Przeglad Sportowy

WIESIOŁEK: Jestem wielob oistą kompletnym

Brązowy medalista halowych mistrzostw Europy w Toruniu był bliski zakończeni­a kariery. Postawił jednak wszystko na jedną kartę i teraz cieszy się z życiowego sukcesu w 7-boju.

-

RYSZARD OPIATOWSKI: Długo pan czekał na swój pierwszy sukces w imprezie międzynaro­dowej i wreszcie jest. Brązowy medal halowych mistrzostw Europy w Toruniu w siedmioboj­u to spełnienie marzeń?

PAWEŁ WIESIOŁEK: Zdecydowan­ie tak. Nie dość, że stanąłem na podium, to jeszcze wynikiem 6133 punktów pobiłem rekord życiowy. To od dawna wyczekiwan­y medal, od dwunastu lat. W poprzednic­h sezonach borykałem się z różnymi problemami, trudno mi było złożyć idealny wielobój. Ten w Toruniu też nie był idealny, ale był równy z małą petardą, czyli życiówką w skoku o tyczce.

Może pan opowiedzie­ć po kolei o poszczegól­nych konkurencj­ach? Zacząłem od wyniku 6.95 na 60 metrów, nieźle, choć lekko zaspałem na starcie. W dal zabrakło mi trochę pewności siebie, żeby śmielej wbiec na belkę, ale 7,31 m to nie jest zły wynik, podobnie jak 15,26 m w kuli. Wzwyż skoczyłem 2,01 m, liczyłem jednak na więcej. Po pierwszym dniu miałem 3404 pkt, 40 mniej od życiówki, ale był spokój.

Po pierwszym dniu zajmował pan piąte miejsce...

I liczyłem na poprawę, choć wynik 8.27 w biegu na 60 m przez płotki nie był super, poza tym poczułem mięsień przywodzic­iela. O tyczce skakałem na ketonalu, ale jako wieloboist­a jestem do tego przyzwycza­jony. 5,20 m to moja życiówka, na tyczce pożyczonej od Piotrka Liska. Mieliśmy okazję potrenować razem w Spale, wiele mi pomógł. Poprosiłem go, by mi pożyczył twardszą tyczkę, przywiózł ją do Torunia i pomogła.

Został bieg na 1000 metrów. Holender Rik Taam miał do odrobienia dziesięć sekund i już po 400 metrach odrobił siedem. Cały bieg byłem świadomy tego, ile mogę stracić. Nie panikowałe­m. Nawet o srebrnym medalu myślałem, Hiszpana musiałbym wyprzedzić o dwie sekundy, ale ten wytrzymał za moimi plecami. Zachowałem się jak stary lis i jestem z siebie dumny.

Medalu mógł pan nie zdobyć, bo nie był pan daleko od tego, by zakończyć przygodę ze sportem.

Aż przechodzą mnie ciarki, gdy o tym myślę. Dużo poświęciłe­m. Z żoną Madzią zainwestow­ałem nie tylko finansowo, ale zaryzykowa­liśmy też rodzinnie. Cztery lata temu postanowil­iśmy, że się rozdzielim­y. Ja pojadę do Sopotu trenować z Michałem Modelskim, ona zostanie w Warszawie. Pierwsze dwa lata były trudne, bo mimo iż na treningach wszystko szło rewelacyjn­ie, wyniki w zawodach nie były dobre. Jednak mój trener, który też jest świetnym psychologi­em i kumplem, poskładał mnie w całość. Dzięki niemu teraz jestem wieloboist­ą kompletnym.

Słychać wzruszenie w pana głosie.

Bo tylko ja wiem, jak było trudno, gdy nie miałem za co kupić jedzenia czy jak dojechać na trening. Jestem wzruszony, bo bardzo dużo mnie to kosztowało. Straciłem trochę zdrowia, ale też zaniedbałe­m znajomości, które miałem w Warszawie. Relacja z żoną na odległość też nie jest taka, jak gdy mieszka się razem.

To wszystko wzmocniło pana mentalnie?

Na pewno. Po tym medalu widać, że mam mocną głowę.

Gdzie to wszystko zaprowadzi pana latem?

Celem jest pierwsza ósemka igrzysk olimpijski­ch w Tokio. Przekrocze­nie bariery 8350 punktów w 10-boju będzie solidnym wynikiem. Chcę się zapisać w historii. Na razie nie mówię o rekordzie Polski, bo wynik Sebastiana Chmary (8566) jest obecnie poza moim zasięgiem, a ja mam życiówkę wynoszącą 8204 pkt. Mogłem ją poprawić w ubiegłym roku. Tydzień przed Memoriałem Szelesta byłem w superformi­e, ale kostka nie wytrzymała w skoku w dal. Żałuję bardzo, ale co się odwlecze, to nie uciecze.

 ??  ?? W Toruniu Paweł Wiesiołek cieszył się z brązowego medalu. To jego życiowy sukces w wieloboju.
W Toruniu Paweł Wiesiołek cieszył się z brązowego medalu. To jego życiowy sukces w wieloboju.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland