GDZIE JEST GENERAŁ?
Kapitan schodzi ostatni – stara jak świat prawda dotyczy nie tylko tonącego okrętu. W drużynie piłkarskiej człowiek z opaską na ramieniu to ktoś więcej niż tylko osoba, która przed spotkaniem wymienia proporczyk i „zbija piątkę” z sędziami oraz dowódcą rywali. Ostatnio Legia i Śląsk nie mają szczęścia do kapitanów. Po powrocie do Warszawy i podpisaniu kontraktu w wysokości 800 tys. euro rocznie (rekord raczej długo w ekstraklasie nie zostanie pobity)
Artur Jędrzejczyk był niezastąpiony. Wiosną 2017 roku rozegrał 16 z 17 meczów. W sezonach 2017/18 oraz 2018/19, jak tylko poukładał relacje z prezesem Dariuszem Mioduskim, z boiska schodził dwa razy, kiedy drużyna goniła wynik. W poprzednich rozgrywkach wszystkie 29 spotkań rozegrał w pełnym wymiarze. Jeśli pauzował, to z powodu nadmiaru żółtych kartek (37 w trzy i pół roku). Trzymał defensywę w ryzach, nie popełniał błędów, Legia traciła niewiele goli. W poprzednim sezonie był jednym z głównych architektów projektu „odzyskanie mistrzostwa Polski”, w czasie lockdownu jako jeden z pierwszych zgodził się na obniżkę kwoty kontraktowej. Ostatnio kapitan się zepsuł. W kończącym rok grudniowym meczu z PGE Stalą spowodował dwa rzuty karne (2:3). Czwarte upomnienie oznaczało pauzę w styczniowym spotkaniu z Podbeskidziem (0:1). Po powrocie na boisko „kartoteka” szybko się wypełniła. Na pierwsze cztery upomnienia zapracował w 14 występach, na kolejne trzy – w czterech. 33-latek znowu jest o jedną kartkę od pauzy – tym razem w dwóch meczach. W Zabrzu po jego niepotrzebnym faulu rywal miał „jedenastkę”. W środowym spotkaniu PP z Piastem został zmieniony w przerwie. Trener Czesław Michniewicz wytłumaczył to „drobnym urazem”. Za kadencji obecnego szkoleniowca drużyna tylko w siedmiu z 21 spotkań nie straciła gola. W ostatnich dziesięciu z udziałem Jędrzejczyka – 14. Ale kapitan Legii przynajmniej gra. Nie da się tego powiedzieć o dowódcy Śląska. W grudniowym starciu z Wartą 33-letni Krzysztof Mączyński, który narzekał na uraz kolana (pierwszy mecz w tym sezonie rozegrał w październiku), zszedł z boiska w przerwie. Do dziś nie pojawił się na murawie, ale przed Bożym Narodzeniem zdążył przedłużyć kontrakt do czerwca 2023. Opuścił sparingi w trakcie przygotowań, brakowało go w lutym, kiedy zespół potrzebował kapitana, bo na boisku wiodło mu się słabo (dwa punkty, jeden strzelony gol, zagrożona posada trenera Lavički), ale Mączyńskiego na placu nie było. Wsparcie spoza boiska nie pomagało. Miał być gotowy na początku marca. Z Pogonią nie zagrał, w niedzielę też ma pauzować. Generał Legii jest bez formy, generała środka pola Śląska nie ma.