NIE ZAISKRZYŁO
Nie było cudu w Kazaniu. PGE Skra przegrała z Zenitem 2:3 i odpadła z Ligi Mistrzów.
Po porażce 1:3 w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów w Bełchatowie w Kazaniu PGE Skra stanęła przed misją wręcz niewyobrażalnie trudną. Nie dość, że w rewanżu musiała wygrać z rosyjskim gigantem za trzy punkty, to na dokładkę potrzebowała zwycięstwa w złotym secie. Skończyło się na wygraniu pierwszej partii i rozbudzonych nadziejach. Później inicjatywę przejęli gospodarze, którzy po wygraniu drugiego i trzeciego seta byli pewni awansu. Potem obaj trenerzy wystawili rezerwy, a zmiennicy Zenitu okazali się minimalnie lepsi od rezerwowych Skry w tie-breaku.
Z nożem na gardle
– Trudno się gra z nożem na gardle. Za szybko chcieliśmy pewne rzeczy osiągnąć i wdać się w walkę na gołe pięści z przeciwnikiem. Dziś rywal był lepszy, przełamał nas zagrywką i zasłużenie wygrał – przyznał trener PGE Skry Michał Mieszko Gogol. Bełchatowianie odpadli z pucharów, a Zenit w półfinale zmierzy się z Grupą Azoty ZAKS-Ą Kędzierzyn-koźle. – ZAKSA ma arcymistrzowską legitymację w postaci pokonania Cucine Lube Civitanova. Technicznie, taktycznie i mentalnie jest gotowa, by wygrywać z najlepszymi zespołami Europy, także z Zenitem – przekonuje były trener PGE Skry Bełchatów Ireneusz Mazur. Postawą bełchatowian w starciu z Zenitem i całej Lidze Mistrzów jest rozczarowany. – Nie odbieram dobrze występów bełchatowskiego zespołu, boli mnie gra, którą prezentuje. Skra padła trochę ofiarą swojej historii. Przez wiele lat przyzwyczailiśmy się, że nawet mając kłopoty, nie schodził poniżej pewnego poziomu. W tym sezonie odpadł już z Pucharu Polski, a w Lidze Mistrzów nie zachwycił. Awans z grupy był dla niego obowiązkiem, a w starciu z Zenitem, który w tym roku nie jest monolitem, liczyłem na więcej, zwłaszcza w pierwszym meczu – mówi Mazur.
Nie był lekiem na całe zło
Nadzieją bełchatowian miał być powrót do gry Taylora Sandera, który w pierwszym starciu z Zenitem nabawił się urazu kolana. Amerykanin zagrał wczoraj od początku, ale nie miał najlepszego dnia. – Wszyscy liczyli, że Sander okaże się lekiem na całe zło, tymczasem po tak długiej przerwie, jaką miał w poprzednim roku po poważnej kontuzji barku, nie da się szybko wrócić do wielkiego grania – mówi Mazur. Jedynym zadowolonym Polakiem był po meczu w Kazaniu Bartosz Bednorz, który w trzech setach zdobył 15 punktów. Potem, tak jak wszyscy liderzy, powędrował na ławkę rezerwowych. – Bartosz nie pomógł drużynie z Bełchatowa. Miał słabe momenty, Skra celowała w niego zagrywką, ale się wybronił i nie przynosi nam wstydu w wielkim zespole z Kazania. Radzi sobie mimo krytyki, która spadła na niego kilka tygodni temu z ust trenera Władimira Alekny. A nie każdy by sobie z tym poradził – mówi Mazur. Cudu w Kazaniu nie było, ale czy tak naprawdę mogliśmy na niego liczyć, skoro Skra w tym sezonie zawodzi? Coś w zespole z Bełchatowa nie zaiskrzyło, nie tylko w konfrontacji z Zenitem.