Polska maszyna do niszczenia rywalek
Iga Świątek pokonała Danielle Collins i zagra w półfinale w Adelajdzie z Jil Teichmann.
Mistrzyni French Open wróciła do swego zwycięskiego rytmu, który jesienią prezentowała w Paryżu, i na koniec pobytu w Australii demoluje kolejne rywalki. W czwartek w ćwierćfinale rozbiła Amerykankę Danielle Collins, która przy stanie 2:6, 0:3 skreczowała, tłumacząc się problemami z plecami. – Odnoszę wrażenie, że z mojego punktu widzenia koronawirus okazał się korzystny, jeśli chodzi o mój rozwój – mówiła po spotkaniu Iga. – Rozłożył pewne rzeczy w czasie, pomógł mi się oswoić ze zwycięstwem we Francji. Na trybunach długo nie było ludzi lub pojawiało się ich bardzo niewiele. W tych warunkach inaczej odbiera się presję i sukces – oceniła. Dziś w półfinale zmierzy się ze znacznie niżej klasyfikowaną Jil Teichmann i trudno sobie wyobrazić, by Szwajcarka mogła ją zatrzymać. Podobnie jak w sobotę w ewentualnym finale inna rodaczka Rogera Federera, Belinda Bencic (ona dziś walczy z Cori Gauff).
Na antypodach wielka radość, na południu Francji niestety znów rozczarowanie. W Montpellier złej passy nie zdołał przerwać Hubert Hurkacz. Wrocławianin na początku sezonu miał wspaniałe serie zwycięstw w singlu i w deblu, a teraz wpadł w tryb porażek. Wczoraj w II rundzie uległ 5:7, 2:6 Alejandro Davidovichowi Fokinie, z którym przegrał też we wrześniu w US Open.
– Tak jak w przypadku Igi jej wszechstronność, umiejętności i potencjał w konkretny sposób przekładają się na wyniki, tak u Huberta, który na niektórych polach ma nawet więcej atutów niż ona, wszystko czasami się niestety zacina – przyznaje Wojciech Fibak. Rzeczywiście, Hubi zbyt często przegrywa z rywalami, którzy są daleko za nim. Nawet biorąc pod uwagę, że tenis męski jest bardziej konkurencyjny niż kobiecy, ten fakt musi smucić. Na szczęście za kilka dni nadarzy się szansa na poprawę w Rotterdamie. BG