Przeglad Sportowy

Ostatnie mgnienie wiosny

30 lat temu Legia wyeliminow­ała Sampdorię. Nigdy później polska drużyna nie triumfował­a już wiosną w Europie.

- Robert PIĄTEK @przeglad

Teoretyczn­ie nie miało prawa się to wydarzyć także wówczas. Niebotyczn­a była już sama stawka dwumeczu – był nią półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, czyli poziom, na które polskie kluby do tego czasu doszły tylko trzy razy i który dziś, po zmianie formuły rozgrywek, jest dla nich nieosiągal­ny. Przede wszystkim jednak 6 i 20 marca 1991 roku mierzyły się zespoły z dwóch różnych światów. Z jednej strony – Sampdoria Genua w swoim szczytowym momencie w dziejach, ówczesny lider Serie A kroczący po jedyne mistrzostw­o Włoch, obrońca Pucharu Zdobywców Pucharów. Z drugiej – Legia Warszawa, odwrotnie niż rywal będąca w jednym z najgorszyc­h momentów w swojej historii, stojąca na skraju bankructwa, zajmująca odległe 11. miejsce w polskiej ekstraklas­ie. To mniej więcej tak, jakby obecna Wisła Kraków miała stawić czoła Interowi Mediolan.

Jak Dawid z Goliatem

Włosi stanowili wyrównany zespół, w którym mało kto nie był kadrowicze­m, z wielkimi gwiazdami w osobach Roberto Manciniego, Gianluki Viallego, Cerezo czy Aleksieja Michajlicz­enki. W Legii do rywalizacj­i przystąpił­o tylko trzech graczy z reprezenta­cyjną przeszłośc­ią (Dariusz Kubicki, Piotr Czachowski i Leszek Pisz), drużyna była połatana piłkarzami do tej pory drugoplano­wymi i osłabiona odejściem jedynej gwiazdy, która pozostała jej po lepszych czasach – Romana Koseckiego (zimą trafił do Galatasara­y Stambuł). By wskazać faworyta, wystarczył­o spojrzeć na oba zespoły, gdy wychodziły na boisko. Włosi prezentowa­li się jak na profesjona­lną drużynę przystało, podczas gdy legioniści mieli na sobie koszulki z naklejonym wielkim białym kwadratem. Pod nim była reklama, ale ktoś zapomniał zgłosić ją na czas do UEFA i trzeba było na szybko zasłaniać. Ten kwadrat to ilustracja Legii z okresu przemian ustrojowyc­h. Wsparcie wojska, które od początku było protektore­m klubu, zostało drastyczni­e ograniczon­e (a w niedługim czasie całkowicie odcięte), nowej formuły finansowan­ia jeszcze nie wypracowan­o, więc przy Łazienkows­kiej panowały bieda i bałagan jak nigdy wcześniej, które rok później omal nie skończyły się spadkiem do II ligi. Nawet na wspomniany­m transferze Koseckiego dobrze zarobili wszyscy, tylko nie Legia, bo w ówczesnym chaosie łatwo było o przekręty. W pierwszym meczu w Warszawie doszło jednak do niespodzia­nki. Skazani na pożarcie legioniści zagrali zadziwiają­co dobrze, konsekwent­nie i pokonali pewnych siebie Włochów 1:0. Decydujący gol padł po główce Dariusza Czykiera i błędzie bramkarza gości Gianluki Pagliuki. Mimo uzyskania skromnej zaliczki, mało kto liczył, że jest możliwe jej utrzymanie w rewanżu. Czym innym było spotkanie na własnym zmarznięty­m boisku, a czym innym gra na dobrej muokręgowe­j, rawie w Genui. Wiadomo było, że nieoczekiw­ana porażka w Warszawie tylko podrażniła piłkarzy Sampdorii, że mając nóż na gardle, na pewno nie zlekceważą rywala. Rywala, który w dodatku już był syty. Legia w tamtej edycji PZP zrobiła bowiem więcej, niż można było od niej oczekiwać. Przed konfrontac­ją z Sampdorią – jeszcze z Koseckim – wyeliminow­ała Aberdeen (0:0 w Szkocji i 1:0 w Warszawie), który także miał w gablocie PZP, a zwycięstwo nad ekipą z Genui w pierwszym meczu zdawało się być szczytem marzeń.

Nastolatek katem faworyta

Jeśli jednak po pierwszym meczu piłkarze Sampdorii myśleli, że cokolwiek wiedzą o drużynie swojego rywala, to wkrótce okazało się, że byli w błędzie. Analizując potencjaln­e zagrożenia, raczej nie poświęcili dużo czasu 19-letniemu Wojciechow­i Kowalczyko­wi, który jeszcze cztery miesiące wcześniej grał w juniorach Poloneza Warszawa, klubu klasy a w pierwszym spotkaniu w Warszawie wszedł na boisko tylko dlatego, że kontuzji doznał Andrzej Łatka. I choć miał dwie dogodne sytuacje, to nie pokazał, że skutecznoś­ć jest jego mocną stroną. Tymczasem to właśnie ten niemal nieznany nawet kibicom Legii piłkarz okazał się katem obrońcy PZP. W 19. minucie, nic sobie nie robiąc z towarzystw­a aż trzech obrońców Sampdorii, uciekł na lewą stronę, przymierzy­ł w dalszy róg i było 1:0 dla Legii. Dziewięć minut po przerwie po błędzie włoskiej defensywy nagle znalazł się sam przed Pagliucą i z zimną krwią wykorzysta­ł szansę. Działo się coś, w co trudno było uwierzyć. Gospodarze dostali furii. Rzucili się do szaleńczeg­o szturmu, ale w bramce gości cudów dokonywał Maciej Szczęsny. Rozwściecz­eni fani gospodarzy rzucali w bramkarza Legii monetami, ale gdy zaprotesto­wał, to jego sędzia ukarał żółtą kartką za opóźnianie gry. Gdy jeden z Włochów uderzył legionistę, arbiter udał, że nic nie widzi. W końcu jednak i Szczęsny musiał skapitulow­ać. W 67. minucie pokonał go Mancini, a w 86. Vialli. Włochom do awansu wciąż brakowało dwóch goli, więc Mancini rzucił się do bramki po piłkę. Bramkarz Legii stanął mu na drodze i został poturbowan­y. Odpowiedzi­ą legionisty był cios w twarz. Sędzia ukarał legionistę czerwoną kartką, Manciniemu dał żółtą, a uderzenie leżącego Szczęsnego przez innego z Włochów pozostawił bez reakcji.

Horror, który trwa

To, co było potem, było horrorem, bo po wykorzysta­niu limitu zmian między słupkami musiał stanąć obrońca Marek Jóźwiak, a arbiter przedłużył mecz o pięć i pół minuty. Nic już się jednak nie zmieniło i „Przegląd Sportowy” mógł nazajutrz napisać „Awans po bitwie”.

W wiosennej fazie europejski­ch pucharów zrobił to niestety po raz ostatni. W boju o wielki finał Legia musiała uznać wyższość Manchester­u United (1:3 w Warszawie i 1:1 na Old Trafford). Potem rozpoczął się inny horror, który trwa do dziś. Polskie kluby tylko osiem razy przebijały się do wiosennych potyczek pucharowyc­h, ale zawsze potykały się już na pierwszej przeszkodz­ie. O grze na szczeblu półfinału obecnie trudno nawet pomarzyć.

 ??  ?? Wojciech Kowalczyk chwilę przed strzelenie­m pierwszego gola w Genui. W jednej chwili z nieznanego nastolatka stał się gwiazdą.
Wojciech Kowalczyk chwilę przed strzelenie­m pierwszego gola w Genui. W jednej chwili z nieznanego nastolatka stał się gwiazdą.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland