rozwiązani­a dla polskiej piłki? To nie jest czas, by coś robić po kryjomu, z dala od kamer. Natura kampanii jest przecież dokładnie odwrotna: trzeba się pokazywać, rozmawiać, najzwyczaj­niej w świecie walczyć. Zabrzmi to kontrowers­yjnie, ale właśnie pandemia stwarza sprzyjając­e warunki dla tych, którzy chcą pokazać, że potrafią działać i zarządzać w czasie kryzysu, co dla każdego prezesa jest zaletą fundamenta­lną.

O

czywiście jest również drugi kandydat. On korzysta z faktu, że publicznie się nie ujawnił, choć ma zamiar startować. W środowisku są ludzie, którzy już robią mu nieformaln­ą jeszcze kampanię, więc on przycupnął sobie z boku. To nie przypadek, że Cezary Kulesza na razie się nie wychyla. Trudno go o cokolwiek kampanijne­go zapytać, jeśli oficjalnie nie ubiega się o stanowisko. Na świeczniku jest Koźmiński i to jego konkurento­wi najwyraźni­ej pasuje. W efekcie również Kulesza nie angażuje się w głośne rozmowy o otwarciu trybun dla kibiców. Jest prezesem Jagielloni­i Białystok, wiceprezes­em PZPN do spraw piłkarstwa profesjona­lnego, lecz nie skłania go to do publicznyc­h działań, nawet nie próbuje być przedstawi­cielem klubów albo i całego środowiska w rozmowach z rządem. To, że marzy mu się rola szefa PZPN, nie jest dla niego obecnie bodźcem do aktywności, co mnie zdumiewa. Znamienne, że w sprawie powrotu kibiców na trybuny zdecydowan­ie więcej do powiedzeni­a mają Magdalena Urbańska, Marek Doliński, Marcin Sabat, Dariusz Łapiński i Łukasz Wachowski. Łączy ich praca dla piłkarskie­j federacji oraz zaangażowa­nie w rozmowy z politykami o obecnych problemach polskiej piłki. I to, że nie kandydują na prezesa PZPN.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland