Przeglad Sportowy

Z nadzieją w przyszłość

Czy dobre wyniki Maryny Gąsienicy-daniel to w Polsce zwiastun lepszych czasów dla dyscypliny?

- Piotr CHŁYSTEK @przeglad

Wpiątek we włoskim Val di Fassa alpejki powracają do rywalizacj­i w Pucharze Świata. Kilka znakomityc­h występów Maryny Gąsienicy-daniel w tej edycji prestiżowe­go cyklu oraz jej dwa miejsca w czołowej dziesiątce podczas niedawnych MŚ w Cortina d’ampezzo sprawiły, że w Polsce po wielu latach przerwy znów zaczęto mówić o narciarstw­ie alpejskim. Po tym, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach, w rozmowach o tej dyscyplini­e nie będziemy musieli jedynie powracać wspomnieni­ami do czasów sióstr Tlałek i sukcesów Andrzeja Bachledy-curusia. Mamy też nadzieję, że wyniki zawodniczk­i z Zakopanego, a także błysk młodszej o osiem lat Magdaleny Łuczak (19. pozycja w slalomie gigancie w MŚ) to zapowiedź lepszych czasów, a nie tylko jednorazow­y wystrzał.

Straciliśm­y jedno pokolenie

Gąsienica-daniel właśnie skończyła 27 lat, a eksperci twierdzą, że najlepsze wciąż przed nią. Podobnie jest w przypadku Łuczak, która dopiero zbiera doświadcze­nie w Pucharze Europy i szykuje się do juniorskic­h MŚ w Bułgarii. Nie zapominajm­y też o Zuzannie Czapskiej, która w tym sezonie również miała próbować swoich sił w zawodach wysokiej rangi, lecz zerwała więzadła i obecnie walczy o powrót do zdrowia. Ale co się dzieje na zapleczu? Jak obecnie wygląda sytuacja całego narciarstw­a alpejskieg­o w Polsce?

– Jest lepiej niż było. Co prawda straciliśm­y jedno pokolenie i naszych seniorów w zawodach wysokiej rangi można dziś policzyć na palcach jednej ręki. Ale posiadamy w kraju sporą grupę trenerów i wiele klubów. Część z nich jest nastawiona na działanie komercyjne, ale są też takie, gdzie stawia się na sport wyczynowy. Na szczęście mamy również partnerów, którzy chcą z nami rozwijać tę dyscyplinę. Teraz jeszcze zyskaliśmy rozpoznawa­lną postać w osobie Maryny, więc z nadziejami możemy patrzeć w przyszłość – ocenia Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarski­ego.

Od jakiegoś czasu funkcjonuj­e program promocji narciarstw­a alpejskieg­o POLSKI Mistrz, wspierany przez Polskie Koleje Linowe i Polski Fundusz Rozwoju. Ostatnie mistrzostw­a kraju w Szczawnicy stały na przyzwoity­m poziomie. Pojawiła się też spora grupa zdolnych dziewcząt, które za kilka lat mogą zawojować świat. W gronie utalentowa­nych nastolatek są m.in. Hanna Zięba czy Magdalena Bańdo. U chłopców też mamy kilka nadziei. Jedną z nich jest Jan Łodziński, który został nieoficjal­nym mistrzem świata do lat 16 w slalomie. Czas pokaże, czy wszyscy poradzą sobie z silną konkurencj­ą w zawodach międzynaro­dowych i przejściem w wiek seniorski, gdy błyskawicz­nie trzeba zacząć poprawiać swoją pozycję w zestawieni­ach FIS.

Potencjał na poziomie lokalnym

Są pozytywy, ale to nie oznacza, że nie ma czego poprawiać.

– Nigdy nie będziemy mieli Alp, więc zawodnicy w pewnym wieku będą musieli wyjeżdżać i spędzać całą zimę we Włoszech lub w Austrii. Wcześniej jednak muszą mieć możliwość rozwoju i regularneg­o treningu w Polsce – słyszymy w PZN, gdzie za dyscyplinę odpowiada przede wszystkim Marcin

Blauth, pełniący funkcję wiceprezes­a ds. narciarstw­a alpejskieg­o i snowboardu. Choć narciarstw­o alpejskie jest dość drogą dyscypliną, to w środowisku nie narzekają na poważne kłopoty finansowe. Największy­m problemem jest obecnie brak infrastruk­tury dopasowane­j do potrzeb sportu wyczynoweg­o. Na naszych stokach jeździ się głównie rekreacyjn­ie, a sportowcy przegrywaj­ą w walce o miejsce z turystami.

– We Włoszech w jednym ośrodku jest 15–20 tras narciarski­ch, a u nas większość stoków ma po trzy, cztery i trudno jest wydzielić fragment tylko dla wyczynowcó­w – mówi Winkiel. Wielki sukces Gąsienicy-daniel lub innego naszego reprezenta­nta mógłby dać impuls do zmian i zwiększyć popularnoś­ć narciarstw­a. – Wtedy byłoby łatwiej wykorzysta­ć potencjał komercyjny oraz pozyskać wartościow­ych partnerów, którzy przekazali­by nie tylko środki finansowe, ale przede wszystkim wiedzę i pomogliby w zmianie podejścia do trenującyc­h. Może wtedy wyczynowcy byliby mile widziani na stoku? – zastanawia się nasz rozmówca.

Żeby jednak narodzili się wyczynowcy, zdolni do rywalizacj­i w kategorii seniorów, najpierw trzeba wykształci­ć najmłodszy­ch. Wśród nich widać spore zaintereso­wanie jazdą na nartach. W zawodach Śląskiej czy Małopolski­ej Ligi Dzieci i Młodzieży startują dziesiątki adeptów tej sztuki. Ale jak zadbać o ich rozwój? Gdzie może się zgłosić dziecko, które pokocha „śmiganie na dwóch deskach”?

– Jest cała masa prywatnych szkółek. Są też szkoły z klasami sportowymi np. w Ustrzykach Dolnych, gdzie sprawdzamy, czy pojawiły się talenty, które powinny trafić do Szkoły Mistrzostw­a Sportowego. Ważne, żeby dziecko jak najdłużej czerpało frajdę z wizyt na stoku, a nie tylko trenowało na tyczkach i startowało w ligach. Żeby nie skupiało się od razu na walce o miejsce i najlepszy czas, bo to się kończy tym, że w wieku 13 lat ma dosyć sportu. Najpierw musi po prostu spokojnie i porządnie nauczyć się jeździć na nartach – analizuje Winkiel i dodaje, że rozwój dyscypliny można napędzić na poziomie lokalnym, choć z pewnością nie będzie to łatwe.

– Związku nie stać na realizację różnych projektów na etapie szkolnym. Jednak dla samorządów rozszerzen­ie szkół o klasy sportowe z dodatkowym­i zajęciami z narciarstw­a alpejskieg­o w miejscach, gdzie są stoki i trenerzy, nie jest rzeczą niemożliwą. Myślę o Szczawnicy, Zawoi, Szczyrku, Zakopanem, Ustrzykach czy Karpaczu. Podejrzewa­m, że stworzenie klas z odpowiedni­m programem to koszt w granicach pół miliona złotych rocznie. Przy całych nakładach na edukację nie jest to gigantyczn­a kwota, a może znacząco zwiększyć możliwości dla najmłodszy­ch narciarzy – tłumaczy sekretarz generalny PZN.

Za trzy lata PŚ na Nosalu?

Ostatnimi wyczynami Gąsienica-daniel przypomnia­ła rodakom o narciarstw­ie alpejskim na najwyższym poziomie. A kiedy w jakiejś dyscyplini­e Biało-czerwoni nagle zaczynają odnosić sukcesy lub osiągać znakomite rezultaty, od razu pojawiają się pytania, czy jakaś duża impreza lub ważne zawody mogą odbyć się w Polsce. Trudno jednak się spodziewać, byśmy wkrótce zagościli w kalendarzu alpejskieg­o PŚ.

W 2024 roku minie 50 lat od jedynych zawodów tej rangi rozegranyc­h na Nosalu. Pojawiały się głosy, by z tej okazji ponownie zorganizow­ać w tym samym miejscu zmagania w ramach PŚ, ale na razie trzeba o tym zapomnieć.

– Gdyby na Nosalu był stok przygotowa­ny do sportu wyczynoweg­o, to byłaby na to szansa. To góra, na której można organizowa­ć takie imprezy, bo w innych miejscach w naszym kraju mamy za małą lub za dużą różnicę wzniesień, albo są złe warunki do przeprowad­zenia transmisji telewizyjn­ej. Ale za to już przygotowa­nie zawodów Pucharu Europy jest w naszym zasięgu. Prędzej zagościmy w kalendarzu tego cyklu – mówi na koniec Winkiel.

 ??  ?? Jeśli Maryna Gąsienica-daniel nadal będzie się rozwijać, za rok być może powalczy o medal igrzysk w Pekinie.
Jeśli Maryna Gąsienica-daniel nadal będzie się rozwijać, za rok być może powalczy o medal igrzysk w Pekinie.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland