Brazylijczyk się rozkręca
ŁKS w debiucie nowego trenera pokonał Stomil Olsztyn. Najlepszy na boisku znów był Ricardinho.
Efekt nowej miotły działa. Przed tygodniem trenerem piłkarzy ŁKS został Ireneusz Mamrot, a w sobotę jego zespół pewnie pokonał Stomil Olsztyn. Po słabej końcówce rundy jesiennej i kiepskim początku drugiej części sezonu, Rycerze Wiosny wracają na dobre tory.
Stomil znów osłabiony
Przed tygodniem po wspaniałej przewrotce Ricardinho w końcówce ŁKS zdobył punkt w derbach. To nie uratowało posady Wojciecha Stawowego, którego umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Działacze postanowili zatrudnić trenera świetnie znającego I-ligowe realia. W niedzielę na stadionie przy alei Unii zameldował się Ireneusz Mamrot i to pod jego wodzą Rycerze Wiosny będą kontynuować walkę o powrót do PKO BP Ekstraklasy. Sobotnie spotkanie było dla szkoleniowca ŁKS już drugą wizytą w Olsztynie w tym sezonie. W październiku Mamrot przyjechał tam z Arką Gdynia, ale na Pomorze wrócił z jednym punktem (1:1), mimo że Stomil przez większość meczu grał w osłabieniu.
Tym razem wizyta była znacznie przyjemniejsza. W debiucie szkoleniowca ŁKS wygrał 2:0, ale Stomil podyktował gościom twarde warunki. Duma Warmii od początku atakowała bramkę Arkadiusza Malarza. Stomil miał kilka okazji, ale jego piłkarze nie zdołali pokonać doświadczonego bramkarza łodzian. W ataku gospodarzy po raz kolejny od pierwszej minuty grał Adrian Szczutowski, który dwa poprzednie mecze kończył ze zdobyczami bramkowymi. Z kolei w ŁKS znów szansę dostał Łukasz Sekulski, a bohater niedawnych derbów Łodzi Ricardinho usiadł na ławce rezerwowych.
W 24. minucie zadanie Rycerzom Wiosny znacznie ułatwił Janusz Bucholc, który po faulu na Piotrze Janczukowiczu wyleciał z boiska. Przed spotkaniem kapitan Stomilu odebrał od władz klubu pamiątkową koszulkę z okazji rozegrania 300. meczu ligowego w Stomilu, ale z pewnością nie będzie najlepiej wspominał tego jubileuszu. Przed tygodniem w meczu z Odrą (2:1) Duma Warmii została osłabiona jeszcze szybciej, bo już w 17. minucie czerwoną kartkę dostał Mateusz Skrzypczak. Wiosną olsztynianie więcej minut grali w dziesięciu (139) niż w jedenastu (131) i na razie tylko w spotkaniu z GKS Tychy (1:2) arbiter nie pokazał im czerwonej kartki. – W drugim meczu z rzędu praktycznie przez godzinę graliśmy w osłabieniu. Do przerwy byliśmy bardzo dobrze zorganizowani, były pojedyncze sytuacje, w których mogliśmy strzelić gole, ale się nie udało. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak zespół funkcjonował, grając w osłabieniu – mówił po meczu trener olsztynian Adam Majewski.
Niezawodny Rico
Mimo gry w przewadze, ŁKS długo pracował na pierwszą bramkę. Tę udało się zdobyć dopiero w 68. minucie po pięknym strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Ricardinho.
– Cieszy mnie zwycięstwo i to, że zagraliśmy na zero z tyłu. Początek w naszym wykonaniu nie był najlepszy, bo Stomil miał dwie groźne sytuacje i przez pierwsze piętnaście minut grał bardzo dobrze. Mój zespół wyszedł zmotywowany, nie wiem, czy nie za mocno, bo na początku nas to usztywniło. Potem przeprowadziliśmy bardzo ładną akcję, która zakończyła się czerwoną kartką. To był przełomowy moment meczu – mówił po spotkaniu trener ŁKS. Ricardinho, który coraz lepiej czuje się w Łodzi, do gola dorzucił asystę. Brazylijczyk potrzebował zaledwie trzech meczów, by wyrosnąć na jednego z najlepszych napastników Fortuna 1. Ligi. Jeśli utrzyma formę, to może pociągnąć ŁKS w górę i w przyszłym sezonie znów zagrać w ekstraklasie. Na przeszkodzie mogą stanąć urazy. Spotkania ze Stomilem Brazylijczyk nie dokończył. Pierwsze diagnozy mówią o skręconej kostce i kilku tygodniach przerwy. – Minusem na pewno jest kontuzja Rico. Nie jestem lekarzem, ale obawiam się, że będzie problem, by z niego skorzystać w najbliższych meczach. Chciałbym się tu mylić – dodał Mamrot.