Magdalena Łuczak to nasza przyszłość na stokach. Ma trenera, który pracował z gwiazdą.
Ivan Ilanovsky, czyli były trener Petry Vlhovej, w zakończonym sezonie zadbał o postępy Magdaleny Łuczak.
Kilka dni temu dobiegł końca sezon Pucharu Świata i Pucharu Europy. W najbardziej prestiżowym cyklu mnóstwo powodów do radości dostarczyła nam Maryna Gąsienica-daniel. Z kolei w zmaganiach na Starym Kontynencie mogliśmy się cieszyć z dobrych wyników Magdaleny Łuczak. Utalentowana 19-latka z Łodzi pięciokrotnie meldowała się w czołowej dziesiątce w zawodach tej rangi, a pod koniec lutego we włoskim Livigno zajęła 3. pozycję w slalomie gigancie. W tej samej konkurencji niespodziewanie uplasowała się też na 19. miejscu podczas MŚ seniorek w Cortina d’ampezzo. Nie powiodło jej się jedynie w juniorskim czempionacie w Bułgarii, gdzie w gigancie po pierwszym przejeździe była trzecia, ale w drugim wypadła z trasy. – Magda popełniła nieduży, ale kosztowny błąd. Najważniejsze, że nie odniosła żadnej kontuzji – opowiada trener Ivan Ilanovsky, któremu Łuczak zawdzięcza tak szybki rozwój.
Zbieranie doświadczeń
Słowak prowadził kiedyś swoją rodaczkę Petrę Vlhovą, która właśnie triumfowała w klasyfikacji generalnej PŚ i sięgnęła po Kryształową Kulę. Dziś o byłej podopiecznej za bardzo nie chce rozmawiać. – Cieszę się, że jej się udało i serdecznie jej gratuluję. To historyczny moment dla słowackiego narciarstwa. Jest u nas teraz bardzo popularna, tak jak kolarz Peter Sagan. Ale to tyle na temat Petry. Współpracę zakończyliśmy już kilka lat temu – mówi nam Ilanovsky, który woli skupić się na pracy w Polsce. Pod jego skrzydła już jakiś czas temu trafiła Łuczak.
– W zakończonym sezonie Magda miała zbierać doświadczenie. Dlatego już teraz pojechała na MŚ seniorów. To był jej debiut w imprezie tak wysokiej rangi. Za rok są igrzyska w Pekinie. Ale spokojnie! Jeszcze o tym będziemy myśleć. Najważniejsze, by Magda rozwijała się krok po kroku. Teraz mamy chwilę przerwy, jeśli pogoda i sytuacja na świecie pozwolą, to może w najbliższych dniach wybierzemy się za granicę na dwa tygodnie, by pojeździć. Potem dłuższy odpoczynek i rozpoczniemy przygotowania do sezonu. Kiedyś jeździło się do Australii czy Nowej Zelandii, ale w obecnych realiach to trudne. Wobec tego pewnie pojedziemy na lodowiec do Austrii lub Włoch, a może do Francji, gdzie mam dobre kontakty – mówi szkoleniowiec, który do Polski trafił dwa lata temu. – Skontaktował się ze mną Stanisław Czarnota, kierownik wyszkolenia z PZN. W związku szukali trenera dla chłopaków, a ja miałem duże doświadczenie głównie w pracy z kobietami. Po rozmowach zaproponowano mi jednak pracę z Magdą Łuczak i doszliśmy do porozumienia – opowiada nam Słowak.
W Polsce lepiej niż na Słowacji
– Podobało mi się to, co zobaczyłem w Krynicy czy Szczawnicy, gdzie przygotowywaliśmy się do MŚ. Na Słowacji takich warunków nie mieliśmy – podkreśla doświadczony trener. Ilanovsky zaznacza jednak, że przed polskim środowiskiem jeszcze mnóstwo do zrobienia. – Dziś u kobiet jest Gąsienica-daniel, Łuczak a potem przepaść. Postępy czyni trenująca z Magdą Zuza Czapska, która ten sezon straciła przez kontuzje i pomału wraca. Kiedy dojdzie do siebie, ponownie dołączy do naszego teamu. Reszta zawodniczek jest jeszcze bardzo młoda i przed nimi mnóstwo pracy, choćby nad techniką. – zaznacza nasz rozmówca, który pracując z jedną lub dwiema alpejkami, może poświęcić im odpowiednią ilość czasu. Jego doświadczenie przydaje się teraz w działaniach z młodymi Polkami.
– Czasem wcielam się w rolę psychologa. Muszę wiedzieć, kiedy zareagować stanowczo, a kiedy łagodnie. Wszystko musi „grać”, byśmy mogli osiągnąć odpowiedni wynik – tłumaczy Ilanovsky. Mamy nadzieję, że dzięki jego metodom będziemy mogli cieszyć się z wielkich sukcesów naszych reprezentantek, ale liczymy też, że za kilka miesięcy nie będzie miał powodów do radości po meczu hokejowych reprezentacji Słowacji i Polski w kwalifikacjach olimpijskich. – Znam wielu hokeistów, choćby Jerguša Bačę, a więc członka kadry, która w 2002 roku wygrała mistrzostwa świata. Dziś nasz hokej jest w kryzysie. Wiem, że rodzice trenujących dzieci nie są szczególnie zadowoleni z warunków, jakie panują w klubach. Ale to temat na dłuższą dyskusję – mówi na koniec Ilanovsky.