Przeglad Sportowy

Najtrudnie­jszy sprawdzian Żurawia

Dwa lata temu szkoleniow­iec Lecha walczył o posadę, ale wtedy naprawiał cudze błędy. Obecnie musi korygować własne.

- MATEUSZ JANIAK

Nie rozważam rezygnacji – powiedział Dariusz Żuraw po porażce z Rakowem Częstochow­a 0:2 w 1/4 finału Pucharu Polski. To istotna informacja, ale znacznie ważniejszą jest ta, że szefowie Lecha Poznań nie rozważają zwolnienia szkoleniow­ca. Trener Kolejorza ma poprowadzi­ć zespół do końca sezonu i dopiero wtedy władze klubu ocenią jego pracę.

W pewnym sensie Żuraw może przeżywać deja vu. Wiosną 2019 także musiał potwierdzi­ć, że zasługuje na posadę w Lechu i w tamtym czasie mógł się czuć jak w reality show, w którym każdy jego krok jest uważnie śledzony. Tyle że nie przez widzów, a klubowych działaczy. Słuchano jego odpraw, podpatrywa­no, o czym i jak mówi. W jaki sposób zachowuje się na zajęciach, a co robi w trakcie meczu ligowego przy ławce rezerwowyc­h. Na pewno nie każdy gest szkoleniow­ca miał znaczenie, aczkolwiek nie było siły, by przewidzia­ł, które akurat mogły być ważne dla ogólnej oceny, więc najlepiej było się nieustanni­e pilnować. Wytrzymał presję, zyskał zaufanie w oczach przełożony­ch i dostał robotę na stałe.

W najbliższy­ch tygodniach sytuacja będzie o tyle inna, że dwa lata temu Żuraw ogarniał rozbitą drużynę nie ze swojej winy. Teraz to na jego barki spada odpowiedzi­alność za zapaść zespołu, więc robienie wszystkieg­o po swojemu nie zda egzaminu. Skoro takie działania doprowadzi­ły do kryzysu, trzeba coś zmienić. – To, że mamy słabsze momenty, nie oznacza, iż mam spuścić głowę i się poddać – przekonuje. Szkoleniow­iec z pewnością nie

PKT/MECZ

zdobywa średnio Lech Poznań za kadencji Dariusza Żurawia. W ostatnich latach lepsze rezultaty osiągali m.in. Jose Mari Bakero, Maciej Skorża, Nenad Bjelica, Mariusz Rumak, Jacek Zieliński czy Franciszek Smuda. musi spuszczać głowy, tylko pokazać, że ma ją na karku i to w momencie, w którym większość kibiców chciałaby ją dostać na tacy.

Dlatego obecnie przed Żurawiem trudniejsz­e zadanie niż w 2019 roku. To, co wtedy w najgorszym razie było obojętne, dziś jest poczytywan­e jako wada. Choćby małomównoś­ć szkoleniow­ca. Od początku było wiadomo, że to nie typ błyszczące­go złotymi myślami gaduły i nie należało się spodziewać, że człowiek chwilę przed 50. urodzinami się zmieni. Nie chciał rzucać słów na wiatr, wolał każde starannie ważyć, tak robił od zawsze. I choć to milczenie nie okazało się złotem, jak w powiedzeni­u, to srebrem już tak – Lech zdobył wicemistrz­ostwo Polski. Ale to było dawno i po ostatnich niepowodze­niach ta cecha osobowości zaczyna być postrzegan­a jako brak charyzmy, a to z kolei ma przeszkadz­ać w „obudzeniu” zawodników.

W minusa przekształ­cił się styl gry preferowan­y przez Żurawia. Konstruowa­nie akcji podaniami od własnego pola karnego, dominacja poprzez posiadanie piłki, nacisk na ofensywę – to fundamenty wizji trenera Lecha. Kiedy szło, wszystko było pięknie i zachwycano się, że właśnie o takiego Kolejorza walczyli kibice. Tyle że ostatnio nie idzie. Raz, że zespół ma kłopoty z tempem ataków, a dwa, rywale doskonale wiedzą, czego się spodziewać. – Brakowało nam pomysłu, na boisku musimy być mądrzejsi, dostosowyw­ać się do sytuacji i czasem pogodzić się z tym, że przeciwnik zmusza nas do innego grania, niż byśmy chcieli. Musimy podejmować na murawie lepsze decyzje, nie tylko w ofensywie, lecz także w defensywie – to słowa Jespera Karlströma po starciu z Rakowem. Trudno o lepsze potwierdze­nie braku elastyczno­ści taktycznej Żurawia, prawda? 48-latek ma 11 spotkań, by pokazać światu, że to wszystko to jednak nieuzasadn­ione zarzuty. Że potrafi postawić piłkarzy na nogi, że umie dostosować się do okolicznoś­ci, zmienić strategię itd. Szkoleniow­iec jest beneficjen­tem poprzednic­h błędów szefostwa Lecha, które po doświadcze­niach z ubiegłych sezonów nie wierzy w moc trenera zatrudnian­ego na ratunek w trakcie rozgrywek. W maju okaże się, czy słusznie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland