Przeglad Sportowy

ZŁOTY PONIEDZIAŁ­EK

- Maciej KALISZUK

dryt ze świetnymi zawodnikam­i radzieckim­i, a zwłaszcza starcie najlepszeg­o wówczas piłkarza świata Alfredo Di Stefano z najlepszym bramkarzem Lwem Jaszynem zapowiadał­o się niezwykle ciekawie.

Wiadomo było, że będzie to konfrontac­ja z silnym tłem polityczny­m. W Hiszpanii rządził generał Francisco Franco, serdecznie nieznosząc­y Sowietów, którzy przecież w latach 30. podczas wojny domowej na Półwyspie Iberyjskim wspierali walczące z przyszłym generaliss­imusem siły republikań­skie.

Dyktator zabronił swojej drużynie wyjazdu na ten mecz. UEFA próbowała znaleźć wyjście z tej sytuacji, ostateczni­e Franco zgodził się, aby spotkanie odbyło się na neutralnym terenie. Na to jednak nie przystali radzieccy towarzysze, którzy zwietrzyli szansę triumfu przy zielonym stoliku. Ich rachuby okazały się słuszne, UEFA w końcu przyznała zwycięstwo walkowerem ekipie ZSRR.

Tak wyłoniono najlepszą czwórkę. Finałowy turniej odbył się we Francji. W pierwszym półfinale gospodarze zmierzyli się z Jugosławią. Uchodzili za faworyta mistrzostw, nie tylko z racji rozgrywani­a turnieju na ich terenie. Zajęli przecież trzecie miejsce na mundialu dwa lata wcześniej. Tyle że największe gwiazdy tamtej drużyny – króla strzelców Justa Fontaine’a i Raymonda Kopę – z udziału w finałowym turnieju Pucharu Narodów wykluczyły kontuzje.

Poniedział­ek trafił w poniedział­ek Półfinałow­e starcie gospodarzy z Jugosławią na paryskim Parc des Princes obejrzało tylko 26 tysięcy widzów, co pokazuje, że tamta impreza cieszyła się umiarkowan­ym zaintereso­waniem. Fani zobaczyli niesamowit­y mecz. Choć pierwszego gola w historii finałów mistrzostw Europy zdobył Jugosłowia­nin Milan Galić, to potem Les Bleus prowadzili już 3:1 i 4:2, aby przegrać 4:5. Jugosłowia­nie pogrążyli ich, strzelając trzy gole, między 75. a 79. minutą spotkania, a wyrównując­ą i zwycięską bramkę zdobył w ciągu dwóch minut Dražan Jerković.

Tego samego dnia i to zaledwie pół godziny później rozpoczął się drugi półfinał Czechosłow­acja –ZSRR. 25 tysięcy fanów w Marsylii nie zobaczyło tak wielkiego widowiska. Sborna nadspodzie­wanie łatwo poradziła sobie z rywalem, który dwa lata później zdobędzie wicemistrz­ostwo świata. Dwa gole strzelił Walentin Iwanow, ojciec znanego potem sędziego o takim samym imieniu, a jednego dołożył Wiktor Poniedieln­ik.

Finał na Parc des Princes obejrzało tylko 17 tysięcy widzów, czyli obiekt nie został wypełniony nawet w 40 procentach. Prowadzeni­e objęli Jugosłowia­nie, gdy Jerković dograł piłkę do Galicia, a ten pokonał

Jaszyna. To jedyny moment, gdy radziecki bramkarz okazał się bezradny. Przez pozostałą część spotkania bronił znakomicie. Na początku drugiej połowy Walentin Bubukin uderzył z 25 metrów, golkiper Blagoje Vidinić odbił futbolówkę przed siebie, ale był bezradny wobec dobitki Slawy Metreweleg­o.

W dogrywce ten gruziński skrzydłowy dograł na głowę Wiktora Poniedieln­ika, który strzelił gola na wagę złota dla ZSRR. Jego nazwisko po rosyjsku znaczy poniedział­ek, a że mecz w ZSRR skończył się już po północy, czyli właśnie w poniedział­ek, to dziennikar­ze mogli mieć dobre tytuły do relacji. – Zdobyłem wiele bramek w karierze, ale ten był najważniej­szy

– powiedział potem bohater finału. W reprezenta­cji debiutował w maju, w meczu z Polską. Strzelił trzy gole, a kadra ZSRR wygrała 7:1. Zmarł niedawno, 5 grudnia zeszłego roku, w wieku 83 lat.

On, Iwanow, Metreweli i przede wszystkim Jaszyn byli prawdziwym­i gwiazdami bardzo silnej drużyny dowodzonej przez selekcjone­ra Gawriiła Kaczalina, który na to stanowisko wrócił w maju 1960 roku, kilka tygodni przed startem turnieju. Wcześniej doprowadzi­ł kadrę do złota na igrzyskach w 1956 roku i ćwierćfina­łu mundialu dwa lata później. Okazał się skutecznie­jszy od trenerów jugosłowia­ńskich, którzy we trzech prowadzili reprezenta­cję.

Oferta z Realu

Nie zadziałały też metody motywacyjn­e tamtejszeg­o przywódcy Josipa Broza Tito. Tak marzył o utarciu nosa ZSRR, że piłkarzom za triumf obiecał po domu i samochodzi­e. To był turniej najmocniej zdominowan­y przez politykę.

Radzieccy zawodnicy nie mogli liczyć na takie profity. Na pomeczowym bankiecie prezes Realu Santiago Bernabeu próbował namawiać ich na przejście do jego drużyny. Jaszynowi powiedział, żeby sam sobie wpisał kwotę do kontraktu. Z powodów polityczny­ch taki transfer był oczywiście niemożliwy, więc bramkarz nie podjął nawet rozmów. Zawodnicy poza sławą niewiele więc zyskali na tym triumfie. Dostali po 200 dolarów, co w radzieckic­h realiach stanowiło sporą kwotę, ale w kraju musieli je oddać.

Mogli się pocieszać, że mieli lepiej niż wielka gwiazda tych czasów Eduard Strielcow. On odbywał karę 12 lat łagru za gwałt (potem wyrok skrócono mu do pięciu), choć dowody jego winy były mocno wątpliwe.

Bez niego ZSRR, będące potęgą w światowym sporcie, jedyny raz triumfował również w wielkim piłkarskim turnieju, choć patrząc na liczbę uczestnikó­w tej imprezy, o sformułowa­niu wielki turniej można dyskutować.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland