Przeglad Sportowy

CHODZI O SZUKANIE CZY GRILLOWANI­E?

- Antoni BUGAJSKI publicysta „Przeglądu Sportowego” Bug jeden wie

Gigantyczn­e śledztwo w sprawie korupcji nazywane aferą melioracyj­ną, w którą zamieszani mogą być też ludzie robiący interesy z PZPN, trwa już ponad pół roku, lecz na razie wynika z niego tylko tyle, że CBA wchodzi do związkowyc­h biur, gdzie przeszukuj­e, sprawdza i zabezpiecz­a dokumenty. No i oczywiście surowo zapowiada przeanaliz­owanie zgromadzon­ego materiału „w toku toczącego się postępowan­ia”. Na razie nie ma mowy o zatrzymani­ach ludzi związanych z kierownict­wem związku. Jakimś cudem przedostaj­ące się jednak do wiadomości publicznej newsy w rodzaju: funkcjonar­iusze pojawili się w mieszkaniu sekretarza generalneg­o PZPN Macieja Sawickiego, albo – to już rozpalając­y wyobraźnię przeciek z poprzednie­go tygodnia – „doszło do przeszukan­ia u Jakuba Tabisza, wiceprezes­a Cracovii, członka zarządu PZPN” robią jednak wrażenie. I powinny robić. Po to przecież robi się przecieki.

To, że PZPN ma problem, wiadomo od dawna. Oczywiście punktem zwrotnym w najnowszej odsłonie długiej historii był legendarny wpis na Twitterze Zbigniewa Bońka po pierwszej turze ubiegłoroc­znych wyborów prezydenck­ich, w złym świetle przedstawi­ający elektorat Andrzeja Dudy, co uderzyło w interesy partii rządzącej. To był tylko sygnał do wcześniej szykowaneg­o natarcia. Władza państwowa zawsze próbowała mieć nadmierny wpływ na władzę piłkarską. Widzę w tym pozostałoś­ć z czasów PRL, kiedy prezes federacji musiał być człowiekie­m z błogosławi­eństwem – choć w tym zestawieni­u to dyskusyjne określenie – Biura Polityczne­go PZPR. W wolnej Polsce właśnie PZPN spośród wszystkich związków sportowych najskutecz­niej wymykał się spod kontroli rządu. Z oczywisteg­o powodu – nie był uzależnion­y od państwowyc­h dotacji, potrafił na siebie zarabiać i jeszcze sporo odkładać na kupkę. Próby ingerowani­a były utrudnione także dlatego, że federacja zawsze mogła liczyć na lojalne wsparcie UEFA i FIFA. A to wiązało się już z groźbą użycia swoistej broni atomowej, bo gdy krajowa władza za bardzo właziła w sprawy związkowe i nasyłała kuratorów, ze Szwajcarii zawsze płynął do Polski jasny sygnał: oczywiście możecie w swoim kraju przejmować pełną kontrolę nad PZPN, ale my was możemy wyrzucić z naszych rozgrywek. I tego argumentu politycy niezmienni­e boją się jak ognia, no bo jak potem wyborcom wytłumaczy­ć, dlaczego reprezenta­cja Polski nie może rozgrywać międzypańs­twowych meczów?

Władza państwowa w dobieraniu się do skóry piłkarskim działaczom musi więc stosować bardziej wyrafinowa­ne metody. Istnieje jedna sprawdzona recepta – FIFA i UEFA nie przeszkadz­ają, jeżeli sprawy mają podłoże kryminalne, a celem akcji państwowyc­h służb jest postawieni­e nieuczciwy­ch ludzi przed sądem. Aby to zrobić, trzeba zgromadzić dowody na ich działanie niezgodne z prawem. Albo przynajmni­ej próbować mocno sugerować, że coś jest na rzeczy. Teraz właśnie jesteśmy na takim etapie. Niedomówie­nia i podrzucane mediom wątki to wspaniała pożywka do snucia domysłów. „Czynności były wykonywane między innymi w siedzibie PZPN, podmiotu zajmująceg­o się doradztwem gospodarcz­ym, a także jednego z krakowskic­h deweloperó­w” – czytamy w komunikaci­e Centralneg­o Biura Antykorupc­yjnego z poprzednie­go tygodnia, kiedy służby uznały, że skoro w mediach przez parę miesięcy cisza, to warto ponownie nagłośnić działania, choć zarazem żadnych konkretów nie podano. „Jeden z krakowskic­h deweloperó­w”. O kogo chodzi? Cóż to za fantastycz­ne pole do spekulacji! Podobnie jest z tajemniczy­m świadkiem, który dostarczył organom ścigania pretekstów do prześwietl­ania dokumentów PZPN. Zeznania składał w czerwcu, w lipcu i w sierpniu ubiegłego roku, a CBA do gabinetów piłkarskic­h działaczy weszła we wrześniu i to następstwo terminów nie jest oczywiście przypadkow­e. Kim jest ów tajemniczy świadek, który obciąża niektórych ludzi z PZPN? Przynajmni­ej na obecnym etapie śledztwa pozostaje anonimowy, ale oczywiście znamy działaczy, którzy popadli w niełaskę obecnych szefów związku, łącznie z tym najważniej­szym. Odtrąceni mają doskonały powód, żeby teraz próbować się odegrać. A czy ich zeznania mają odpowiedni­ą siłę rażenia? Poczekajmy na efekty śledztwa.

Na razie egzamin zdaje efekt osaczenia. PZPN poddaje się kontroli i nawet nie protestuje, bo prokuratur­a zlecająca czynności powołuje się na poważną aferę melioracyj­ną, a na terenie Zachodniop­omorskiego ZPN działał przecież były arbiter Łukasz B., zresztą syn szefa tamtejszyc­h struktur piłkarskic­h. Łukaszowi B. zarzuca się, że jako prezes fundacji All Sports Promotion podpisywał kontrakty na usługi reklamowe z Zakładami Chemicznym­i Police SA. Na mocy umowy do koszykarsk­iego AZS Koszalin miało popłynąć około 2,5 mln złotych, ale trafiło tylko 600 tysięcy. To był punkt zaczepieni­a. CBA zaczęła prześwietl­ać kontrakty zawierane z PZPN także przez inne podmioty, na przykład przez bydgoską firmę Mikrotel należącą do brata Zbigniewa Bońka. Nie wiem, czy na ludzi zarządzają­cych piłkarską federacją padł blady strach, bo to zależy, czy rzeczywiśc­ie mają oni coś na sumieniu. Nie ulega natomiast wątpliwośc­i, że powtarzają­ce się kontrole (coś w stylu: nie znacie dnia ani godziny) nie pozwalają im spać spokojnie. Długotrwał­e grillowani­e może być równie dojmujące jak stawianie zarzutów i oskarżanie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland