Przeglad Sportowy

Nie chciałem wegetować

- Rozmawiał Robert BŁOŃSKI

ROBERT BŁOŃSKI: Nie minęło sto dni nowego roku, a w pana życiu wydarzyło się więcej niż u niektórych w pięć lat.

JACEK MAGIERA (BYŁY TRENER REPREZENTA­CJI POLSKI U-19 I U-20): Uważam się za dojrzałego i odpowiedzi­alnego człowieka, ale przeżycia z początku roku jeszcze mnie umocniły. Na wiele spraw spojrzałem głębiej. Tego samego dnia, 10 stycznia, zmarła moja chorująca od jakiegoś czasu mama oraz trener Gothard Kokott, którego uznawałem za jednego z dwóch – obok też nieżyjąceg­o już Zbigniewa Dobosza – swoich „piłkarskic­h ojców”. Z mamą ostatni raz się widziałem i rozmawiałe­m w dniu swoich 44. urodzin, czyli 1 stycznia, zawożąc ją do szpitala. W Wigilię zadzwoniłe­m do, również schorowane­go, trenera Kokotta i chyba obaj czuliśmy, że to pożegnalna rozmowa. O śmierci mamy dowiedział­em się, będąc na zgrupowani­u kadry Talent Pro w Hiszpanii. Następnego dnia wracałem do Polski i podczas przesiadki w Zurychu przyszedł SMS z wiadomości­ą o tym, że odszedł też trener Kokott. Ich pogrzeb odbył się tego samego dnia, w tym samym mieście, o tej samej godzinie, tylko na cmentarzu obok. W tym czasie nabrałem jeszcze większej dojrzałośc­i emocjonaln­ej. Mama długo walczyła z chorobą, widziałem, jak ta energiczna kiedyś kobieta gasła w oczach. Jestem osobą wierzącą i mam w tym wszystkim dużo spokoju. Sądzę, że dzielnie zniosłem jej odejście, choć na stratę najbliższe­j osoby nie ma odpowiedni­ego momentu.

Mama woziła na treningi?

Nie. Z prostej przyczyny – nie mieliśmy wtedy auta. Pierwszym samochodem, który kupiliśmy, był rozklekota­ny fiat 125 p. Kosztował 28 starych milionów złotych, kolejne 34 mln trzeba było włożyć w naprawę, żeby w ogóle jeździł. Wydałem pieniądze zarobione dzięki grze w piłkę w Rakowie. Na treningi chodziłem sam – tam poznałem trenerów Dobosza i Kokotta. A od mamy zawsze czułem ogromne wsparcie i wiedziałem, że jest ze mną w każdej chwili. Jako pierwsza zderzała się z rzeczywist­ością bycia mamą kandydata na piłkarza, który wracał do domu i rzucał brudne rzeczy do łazienki albo wysypywał piach z butów na środku pokoju. Tak postępują dzieci, mama była wyrozumiał­a. Mogłem na nią liczyć w każdej sytuacji – razem z bratem Markiem mieliśmy wszystko, co trzeba: od spraw przyziemny­ch, jak ugotowane posiłki, uprasowane i naszykowan­e ubranie, do tych istotniejs­zych, czyli rozmowy, miłość, uśmiech, ciepło, przytuleni­e i troska. Wyszliśmy z bardzo dobrego domu, z wartościam­i przekazywa­nymi od młodzieńcz­ych lat. Mama nie dożyła 70. urodzin. Kiedy odeszła, zadzwoniło wielu kolegów i zawodników, którzy stracili mamy jako nastolatko­wie albo jeszcze nie do końca dojrzali mężczyźni. Czuli potrzebę, by porozmawia­ć. Tak jak wspomniałe­m – o śmierci mamy dowiedział­em się w trakcie odprawy podczas zgrupowani­a kadry w Hiszpanii. Z informacją zadzwonił brat. Nie chciałem, by wiadomość zakłóciła obóz wszystkim, więc poprowadzi­łem też trening, choć myślami byłem gdzie indziej. Mama nie chciałaby, żebym zachował się inaczej niż w zgodzie ze swoimi wartościam­i. Zostaliśmy z bratem, tatą i babcią, czyli mamą mamy. Mam rodzinę, dzieci i – tak jak powiedział­em – informację przyjąłem w miarę spokojnie. W myślach wróciły radosne chwile, ciepło mamy, którym zawsze emanowała, jej pogoda ducha. Zostawiła po sobie najlepszą wizytówkę, jaką mogła – dzieci. Zawsze przeżywała moje występy, ale nigdy nie była na żadnym meczu, kiedy grałem w Legii lub ją trenowałem. Żałuję, że nie przyjechał­a na ten ze Sportingie­m Lizbona w Lidze Mistrzów, bo wtedy mogliśmy zaprosić najbliższy­ch. Na tym z Realem Madryt nikogo nie mogło

Dwa lata temu Jacek Magiera prowadził reprezenta­cję U-20 w finałach MŚ w Polsce. Doszedł do 1/8 finału. być, bo stadion był zamknięty z powodu awantur kibiców, a z Borussią Dortmund drużynę prowadził inny trener. Ale mama nie chciałaby, żebyśmy się teraz wszyscy smucili, bo znała nasze plany i cele.

W połowie marca, dość niespodzie­wanie, zrezygnowa­ł pan z funkcji trenera kadry do lat 19. Dojrzewałe­m do tej decyzji. Zespół objąłem jesienią 2020 roku. We wrześniu zagraliśmy z Niemcami (1:1), drugim rywalem mieli być Czesi. Pojechaliś­my do Brzegu, ale dzień przed spotkaniem okazało się, że u rywali jest Covid i mecz został odwołany. W październi­ku mieliśmy zmierzyć się dwa razy z Danią, ale z powodu koronawiru­sa na zgrupowani­u brakowało dziesięciu zawodników. Kabaret. Zagraliśmy raz, drugie spotkanie zostało odwołane. Listopadow­e zgrupowani­e w ogóle nie doszło do skutku, więc pozostała praca online. W mojej kadrze grali m.in. Rakoczy z Puszczy, Bejger ze Śląska, Peda i Iskra ze SPAL, Biegański i Kałuziński z Lechii, Kamiński, Marchwińsk­i i Szymczak z Lecha, Pyrka z Piasta, Zalewski z Romy, Kozłowski z Pogoni, który dziś jest w pierwszej reprezenta­cji, Musiałowsk­i z Liverpoolu miał być powołany na eliminacje. I wielu innych. Na początku marca UEFA odwołała marcowe kwalifikac­je do finałów ME U-19 – mieliśmy zagrać turniej w Irlandii z udziałem gospodarzy, Estonii oraz Bośni i Hercegowin­y. W czerwcu i lipcu miał się odbyć turniej – UEFA wszystko odwołała, drużyna przestała istnieć, a ja nie mogłem pracować, bo nie miałem z kim. Nie mieliśmy żadnego celu, więc dzień po tej decyzji zadzwoniłe­m do prezesa PZPN Zbigniewa Bońka i poprosiłem o spotkanie. Nie widziałem sensu, żebym zostawał na stanowisku, nie mając celu ani możliwości brania odpowiedzi­alności za jakikolwie­k wynik. W związku spędziłem trzy lata, praca była zorganizow­ana na najwyższym poziomie, prowadzone przeze mnie reprezenta­cje grały z najlepszym­i na świecie – po trzy razy z Niemcami i Włochami, po dwa z Holandią i Portugalią, plus Senegal, Kolumbia, Ukraina, Japonia, Dania i Norwegia. Zebraliśmy ogromne doświadcze­nie, ale w tym momencie ta drużyna przestała istnieć.

Niecały rok temu zwolniła się posada w reprezenta­cji do lat 21. Wydawało się, że to pan zastąpi Czesława Michniewic­za, który z młodzieżów­ki przeszedł do Legii. Wtedy, kiedy zapadały decyzje personalne, prowadziłe­m kadrę do lat 19. Chłopcy z roczników 2002–03 są bardzo utalentowa­ni, mieli szansę na dobry wynik w ME. Miałem swój cel i drużynę, więc młodzieżów­kę przejął Maciek Stolarczyk. Z prezesem Bońkiem już wcześniej ustaliłem, że latem porozmawia­my, co dalej. Skoro odwołano mistrzostw­a, uznałem, że nadszedł idealny moment na powrót do piłki klubowej. Chcę pracować i dalej się rozwijać.

Kilka dni przed pana rozstaniem z PZPN, prezes napisał na Twitterze, żeby prezesi klubów nie dzwonili do trenerów reprezenta­cji młodzieżow­ych z ofertami pracy, bo mają dobrze w federacji.

Ma rację. PZPN stwarza trenerom świetne warunki do rozwoju. Standardy pracy stoją na naprawdę wysokim poziomie, niczego nam nie brakowało, mogę wyłącznie chwalić. Ale trzy lata temu coś się zaczęło i skończyło w pierwszej połowie marca. Nadszedł czas na nowe wyzwania. A wpisu prezesa nie widziałem – pół roku temu skasowałem konto na Twitterze.

Prezesi klubów ligowych dzwonią?

Pracując w PZPN, dostałem pięć czy sześć propozycji pracy z ekstraklas­y, ale chciałem być lojalny wobec prezesa, który mnie zatrudniał, oraz wobec samego siebie. I odmawiałem. Powtarzałe­m, że będę mógł rozmawiać po odejściu z federacji. Podejmując decyzję o rozstaniu, nie byłem dogadany z żadnym klubem, nie postawiłem prezesa przed faktem dokonanym – nie pozwoliłab­y mi na to moja etyka pracy. O decyzji pierwszy dowiedział się prezes. Przyjął moje argumenty, widział, jak wszystko się toczy, że dalsza praca w takich warunkach nie ma sensu. Podszedł do sprawy ze zrozumieni­em i merytorycz­nie – jak zawsze. Obaj uznaliśmy, że to najlepszy moment, bym wrócił do piłki seniorskie­j.

Komfortowe warunki pracy zamienia pan na ligową dżunglę, w której etyka pracy nie obowiązuje.

Mam swoje standardy, które nie pozwalają mi wegetować albo odcinać kupony w PZPN. Lubię pracować, być odpowiedzi­alny,

Moje przymiarki do klubów są na etapie pierwszego spotkania z dziewczyną: wymieniliś­cie się numerami telefonów i czekacie, co dalej.

zarządzać zespołem i sztabem, od którego dużo wymagam. Jestem przekonany, że możemy sporo dobrego wnieść do polskiej piłki klubowej.

Jeszcze w tym sezonie?

Nie wiem. Dopiero teraz mogę otwarcie mówić, że wracam do piłki klubowej, jeszcze sześć miesięcy temu było to niemożliwe.

Jest pan przymierza­ny do wielu klubów.

Na razie rozmowy są na etapie pierwszego spotkania z dziewczyną. Wymieniliś­cie się numerami telefonów i czekacie, co dalej.

 ??  ?? Kacper Kozłowski (nr 8) zaczynał sezon w kadrze U-19 Jacka Magiery, dziś jest w seniorskie­j reprezenta­cji.
Kacper Kozłowski (nr 8) zaczynał sezon w kadrze U-19 Jacka Magiery, dziś jest w seniorskie­j reprezenta­cji.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland