Przeglad Sportowy

Trener naszej alpejki Marcin Orłowski o narciarski­m Mastersie w Lenzerheid­e.

- Rozmawiał Tomasz ŁYŻWIŃSKI

TOMASZ ŁYŻWIŃSKI: W niedzielę w słowackiej Jasnej przeżył pan niezłą huśtawkę nastrojów. Po pierwszym przejeździ­e Maryna Gąsienica-daniel w slalomie gigancie zajmowała miejsce (trzecie) na podium, ale w drugiej odsłonie rywalizacj­i miała upadek i doznała kontuzji...

MARCIN ORŁOWSKI (TRENER MARYNY GĄSIENICY-DANIEL): Emocje były duże, jej występ jednak nie zakończył się po naszej myśli. Maryna ma uszkodzone żebra i musieliśmy mocno zmienić plany. Przyjechal­iśmy do Polski. Zawodniczk­a będzie jeszcze przechodzi­ć serię konsultacj­i w Zakopanem. Miała już robiony rentgen i USG. Na razie trudno podjąć ostateczną decyzję. Poczekamy jeszcze 2–3 dni. Wtedy na pewno będziemy trochę mądrzejsi.

Po mistrzostw­ach świata w Cortinie d’ampezzo pan i Maryna usłyszeliś­cie wiele słów uznania, ale czy poza tym te występy coś zmieniły w funkcjonow­aniu waszego teamu?

Żadne radykalne zmiany nie nastąpiły. Sponsorzy nie walą drzwiami i oknami. Przynajmni­ej nic mi o tym nie wiadomo. Największa zmiana jest chyba taka, że Maryna awansowała do najlepszej piętnastki alpejek w tym sezonie, co zawsze zwiększa szansę na lepsze wyniki. Zawodniczk­i z miejsc 1–7 w rankingu są losowane w pierwszej kolejności, jeśli chodzi o listę startową. Druga grupa to alpejki, które w rankingu są na lokatach 8–15 i właśnie w tej ekipie jest teraz Maryna.

Po udanym starcie i szóstym miejscu Maryny w slalomie gigancie na zakończeni­e mistrzostw świata gratulacjo­m chyba nie było końca?

Kilka osób się do nas odezwało, ale wielkiego szału nie było.

Przez kilka godzin po zawodach nie można się było jednak do pana dodzwonić...

To prawda, ale nie dlatego, że telefon mi się rozgrzał od przyjmowan­ia gratulacji, ale wprost przeciwnie. Aparat mi padł, bo w czasie rywalizacj­i stałem na trasie i aby mieć pełny przegląd sytuacji, oglądałem przejazdy dziewczyn na playerze Eurosportu.

Wracał pan później myślami i analizował występ Maryny w slalomie gigancie?

Nie było czego analizować. Jestem w stu procentach zadowolony z tego, co pokazała. Kibice na pewno mogą się zastanawia­ć, czy może w drugim przejeździ­e nie należało jechać ostrożniej, aby ustrzec się błędów. Prawda jednak jest taka, że jeśli chce się zająć wysoką lokatę w takich zawodach jak Puchar Świata czy mistrzostw­a globu, to trzeba za każdym razem podejmować pełne ryzyko.

W gigancie na mistrzostw­ach dobrze zaprezento­wała się też druga zawodniczk­a waszego teamu – Magdalena Łuczak. Maryna i Magda wykonały w Cortinie świetną robotę i mam nadzieję, że to dobrze zrobi wizerunkow­i całego polskiego narciarstw­a alpejskieg­o. Oficjalnie tworzymy jeden team, ale nasze priorytety startowe są różne i tak naprawdę obie dziewczyny w tym sezonie spotkały się na zawodach tylko trzykrotni­e. Dwa razy w Pucharze Europy i na mistrzostw­ach świata. Magda ma bardzo dobrego trenera, Słowaka Ivana Ilanovskie­go, który w przeszłośc­i szkolił m.in. byłą mistrzynię świata Petrę Vlhovą, dlatego to 19. miejsce w Cortinie to na pewno nie jest jej ostatnie słowo na wielkich imprezach.

Od ostatniego występu w mistrzostw­ach świata do kolejnego pucharoweg­o startu trzeba było czekać trzy tygodnie, zdążyliści­e w tym czasie wpaść do domów?

Nawet na chwilę nie byliśmy wtedy w Polsce. Co prawda przed występem w Jasnej potrenowal­iśmy trochę blisko domu, bo w słowackiej części Tatr, ale potem wróciliśmy do Włoch. Trzeba pamiętać, że swobodę podróżowan­ia ograniczaj­ą też restrykcje związane z koronawiru­sem. W wielu krajach zmienia się to dość często, dlatego nie warto zbytnio ryzykować.

A jak organizato­rzy alpejskieg­o Pucharu Świata radzą sobie z pandemią?

Całkiem dobrze. Uczestnicy zawodów, przedstawi­ciele FIS, dziennikar­ze są podzieleni na grupy, żeby w jak największy­m stopniu zminimaliz­ować ryzyko zakażenia. Wszelkie kontakty z mediami odbywają się z zachowanie­m restrykcyj­nych reguł dystansu społeczneg­o. Efekt jest taki, że w całym sezonie było tylko kilka pojedynczy­ch zakażeń u zawodnicze­k i działaczy. Biorąc pod uwagę wiele różnych lokalizacj­i imprez Pucharu Świata, to całkiem nieźle. Liczył pan, ile kilometrów pokonujeci­e w okresie przygotowa­wczym i startowym?

Przejeżdża­my w roku około 65 tysięcy kilometrów.

To auto po sezonie, góra dwóch, jest do wymiany...

Na szczęście jednym ze sponsorów związku jest Renault, więc nie możemy narzekać. Dbają o nas.

Ale wymagania macie trochę ponadprzec­iętne, bo oprócz ekipy transporto­wany musi być też sprzęt...

Tak, wozimy ze sobą około 40 par nart na różne okazje, bo wiadomo, że do każdej konkurencj­i muszą być inne. Treningi są różne, więc całe wyposażeni­e trzeba mieć pod ręką non stop.

Sezon trwa od końca październi­ka do drugiej połowy marca, ile w tym czasie dni spędzacie w domu?

Góra dwa tygodnie, ale nie ma co narzekać. Gorzej mają Amerykanie czy Kanadyjczy­cy, którzy przez cały sezon muszą siedzieć w Europie, bo nie opłaca im się wracać do kraju, szczególni­e w obecnej sytuacji pandemiczn­ej.

Do ostatniego startu w szwajcarsk­im Lenzerheid­e pozostało ponad półtora tygodnia, na ile ocenia pan szansę występu Maryny?

Precyzyjne określenie takiego prawdopodo­bieństwa jest teraz niemożliwe. Sam w czasach wyczynowej kariery miałem podobny uraz, ale wtedy nie miałem żadnej presji czasowej związanej z powrotem do rywalizacj­i. Jeśli bólowo Maryna dałaby radę to wytrzymać, to kto wie? Należy jednak też pamiętać, że ryzyko nie może być zbyt wielkie, bo gdyby np. doszło do podobnego upadku, wtedy uraz mógłby być naprawdę poważny. Rywalizacj­a w Szwajcarii będzie prestiżowa. W Lenzerheid­e wystartuje tylko 25 najlepszyc­h zawodnicze­k tego sezonu. To zawody trochę jak tenisowy turniej Masters. Fajnie byłoby się tam pokazać, ale z drugiej strony nie ma mowy o narażaniu zdrowia i robieniu czegoś za wszelką cenę.

Ten pierwszy przejazd w Jasnej wyglądał bardzo obiecująco. To właśnie efekt losowania Maryny w bardziej uprzywilej­owanej grupie?

Nie tylko. Na tę wysoką pozycję złożyło się kilka drobnych elementów, ale trzeba po prostu powiedzieć, że forma Maryny cały czas zwyżkuje i to był właśnie najlepszy dowód.

Rywalizacj­a w Lenzerheid­e będzie prestiżowa. To zawody trochę jak tenisowy turniej Masters. Fajnie byłoby się tam pokazać, ale nie ma mowy o narażaniu zdrowia.

 ??  ??
 ??  ?? Maryna Gąsienica-daniel przeżywa najlepszy okres w dotychczas­owej karierze. W swym ostatnim gigantowym występie miała jednak groźny upadek.
Maryna Gąsienica-daniel przeżywa najlepszy okres w dotychczas­owej karierze. W swym ostatnim gigantowym występie miała jednak groźny upadek.
 ??  ?? Trener Marcin Orłowski przyznaje, że szanse Maryny na ostatni występ w sezonie – 21 marca w Szwajcarii – mocno zmalały. Wszystko ma się wyjaśnić w najbliższy­ch dniach.
Trener Marcin Orłowski przyznaje, że szanse Maryny na ostatni występ w sezonie – 21 marca w Szwajcarii – mocno zmalały. Wszystko ma się wyjaśnić w najbliższy­ch dniach.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland