KOMFORTOWO
PAULO SOUSA MA WŚRÓD NAPASTNIKÓW ZNACZNIE LEPSZĄ SYTUACJĘ NIŻ JERZY BRZĘCZEK POD KONIEC SWOJEJ KADENCJI.
Jerzy Brzęczek może pozazdrościć Paulo Sousie. Jesienią były już selekcjoner musiał mierzyć się z pytaniami, dlaczego stawia na Arkadiusza Milika, skoro on od sierpnia jest poza poważną piłką i czy nie ma lepszego zawodnika do linii ataku niż Krzysztof Piątek, który dostawał w Berlinie coraz mniej minut. Portugalczyk jest w zupełnie innej sytuacji – polscy napastnicy w klubach mają silniejsze pozycje niż jeszcze niedawno. Milik po półrocznych
męczarniach w Napoli, w którym był odsunięty od pierwszej drużyny, trafił do Olympique Marsylia i nie tylko gra w podstawowym składzie, ale znów strzela gole. Piątek po zmianie trenera dostał w barwach Herthy zdecydowanie większy kredyt zaufania i również ponownie trafia do siatki. Robert Lewandowski od lat utrzymuje się na absolutnie najwyższym poziomie, a teraz napastnik Bayernu zmierza po historyczne osiągnięcie w Bundeslidze: chce pobić rekord strzelonych bramek ustanowiony przez Gerda Müllera w sezonie 1971/1972. Jedynym zmartwieniem Sousy jest więc to, czy i kogo postawić obok najlepszego napastnika na świecie. – Zawsze byłem fanem dwójki Lewandowski-milik – nie ma wątpliwości były napastnik drużyny narodowej Artur Wichniarek. Brzęczek nie potrafił wybrać między Piątkiem a Milikiem. Rotował. I tak pierwszy z nich wystąpił u niego w 15 meczach (w dziewięciu w pierwszym składzie), strzelił w nich siedem goli, nie miał asyst. Drugiemu Brzęczek dał dokładnie tyle samo szans, tyle że w podstawowej jedenastce Milik zagrał u byłego selekcjonera mniej: siedem razy. Efekt: trzy gole i trzy asysty.
Plan B
– Obaj są bardzo dobrze wyszkoleni technicznie, mogą się uzupełniać, wymieniać: jeden może schodzić do tyłu. Krzysiek Piątek jest typowo wysuniętym napastnikiem, a ja nie chciałbym poświęcać instynktu strzeleckiego Roberta, wycofując go do drugiej linii. Dlatego wydaje mi się, że Arek jest lepszym uzupełnieniem niż Krzysiek, choć patrząc na ostatni występ Piątka w meczu z Augsburgiem, widziałem, że zmienia nieco swój styl gry. Nie był napastnikiem, który zamierzał tylko i wyłącznie czekać na piłki w polu karnym. Cofał się, był pod grą. Takiego Krzyśka potrzebuje i reprezentacja, i Hertha – ocenia felietonista „Przeglądu Sportowego”. Jesienią Brzęczek nie był właściwie krytykowany za to, że wciąż powołuje Milika i Piątka, ale pojawiło się wiele zastrzeżeń, że nie szuka planu B na wypadek, gdyby sytuacja tych piłkarzy nie uległa wiosną zmianie. Sousa nie idzie tą drogą. Mimo że podstawowa trójka polskich snajperów jest w dobrej formie, Portugalczyk sięga po kolejnych. Na jego szerokiej liście (15 marca ma zostać ogłoszona ostateczna) znalazło się pięciu napastników. Poza wymienionymi wcześniej są jeszcze Karol Świderski z PAOK Saloniki i Dawid Kownacki z Fortuny Düsseldorf.
Co na temat tych powołań sądzi Wichniarek?
Niezrozumiałe powołanie
– Świderski to zawodnik, który gra w lepszej lidze niż ekstraklasa. Nie mam wątpliwości, że zasłużył, by dostać powołanie. Nie sądzę, by był w stanie zmienić oblicze gry ofensywnej kadry, bo nie jest na tym poziomie co Lewandowski, Milik i Piątek, ale warto mieć alternatywę – ocenia były reprezentant Polski. Świderski wyjechał z Polski w 2018 roku. Od tamtej pory gra w Grecji, w 91 meczach strzelił dla PAOK 29 goli, miał dziewięć asyst. Brzęczka to nie przekonywało, dlatego ten zawodnik nigdy jeszcze w dorosłej drużynie narodowej się nie znalazł. Szansę na to może mieć w marcu. O ile Sousa nie skreśli go z ostatecznej listy. Zdaniem Wichniarka nie powinien tego zrobić. Ekspert Polsatu Sport uważa, że nie ma podstaw, by na zgrupowaniu kadry pojawił się Kownacki.
– Tego powołania nie rozumiem – mówi wprost. Napastnik Fortuny po raz ostatni był na zgrupowaniu we wrześniu 2019 roku. W lutym 2020 roku zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Wrócił do gry w czerwcu, ale nie zdołał pomóc Fortunie w utrzymaniu się w Bundeslidze. Na jej zapleczu też furory nie robi, w tym sezonie wystąpił w 18 meczach, zdobył trzy bramki, miał trzy asysty.
– Nie oszukujmy się: to słaby wynik. Ja w barwach Arminii dwukrotnie byłem królem strzelców 2. Bundesligi, a jednak nie miałem szans nawet powąchać murawy w koszulce reprezentacji. Albo więc zmieniły się kryteria, albo Paulo Sousa wybrał zły adres, wysyłając powołania – stwierdza Wichniarek i dodaje: – Kownacki nie ma dziś argumentów, by mówić, że powinien być w reprezentacji. Jeśli zacznie strzelać zdecydowanie więcej goli, to można będzie spojrzeć na niego inaczej, ale obecne liczby nie predysponują go do niczego więcej niż walka o miejsce w pierwszym składzie Fortuny. Za sam talent nie powinno się otrzymywać powołań – nie ma wątpliwości. Żałuje za to, że Portugalczyk nie docenił Bartosza Białka z VFL Wolfsburg. – Na powołanie zasłużył bardziej niż Kownacki. Ten chłopak może nie jest podstawowym piłkarzem, ale gra w 3. zespole Bundesligi. Powinno się to docenić – stwierdza Wichniarek.
W marcu Białka w kadrze nie zobaczymy, natomiast w poniedziałek będzie wiadomo, na kogo ostatecznie zdecydował się Sousa.