Czas bić na alarm?
Arka gorsza od Górnika Łęczna. Druga porażka z rzędu mocno oddaliła piłkarzy Dariusza Marca od czołówki Fortuna 1. Ligi.
Oile porażkę w poprzedniej kolejce z Puszczą Niepołomice (0:4) Żółto-niebiescy mogli potraktować jako wypadek przy pracy, to już domowa przegrana z Górnikiem Łęczna może martwić gdyńskich kibiców. W przerwie zimowej właściciele Arki zdecydowali się na zmianę trenera, tłumacząc to m.in. brakiem gwarancji awansu do ekstraklasy. Ryzyko miał zmniejszyć Dariusz Marzec, który przed rokiem wywalczył promocję do elity jako trener Stali Mielec. Razem z Ireneuszem Mamrotem Gdynię opuściło kilku zawodników. Te zabiegi miały sprawić, że od początku rundy wiosennej Arka ruszy w pościg za czołówką. Początek wiosny mógł utwierdzić właścicieli, że był to słuszny ruch. Najpierw Arka wygrała 2:1 z Górnikiem Łęczna w 1/8 finału Pucharu Polski. Następnie z problemami, ale ograła GKS Jastrzębie (1:0). W ćwierćfinale PP Żółto-niebiescy rozbili w Niepołomicach Puszczę 5:2. W lidze Arkę czekały dwa rewanżowe starcia z zespołami, które wyeliminowała z rozgrywek pucharowych. Słusznym założeniem była przewaga psychologiczna, którą powinni mieć gdynianie, ale życie napisało inny scenariusz. Najpierw na Arce zemściła się Puszcza, a ostatnio Górnik. Piłkarze Marca pokazali dwie twarze, ligową i pucharową. Efekt? Już dziewięć punktów straty do łęcznian, którzy są wiceliderem ligi. – Czekamy na ten mecz, on da nam wiele odpowiedzi. Ale pamiętajmy jedno – ważne, jak się kończy, a sezon się dopiero zaczyna. Musimy być jak dobry bokser, który po ciosie wstaje z kolan i zadaje własny cios – przekonywał przed spotkaniem Marzec. Trener Arki liczył na to, że uda się zmazać plamę po wysokiej porażce z Żubrami. Ciosy zadawali jednak goście, choć z dużą pomocą gospodarzy. Pięć minut po wznowieniu gry drugą żółtą kartkę otrzymał Arkadiusz Kasperkiewicz. Sędzia Szymon Marciniak nie miał w tej sytuacji żadnych wątpliwości i słusznie wyprosił obrońcę z boiska. Od tego momentu sytuacja gdynian stała się jeszcze trudniejsza. Najpierw po strzale z dystansu Michał Mak pokonał Daniela Kajzera. Kwadrans później wynik podwyższył Bartosz Śpiączka, który pojawił się na boisku trzy minuty wcześniej. Na razie zbyt wcześnie, aby mówić o pomyłce ze zmianą trenera, ale jeśli Arka nie zacznie seryjnie wygrywać, to w klubie zrobi się nerwowo.