Wiślacka młodzież w natarciu
Trener Peter Hyballa coraz cześciej daje szansę młodym zawodnikom, a ci go nie zawodzą.
Wiosną odmieniona przez nowego trenera Wisła Kraków pnie się w górę ligowej tabeli i zachwyca wszystkich fanów ekstraklasy. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy nie bał się zmienić systemu gry, nie boi się także stawiać na młodzieżowców. Jeśli ci dostają szansę, to w żadnym elemencie nie odstają od starszych kolegów i pokazują, że warto na nich stawiać. Najnowszym odkryciem w zespole Wisły jest Piotr Starzyński. Urodzony w 2004 roku pomocnik trafił pod Wawel w sierpniu ubiegłego roku z Akademii Ruchu Chorzów. Kilka miesięcy gry w Centralnej Lidze Juniorów wystarczyło, by został włączony do kadry pierwszego zespołu. Starzyński debiutował w meczu z Piastem (3:4), który Wisła przegrała po strzale Jakuba Świerczoka z rzutu karnego. Jedenastkę sprokurował Starzyński, ale była to kontrowersyjna decyzja sędziego. – Oglądałem ten mecz z rodzicami Piotra. Złożyło się tak, a nie inaczej i to mogło wywrzeć na niego zły wpływ. W wieku 17 lat dostał szansę debiutu, po jego wejściu sędzia podyktował rzut karny i ostatecznie Wisła przegrała. Od razu po spotkaniu porozmawialiśmy z nim. Dostał dużo wsparcia od rodziców, brata, trenerów i władz klubu. Zaskakująco dobrze na to zareagował – mówi Adrian Filipek, który prowadził Starzyńskiego w zespole CLJ.
Bardziej doświadczony w ekstraklasie jest Patryk Plewka. 21-latek ma na koncie już 14 meczów rozegranych w całości. Pochodzący z Libiąża pomocnik do Wisły trafił, mając 13 lat i było mu łatwo w drodze do ekstraklasy. Na przeszkodzie stanęła poważna kontuzja. – W wieku 16 lat złamałem kość strzałkową i piszczelową, nie pamiętam dokładnie którą. Miałem osiem miesięcy przerwy – mówi. W poprzednim sezonie Plewka był wypożyczony do drugoligowej Stali Rzeszów. – Chcieli mi tam otworzyć głowę, by przełożyć na boisko to, co potrafiłem. Głowa nie „dojeżdżała”, ale teraz pokazuję więcej niż przed tym wypożyczeniem – dodaje. Innym zawodnikiem, który dojrzał, grając na wypożyczeniu, jest Serafin Szota. W rundzie jesiennej występował w Stomilu i nie zszedł z boiska nawet na minutę. W Wiśle czekał na okazję do meczu z Pogonią (2:1) i kontuzji Adiego Mehremicia.
– Dostał szansę z powodu kartek i kontuzji i w pełni ją wykorzystał. Dał mocny sygnał, że jest gotowy i może liczyć się w walce o wyjściowy skład – mówi o Szocie Filipek, który prowadził go w rezerwach Wisły.
MICHAŁ GŁUSZNIEWSKI