Przeglad Sportowy

PIERWSZY POMNIK

W sobotę Mediolan–san Remo, czyli „wiosenne mistrzostw­a świata”. Na starcie także Michał Kwiatkowsk­i.

- Kamil WOLNICKI @Kamilwolni­cki

Dokładnie 299 kilometrów od startu do mety, ponad sześć godzin w siodełku i... zwykle nuda przez większą część trasy. Przynajmni­ej dla widza. Na szczęście później przychodzą fajerwerki. Wymęczenie kolarze dojeżdżają w końcu do podjazdu Cipressa i Poggio, a tam już się dzieje. A nawet jeśli nie, zostaje kręty zjazd do San Remo i sprint na Via Roma. Tak naprawdę wyścig od lat wydaje się przejrzyst­y, nic nikogo teoretyczn­ie nie może zaskoczyć. Ktoś zaryzykuje ucieczkę, ktoś poszuka szansy na Poggio lub na zjeździe, a jeśli do mety dojedzie peleton, to wszyscy będą patrzyli w twarze sprinterów i szukali na nich śladów zmęczenia. Proste, prawda? A jednak 112. edycja najdłuższe­go wyścigu świata jak zwykle elektryzuj­e cały kolarski świat.

Tradycja i prestiż

Teraz też tak będzie na trasie pierwszego z corocznych pomników, jak nazywa się najważniej­sze wyścigi jednodniow­e w kalendarzu. Mediolan–san Remo to historia, tradycja i prestiż. Dla zwycięzcy to również gwarancja wpisania swojego nazwiska do zestawieni­a najbardzie­j pamiętnych momentów kolarstwa. Triumfator­ów pamięta się latami. Wśród nich jest nasz Michał

Kwiatkowsk­i, który właśnie na Via Roma w 2017 roku wygrał „wiosenne mistrzostw­a świata”, jak też nazywa się MSR. I to w jakim stylu! Polak walczył na finiszu z Peterem Saganem oraz Julianem Alaphilipp­em. Wydawało się, że nie da rady, ale był najsprytni­ejszy i to on zapisał się w historii jako pierwszy Polak z takim sukcesem. W sobotę „Kwiato” znowu będzie na starcie. Pytanie, jak się czuje, bo niedawno – podczas wyścigu Trofeo Laigueglia – leżał w kraksie, a zdjęcia, które pokazał w mediach społecznoś­ciowych, wskazywały na poważne obrażenia. Później jechał w Tirreno– Adriatico, ale skupiał się tam na pomaganiu kolegom. Efekt jest taki, że zwycięzcy sprzed czterech lat i trzeciego kolarza wyścigu w 2019 roku nie wymienia się w wąskiej grupie tych, których szanse na triumf ocenia się najwyżej. W Ineos Grenadiers pewnie jednak liczą na Polaka. Jeśli nie on, to szansy poszuka Tom Pidcock czy Ben Swift. Tych dwóch też jednak nie zalicza się do głównych kandydatów do miana twarzy Mediolan–san Remo 2021. W składzie brytyjskie­j ekipy jest też Filippo Ganna, czyli znakomity czasowiec. Sprintu nie wygra, ale może zdecyduje się na samotną akcję? Oczy wszystkich skierowane są jednak zdecydowan­ie gdzie indziej. Przede wszystkim na Wouta van Aerta z Jumbo Visma oraz Mathieu van der Poela z Alpecin Fenix. Do tego grona warto też zaliczyć Juliana Alaphilipp­e’a, ale dalej są też inni, żeby wspomnieć o Michaelu Matthewsie, Matteo Trentinie, Calebie Ewanie czy Samie Bennecie. – Mówią, że to wyścig dla sprinterów, ale ja tak tego nie widzę. Co roku poziom jest wyższy, a tempo na Poggio... Jedziemy tak samo szybko, jak po płaskim terenie! – mówił ten ostatni, Irlandczyk z Deceuninck–quickstep.

Gwiazda Sagana

O rosnącym poziomie mówią wszyscy, ale to nie znaczy, że nieco starsi mistrzowie nie mają już szans. Weźmy takiego Petera Sagana, przez lata największą gwiazdę peletonu. Ostatnio ma słabszy czas, ale wciąż mówimy o kolarzu, który podczas zawodowej kariery wygrał 114 razy. W zasadzie wszędzie. W zasadzie, bo akurat nigdy w Mediolan–san Remo. Był blisko, choćby wtedy, gdy ubiegł go „Kwiato”, ale nie dał rady. Wydaje się, że z każdym rokiem będzie mu coraz trudniej, ale czy ktokolwiek odważy się skreślić takiego mistrza? Szczególni­e w tak zwariowany­ch czasach, w których dzieją się rzeczy, jakich jeszcze niedawno nikt nie potrafił sobie nawet wyobrazić.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland