Porażka. Wróciły stare demony
W meczu grupy 5 eliminacji ME 2022 we Wrocławiu polscy szczypiorniści przegrali z Holandią 26:27. Turniej finałowy bardzo się oddalił.
Polacy wiedzieli, jak ważny jest dla nich ten mecz i ta wiedza im chyba nie pomogła, bo od początku raz za razem fatalnie pudłowali i gdyby nie Adam Morawski w bramce, byłoby naprawdę kiepsko. Zupełnie nie siedział rzut Szymonowi Sićce, który w pierwszej połowie pięciokrotnie próbował pokonać Barta Ravensbergena, ale nie udało mu się to ani razu. Na szczęście w obronie Biało-czerwoni grali na swoim wysokim poziomie – dawała o sobie znać przewaga w warunkach fizycznych. Holendrzy nie mieli żadnych szans w rzutach z drugiej linii i bezustannie szukali wejścia na szósty metr. Siłą napędową ich zespołu byli rozgrywający Luc Steins i Kai Smits. Ta dwójka mikrusów (Steins mierzy 172, a Smits 186 cm) dzięki swojej szybkości wyprowadzała w pole naszych obrońców zwłaszcza gdy któryś z nich zostawał z Holendrem sam na sam. Z 11 goli w pierwszej połowie Luc i Kai strzelili aż osiem. Strzeliliby więcej, ale Morawski znów pokazał, że jego forma z mistrzostw świata wcale nie wyparowała z egipskim słońcem. W pół godziny odbił sześć rzutów, w tym dwa karne.
W drugiej połowie wydawało się, że Polacy wrócili na dobre tory. Sićko wreszcie się przełamał, zdobył dwie bramki z rzędu, skuteczny na kole był Maciej Gębala, ciągle świetnie bronił Morawski i nasza drużyna wyszła na trzybramkowe prowadzenie. Eldorado nie trwało jednak długo. U Biało-czerwonych wróciły stare demony – mnóstwo błędów i nieskuteczność. Na domiar złego nasi obrońcy zupełnie nie mogli sobie poradzić ze środkowym Steinsem, który był dla nich za szybki. Pół minuty przed końcem było 26:26, ale Polacy mieli piłkę, więc istniała szansa, że jeśli tego meczu nie wygramy, to przynajmniej zremisujemy. Niestety, czysty rzut Sićki obronił Ravensbergen, a za chwilę Holendrzy zaskoczyli naszych obrońców, którzy przyglądali się bezczynnie, jak po wrzutce skacze na środku Kai Smits i równo z syreną kończącą mecz strzela nam gola na wagę porażki.