W rezygnacji Löwa najbardziej dziwi czas
Przed tygodniem napisałem, że nie spodziewam się wygranej Borussii Dortmund w Der Klassiker. Po fakcie muszę przyznać, że był to wyjątkowo dobry mecz. Nie przypuszczałem, że BVB może się tak postawić Bayernowi Monachium, w dodatku na Allianz Arenie. Piłkarze Edina Terzicia zaskoczyli Bawarczyków. Dwa szybko strzelone gole przez Erlinga Haalanda pokazały, jak duża jakość drzemie w tej drużynie. Jednak kolejne minuty obnażyły braki Dortmundu, czyli brak stabilizacji i koncentracji przez całe spotkanie. Na dwa ciosy gości hat trickiem odpowiedział Robert Lewandowski, który zdobył 31. bramkę w sezonie, co jest czymś niesamowitym. Robert ma jeszcze 10 kolejek do końca, aby pobić rekord Gerda Müllera. Klaus Fischer wypowiadał się niedawno, że jego dokonanie Polak pobije lada moment, ale mało kto przypuszczał, że ktokolwiek będzie w stanie zagrozić wyczynowi Müllera. Taką osobę prędzej wysłano by do szpitala. Fakty są jednak takie, że dzisiaj Robert jest na najlepszej drodze, aby pobić ten rekord.
Przejdźmy do europejskich pucharów. A te mają słodko-gorzki smak dla drużyn z Bundesligi. W zależności od tego, na które rozgrywki spojrzymy. Wygląda na to, że taki sezon w Lidze Mistrzów jak przed rokiem, gdy w półfinale było trzech niemieckich trenerów i dwa kluby, może się nie powtórzyć. Konkurencja nie śpi i to, że Bundesliga nie jest dzisiaj najmocniejszą ligą na świecie, to wiemy wszyscy. Dwa zespoły w ósemce to niezły wynik. Świadomie mówię dwa, bo nie wierzę w to, że piłkarze Hansiego Flicka roztrwonią przewagę z pierwszego meczu Lazio Rzym (4:1). Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że RB Lipsk był zespołem zdecydowanie słabszym od Liverpoolu i to pod każdym względem. Mówiąc inaczej, bylibyśmy kłamcami. Liverpool, który od wielu tygodni znajduje się w kryzysie, potwierdził, kto w tej chwili jest silniejszy. W starciu niemieckiej myśli szkoleniowej Jürgen Klopp pokazał młodemu Julianowi Nagelsmannowi, że jednak młokos musi zebrać trochę doświadczenia, aby móc z nim wygrywać.
ZNawiązując do rywalizacji Lewandowskiego z Haalandem, można powiedzieć, że ta przeniosła się na poziom LM. W Bundeslidze Polak pokazuje Norwegowi, kto jest królem. Haaland odgryza się w Champions League i trzeba przyznać, że jego osiągnięcia strzeleckie są bardzo imponujące. Oczywiście jeśli weźmiemy pod uwagę całą kariery, Robert jest daleko przed napastnikiem BVB, ale 20 bramek zdobytych w 14 meczach robi ogromne wrażenie. To rewelacyjny wynik i patrząc na to, ile meczów potrzebował do tego Robert, Messi lub Ronaldo, to jest to przepaść na korzyść młodego Norwega. W tej edycji jesteśmy świadkami historycznego wydarzenia. Po raz ostatni ćwierćfinał LM bez Messiego i Ronaldo miał miejsce w sezonie 2004/05. Wówczas Portugalczyk grał w barwach Manchesteru United, z kolei Argentyńczyk dopiero wchodził w buty Ronaldinho i spółki. To są trudne momenty i miesiące dla tych zawodników. Brak kolejnych trofeów, do których przez lata się przyzwyczaili, może rodzić duże rozczarowanie. Juventus zaskoczył mnie negatywnie. Andrea Pirlo kompletnie nie ma pomysłu na ten zespół. Męczy się w nim Ronaldo, męczą się pozostali piłkarze. Zupełnie inaczej jest z Barceloną, która przy odrobinie szczęścia i skuteczności mogła sprawić na Parc des Princes kolejną remontadę. Gdyby się udało, mówilibyśmy o nowej, znakomitej Blaugranie. Barca od kilku tygodni pokazuje w Laliga, że wychodzi z kryzysu. Do Atletico drużyna Ronalda Koemana traci sześć punktów, a w Pucharze Króla potrafiła odwrócić losy dwumeczu z Sevillą. Światełkiem w tunelu dla Dumy Katalonii może być przyjście nowego-starego prezydenta – Joana Laporty. To za jego kadencji Barca święciła największe triumfy. Jeśli Barcelona znajdzie w sejfie trochę gotówki, na Camp Nou może trafić Sergio Agüero, który jest przyjacielem Messiego. Do tego jeden czy drugi transfer do linii defensywnej i Barca ponownie będzie miała szansę na sukcesy w LM.
Zmiany nastąpiły także w reprezentacji Niemiec. Joachim Löw ogłosił decyzję o odejściu i muszę przyznać, że bardziej od samej rezygnacji zaskoczył mnie czas jej ogłoszenia. Pracował przy kadrze przez 17 lat. Apogeum osiągnął w 2014 roku w trakcie mundialu w Brazylii. W każdym turnieju poza MŚ w Rosji docierał do półfinału lub finału, co jest wspaniałym osiągnięciem. Myślę, że zdecydował o tym brak sukcesu w imprezie z 2018 roku, spadek z pierwszej dywizji Ligi Narodów, w której Niemcy utrzymali się tylko dzięki reformie, podobnie jak Polacy, oraz blamaż z Hiszpanią (0:6). Wydawało się, że wtedy przyszedł czas na dymisję, ale Löw chciał odejść na swoich warunkach. Myślę, że to już czas na powiew świeżości. Jednym z kandydatów do zastąpienia 61-latka jest Lothar Matthäus. Zastanawiam się, czy jest to odpowiedni zastępca. Jeszcze kilka lat temu pewnie tak, bo był aktywnym trenerem. Ale od kilku sezonów jest ekspertem telewizji Sky, co chyba nie predestynuje go do bycia selekcjonerem takiej reprezentacji jak Niemcy. Na szczęście to nie nasze zmartwienie. Kolejnym kandydatem jest Jürgen Klopp, ale on od razu odmówił. Mówi się także o Ralfie Rangnicku, który ma doświadczenie w budowaniu zespołów. To on odpowiada za rozwój Hoffenheim i Lipska, więc ma niezbędne w tej pracy doświadczenie. Nie można zapominać o Flicku. Pytanie tylko, czy chciałby odejść z Bayernu, w którym posmakował już sukcesów.