Na pół odrodzony
W drugiej rundzie w Rotterdamie Hubert Hurkacz po bardzo dobrym meczu minimalnie przegrał ze Stefanosem Tsitsipasem.
Portal ATP napisał, że Grek przetrwał bitwę z Polakiem i nie było w tym żadnej przesady. Półfinalista ostatniego Australian Open w dziewiątym gemie mógł stracić podanie i wtedy mógłby się już z takiej opresji nie wykaraskać. Obronił się, potem nie wykorzystał dwóch meczboli, ale za trzecim, nieco szczęśliwie, zamknął całe spotkanie. Mimo porażki 4:6, 6:4, 5:7 Hurkacz zaimponował w tym spotkaniu.
O to nam chodziło
– Mamy Huberta odrodzonego, ale odrodzonego na razie w połowie – podsumował wydarzenia w hali Ahoy Wojciech Fibak, który kiedyś wygrywał w Rotterdamie turnieje deblowe. – Po ostatnich niepowodzeniach zagrał teraz w stylu Igi Świątek. Odważnie, kończąc mnóstwo piłek z forhendu. Do tego go zachęcałem, o to nam chodziło, ale w kluczowych momentach ciągle decydowała głowa. Już rzadziej niż kiedyś, ale jednak. Z tak dobrą techniką, jaką ma Hubert, nie powinno się popełniać tylu podwójnych błędów serwisowych – analizował. Całość Fibak ocenił jednak klarownie: renesans! – Mamy kandydata do tego, by wygrywać duże i ważne mecze – podkreślił. Tsitsipas czuł, że zdał trudny egzamin. Po meczu długo ciężko oddychał i wycierał spocone włosy. W tym starciu nabiegał się więcej niż wrocławianin. Dopisało mu szczęście, w kluczowym momencie trafił w linię, lecz wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej. – Zdaję sobie sprawę, że wszystko wisiało na włosku – przyznał po spotkaniu. – Nasze mecze, mimo że większość z nich wygrałem, są dla mnie ekstremalnie trudne. Prawie zawsze gramy trzysetówki, które wymagają ode mnie niezwykłej koncentracji. Jeden błąd i zwycięstwo może odjechać. Hubert jest niesamowitym wojownikiem, choć może tego do końca nie okazuje. Wyzwala we mnie wszystkie najlepsze cechy – ocenił 22-letni Grek, który w ćwierćfinale zmierzy się z Rosjaninem Karenem Chaczanowem.
Teraz poleci do Dubaju
W przyszłym tygodniu Hurkacz zrobi sobie krótką przerwę. Polak odwołał się ze startu w Dosze (w Katarze po raz pierwszy po trwającej ponad rok przerwie wystąpi Roger Federer, który w styczniu nie poleciał na Australian Open) i przyleci do szejków dopiero na turniej w Dubaju. To właśnie nad Zatoką Perską zaczęła się kiedyś jego prawdziwa przygoda z wielkim tenisem. Od starcia z Keim Nishikorim oraz oczywiście z... Grekiem. Szlaki Hurkacza i Tsitsipasa przecinają się na zawodowym szlaku zaskakująco często.