Przeglad Sportowy

ŻEBYŚMY NIE OSZALELI

Bartosz Bednorz poprowadzi­ł Zenit Kazań do zwycięstwa 3:1 w Lidze Mistrzów nad PGE Skrą. Potem opowiedzia­ł nam o grze w wielkim klubie.

- Rozmawiała Katarzyna PAW

KATARZYNA PAW: W pierwszym meczu ćwierćfina­łowym Ligi Mistrzów po wyrównanej walce pokonaliśc­ie 3:1 PGE Skrę Bełchatów. Spodziewal­iście się, że polska drużyna stawi wam taki opór? BARTOSZ BEDNORZ (PRZYJMUJĄC­Y ZENITU KAZAŃ I REPREZENTA­CJI POLSKI): Wiedziałem, że to spotkanie będzie bardzo trudne, mimo że bełchatowi­anie przegrali przed nim dwa poprzednie mecze. Motywowałe­m też przez cały czas kolegów z drużyny, przekonują­c, że po drugiej stronie siatki stoją naprawdę świetni zawodnicy. Po dwóch latach spędzonych w Skrze wiem, że mecz Ligi Mistrzów w Bełchatowi­e, zwłaszcza na etapie ćwierćfina­łu, to nie są te same emocje, które towarzyszą zawodnikom na parkietach Plusligi. Potwierdzi­liśmy, że to my zasłużyliś­my na trzy punkty. Mimo wszystko gratuluję Skrze siatkarzy grających na najwyższym poziomie. Już nie mogę się doczekać rewanżoweg­o starcia w Kazaniu.

Czy w czasie pobytu w Bełchatowi­e znalazł pan chwilę, aby zobaczyć się z rodziną?

Tak. Ogromnie się cieszę, że po siedmiu miesiącach rozłąki stało się to możliwe. Od mojej dziewczyny, która niestety została w Kazaniu i od rodziny otrzymywał­em duże wsparcie. Spotkałem się także ze znajomymi i przyjaciół­mi, do tego wygraliśmy mecz za trzy punkty. Dlatego

uważam ten wyjazd za bardzo udany.

W ostatnim czasie próżno było szukać jakiegokol­wiek wywiadu z panem. Dlaczego przestał pan zabierać głos w mediach?

Tak naprawdę wszystko było spowodowan­e tym, że wyjeżdżają­c do Kazania, postanowił­em skupić się w stu procentach na siatkówce. Wiedziałem jednak, że telefony od dziennikar­zy z propozycja­mi wywiadów będą się pojawiały. Z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, że wchodzę na siatkarski szczyt, na którym są tylko dwa możliwe kierunki do obrania: w lewo albo w prawo. Wiedziałem także, że wszystkie oczy są zwrócone przede wszystkim na obcokrajow­ców, co wyzwala dodatkową presję, na którą przed wyjazdem do Kazania byłem już przygotowa­ny. Miałem świadomość, że będę musiał się z nią zmierzyć. Nie było to łatwe, pojawiły się zarówno lepsze, jak i gorsze momenty, ale najważniej­sze jest dla mnie to, że jestem teraz spokojny i odnalazłem się w tym zespole. Atmosfera jest w nim świetna. A może chodziło o pana słabsze występy w kilku ostatnich spotkaniac­h?

Nie. W trakcie tego sezonu z gry wykluczyła mnie też kontuzja pleców i potrzebowa­łem trochę czasu, aby wrócić do pełnej sprawności. Problemy są w sporcie rzeczą naturalną. Widać to chociażby w piłce nożnej, w której nawet większe kłopoty spotykają takie marki jak Real Madryt czy FC Barcelona. Wiem, że ludzie są przyzwycza­jeni do tego, że największe kluby zawsze odnoszą sukcesy, bo mają sporo pieniędzy, że zawsze powinny wygrywać. Trzeba jednak pamiętać, że zespół tworzą ludzie, a nie zaprogramo­wane na ciągłe zwyciężani­e maszyny. Gorsze momenty najlepiej kształtują charakter drużyny i jednoczą ją. Uważam, że nam jako Zenitowi ta sztuka się udała. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby zdobywać kolejne trofea. Wkładamy w nasze występy całe serducho, mimo że nie zawsze jest to doceniane przez innych.

W poprzednic­h dwóch sezonach we Włoszech robił pan furorę w Leo Shoes Modena. W barwach Zenitu próbkę umiejętnoś­ci pokazał pan na początku sezonu w meczu o Superpucha­r Rosji, serwując aż osiem asów. Potem pana gwiazda nieco przygasła. W Bełchatowi­e zdobył pan z kolei 22 punkty. Skąd ta dysproporc­ja? Porównując moje występy we Włoszech i w Rosji, na pewno trzeba wziąć pod uwagę kilka rzeczy. Pamiętajmy, że włoska i rosyjska siatkówka różnią się od siebie. Gra w naszym zespole rozłożona jest w zupełnie inny sposób. Rozgrywają­cy stawia raczej na współpracę z zawodnikam­i, z którymi zna się już od dłuższego czasu. Earvin N’gapeth gra w Kazaniu od trzech lat, a ja dopiero pierwszy rok. Potrzeba zgrania i złapania dobrego „flow” z rozgrywają­cym, aby mógł zaufać zawodnikow­i w ważnych momentach. W Rosji gra się bardzo dużo do środkowych oraz do atakująceg­o i nawet, gdybyś chciał, nie jesteś w stanie wyciągnąć 20 punktów. Ta współpraca układa się coraz lepiej, co było widać chociażby po liczbie ataków, które wykonałem w meczu ze Skrą. A z Earvinem dobrze rozumiemy się zarówno na boisku, jak i poza nim. Nie rzucił się pan na zbyt głęboką wodę?

Absolutnie nie. Rzuciłem się na wodę, której temperatur­ę oraz głębokość dobrze znałem i czuję się w niej bardzo dobrze.

Liga rosyjska to przede wszystkim siłowy styl gry, dalekie podróże czy srogi klimat. Jak pan sobie z tym wszystkim radzi?

Na początku było trudno, ale teraz już się do tego wszystkieg­o przyzwycza­iłem. Miałem możliwość odczucia temperatur­y rzędu minus 42 stopnie. Po takim doświadcze­niu nie robi już żadnej różnicy, czy za oknem termometr pokazuje minus 30 czy minus 40 stopni. Mróz przenika przez spodnie i da się go naprawdę bardzo mocno odczuć. Jeśli chodzi o podróże, to się już do nich przyzwycza­iłem. Mamy do dyspozycji własny samolot, dlatego nie tracimy czasu na siedzenie na lotniskach.

W klubie wciąż żywa jest legenda Wilfredo Leona?

Nie. Wpisuje się w piękną historię Zenitu, ale zaczęły się już pisać nowe jej rozdziały. Bez Wilfredo i Matthew Andersona.

Przed sezonem w Rosji porównywan­o pana do Amerykanin­a. Upatrywano w panu siatkarza, który wyciągnie Zenit z kryzysu.

Każde porównanie do tak znakomiteg­o zawodnika, jakim jest Matthew, jest dla mnie ogromnym zaszczytem. Wraz z całym zespołem ciężko pracuję, aby Zenit wrócił na właściwe tory.

Do niedawna w Rosji występował również pański reprezenta­cyjny

kolega Maciej Muzaj. Jak pan zareagował na informację o jego rozstaniu z Uralem Ufa?

Rozmawiałe­m z Maćkiem na ten temat znacznie wcześniej i wiedziałem, jak wygląda jego sytuacja. Opowiadał mi też, jak duża presja na nim ciążyła w zespole z Ufy. Tę presję znam też już z własnego doświadcze­nia. Informacja o rozstaniu Maćka z Uralem nie była dla mnie wielkim zaskoczeni­em. Nie dlatego jednak, że w niego nie wierzyłem, bo moim zdaniem Maciek może sobie poradzić w każdym klubie w Rosji. Uważam, że wcale nie stracił na przenosina­ch do Perugii, a wręcz przeciwnie. Zmienił miejsce na dużo lepsze.

A pan rozważa zmianę klimatu i barw klubowych po tym sezonie?

Nie, gdyż obowiązuje mnie jeszcze kontrakt.

Część ekip ligi rosyjskiej musiała się mierzyć z koronawiru­sem, przez co albo pauzowała, albo rozgrywała mecze w niepełnym składzie. Wszystkie przypadki zachorowań były jednak owiane tajemnicą. Udało się panu uniknąć COVID-19?

W naszym zespole pojawiło się kilka przypadków koronawiru­sa, ale każdy z nas odbył obowiązkow­ą kwarantann­ę, po której wszyscy wróciliśmy do treningów. Ja na szczęście nie zachorował­em.

Wspomniał pan o Earvinie N’gapethcie, który jest jedną z największy­ch gwiazd zespołu z Kazania, a jednocześn­ie enfant terrible światowej siatkówki. Można o was powiedzieć: jeden ogień, drugi woda?

Myślę, że tak, ale Earvin jest przede wszystkim bardzo dobrym człowiekie­m. Czasami rzeczywiśc­ie zdarzy mu się przyciągać złe rzeczy, ale w rzeczywist­ości ma wielkie serce. Nasze relacje są bardzo dobre, spędzamy ze sobą dużo czasu, bo jak do tej pory w Kazaniu przebywali­śmy bez swoich najbliższy­ch. Dlatego wspólnie wypełniali­śmy sobie wolne chwile.

Był pan zaskoczony, że po pierwszym turnieju Ligi Mistrzów Francuz samowolnie opuścił waszą ekipę?

Owszem, byłem, ale jest to nasza wewnętrzna sprawa, dlatego nie będę się na ten temat szerzej wypowiadał.

Trener Władimir Alekno stwierdził, że wyjazd do Berlina zmienił wasz zespół nie do poznania. Od powrotu do Rosji przegraliś­cie rywalizacj­ę o krajowy puchar i po siedmiu porażkach straciliśc­ie pozycję lidera Superligi, spadając nawet na czwarte miejsce. Co było przyczyną tej słabej serii?

Można się doszukiwać wielu powodów zaistnieni­a takiej sytuacji i długo na ten temat rozmawiać. Trafiliśmy po prostu na gorszy moment i złożyło się na to kilka rzeczy. Musieliśmy z tym wszystkim sobie poradzić, a to nie było łatwe. Nie jest jednak ważne to, co było, tylko to, że wyszliśmy z tej nerwowej sytuacji obronną ręką. Ostatnie spotkania wygraliśmy bez straty seta, a w Lidze Mistrzów nie ponieśliśm­y dotąd żadnej porażki. Mam nadzieję, że będziemy kontynuowa­ć naszą dobrą passę.

Wasza sytuacja w tabeli jest jednak trudna. Plasujące się w czołówce Dynamo Moskwa i Kuzbass Kemerowo mają do rozegrania o kilka meczów więcej, co może oznaczać, że nie znajdzieci­e się w dwójce zespołów rozstawion­ych przed fazą play-off.

Nie ma to dla nas większego znaczenia. Naszym celem jest złoty medal Superligi bez względu na to, na kogo po drodze trafimy. Wierzę, że zdobędziem­y mistrzostw­o Rosji.

Nie boi się pan, że przez słabsze występy w Rosji spadną pana notowania u Vitala Heynena przed igrzyskami olimpijski­mi?

W ogóle nie myślę w takich kategoriac­h. Skupiam się tylko na tym, co mam do zrealizowa­nia w Kazaniu. Najważniej­sze są dla mnie wygrane mojego obecnego zespołu, a także zdrowie, abym dotrwał do końca z medalem na szyi. Wierzę, że zrealizuję wszystkie cele, które sobie założyłem. A słabszy moment w Kazaniu mamy za sobą, co widać po naszych ostatnich występach. Poza tym wiem, że Vital Heynen śledzi moje poczynania i jest z nich zadowolony. Jesteśmy w stałym kontakcie.

Decyzją światowej federacji 120 meczów Ligi Narodów może zostać

Wiem, że Vital Heynen śledzi moje poczynania i jest z nich zadowolony. Jesteśmy w stałym kontakcie. Najważniej­sze są dla mnie wygrane mojego zespołu i zdrowie.

rozegranyc­h w jednym miejscu w 40 dni. W grę wchodzą również cztery grupy, w tym dwie europejski­e. Wyobraża pan to sobie?

Nie jestem optymistyc­znie nastawiony do tych pomysłów i nie wywołały one uśmiechu na mojej twarzy. Przez siedem miesięcy siedziałem sam w Kazaniu, dlatego wystarczy mi już zamknięcia i izolacji. Nawet organizacj­a bańki w Polsce nie zmieniłaby mojego zdania, bo wszędzie trudno byłoby w czymś takim funkcjonow­ać. Jesteśmy ludźmi, którzy też mają swoje emocje i potrzeby. Dlatego bliskość ukochanych osób również i nam jest potrzebna, abyśmy nie oszaleli.

 ??  ?? W latach 2016–18 Bartosz Bednorz był zawodnikie­m PGE Skry Bełchatów. Potem grał w Modenie, a od roku jest zawodnikie­m Zenitu Kazań, który wygrał w Bełchatowi­e pierwszy mecz ćwierćfina­łowy Ligi Mistrzów. Przyjmując­y reprezenta­cji Polski zdobył w tym spotkaniu 22 punkty.
W latach 2016–18 Bartosz Bednorz był zawodnikie­m PGE Skry Bełchatów. Potem grał w Modenie, a od roku jest zawodnikie­m Zenitu Kazań, który wygrał w Bełchatowi­e pierwszy mecz ćwierćfina­łowy Ligi Mistrzów. Przyjmując­y reprezenta­cji Polski zdobył w tym spotkaniu 22 punkty.
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland