Stoją pod ścianą
Asseco Resovia i VERVA Warszawa o krok od wyeliminowania z walki o medale w Pluslidze. ZAKSA przespała tylko seta.
Jeszcze niedawno PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia regularnie walczyły o mistrzostwo Polski, a ich starcia były klasykami ligi. W tym sezonie oba zespoły spotkały się już w ćwierćfinale i na tak wczesnym etapie jeden z gigantów odpadnie z rywalizacji o medale. Po pierwszym starciu bliżej klęski są rzeszowianie, którzy przegrali w Bełchatowie 1:3.
Dostali gonga
– Powiedzieć, że ten mecz był dziwny, to nic nie powiedzieć – twierdzi rozgrywający PGE Skry Grzegorz Łomacz. Ma rację, bo goście zdobyli w tym spotkaniu więcej punktów (87:86), a w drugim secie wręcz zmiażdżyli gospodarzy, wygrywając do 11. – Szkoda, że tych asów, które zaserwowaliśmy w drugiej partii, nie potrafiliśmy rozłożyć na cały mecz. Wtedy to my bylibyśmy górą – mówi libero Resovii Michał Potera. – Dostaliśmy w drugim secie strasznego gonga, ale potrafiliśmy się otrząsnąć. Wierzę, że zakończymy rywalizację już w Rzeszowie – mówi środkowy PGE Skry Mateusz Bieniek, który zdobył 16 punktów (9 atakiem, 5 blokiem i 2 zagrywką) i nie wiadomo dlaczego nie został MVP meczu. – W rundzie zasadniczej zdarzało się, że z takich kryzysów nie potrafiliśmy wychodzić. Teraz byliśmy razem, nie zwiesiliśmy głów i pokazaliśmy charakter – dodaje Norbert Huber. Zdaniem Łomacza kluczowy był pierwszy set, w którym goście prowadzili 18:15, ale na przewagi wygrali gospodarze. – Nie mamy nic do stracenia, musimy teraz wygrać dwa mecze. Ale to oni mają ciśnienie, oni muszą zwyciężać, bo są faworytem – przekonuje rozgrywający Resovii Fabian Drzyzga. Prawda jest jednak taka, że rzeszowski klub ma równie wielkie ambicje, jak PGE Skra.
Lwy znów zaryczały
Pod ścianą stoi po meczu w Gdańsku także VERVA Warszawa. Drużyna Andrei Anastasiego przegrała z Treflem 1:3 i nie znalazła odpowiedzi na świetne zagrywki Mariusza Wlazłego oraz znakomitą grę będącego dotąd w cieniu Moritza Reicherta. Dość powiedzieć, że Niemiec dopiero po raz drugi został wybrany na MVP meczu. W starciu z VERVĄ imponował skutecznością w ataku i mocnymi zagrywkami. – Odkuliśmy się za porażkę z Jastrzębiem w półfinale Pucharu Polski. W tamtym meczu zagraliśmy jak nie my, teraz znowu byliśmy Lwami – mówi Reichert. VERVA już po raz trzeci przegrała w obecnych rozgrywkach z Treflem i jeśli w sobotę znowu ulegnie gdańszczanom, będzie mogła spisać sezon na straty. Wicemistrzowie kraju nie awansowali do Final Four Pucharu Polski, zmarnowali szansę na ćwierćfinał Ligi Mistrzów, a teraz są blisko kolejnej katastrofy. – Potrafimy grać znacznie lepiej. Wciąż mamy szansę na półfinał i zrobimy wszystko, żeby wywalczyć awans – zapowiada Jan Król, który niespodziewanie grał w Gdańsku w podstawowym składzie i był jednym z najlepszych graczy na boisku. Siebie w pierwszym secie meczu ze Ślepskiem Malow Suwałki nie przypominała także ZAKSA Kędzierzyn-koźle, która trzy dni po wielkim triumfie nad Zenitem Kazań w Lidze Mistrzów popełniała masę błędów i przegrała partię do 17. Potem mistrzowie Polski wzięli się już solidnie do pracy i wygrali 3:1. W środę czeka ich rewanż z Zenitem i w tym starciu miejsca na słabość już nie będzie.