Przesmycki kontratakuje
Sąd apelacyjny zdecyduje 7 kwietnia o pozwie szefa sędziów wobec Jarosława Rynkiewicza.
Przypomnijmy, że w pierwszej instancji przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN przegrał z byłym arbitrem. Zbigniew Przesmycki pozwał Rynkiewicza za słowa, których ten użył w wywiadzie udzielonym serwisowi sportowefakty.wp.pl. „Sędziowie zawodowi wystawiający oceny młodszym arbitrom podczas obserwacji telewizyjnych też są zależni od tej jednej osoby. To jest wielki problem. Wiem, że niestety muszą lawirować, aby nie skrzywdzić młodszych kolegów, a jednocześnie nie podpaść przewodniczącemu. Wiedzą przecież, jaki jest mściwy. Przewodniczący narzuca im swoją wolę co do interpretacji konkretnych sytuacji. Wtedy nie jest to obiektywne. Gdy opinie stadionowa i telewizyjna różnią się od siebie, ostateczną decyzję i tak podejmuje pan Przesmycki. Jak sama nazwa tej organizacji wskazuje, mówimy tu o kolegium sędziów, czyli decyzje w nim powinny zapadać kolegialnie. Nie jest tak” – powiedział arbiter, który na poziomie centralnym przestał prowadzić spotkania w 2015 roku po tym, jak Przesmycki przestał go wyznaczać na mecze. Sprawa dotyczy też kontrowersji wokół pośmiertnego funduszu sędziowskiego (środki zbierane ze składek od arbitrów wypłacane rodzinom sędziów).
Sąd pierwszej instancji przyznał, że słowa Rynkiewicza naruszyły dobre imię przewodniczącego, ale pozwany miał prawo to zrobić, bo Przesmycki jest osobą publiczną, przez co podlega ocenom. Szef sędziów złożył apelację od tego wyroku. Wczoraj zajął się nią sąd w Łodzi. Mecenas reprezentująca Przesmyckiego chciała, żeby dopuszczone zostały zeznania czterech obecnych sędziów ekstraklasy. Sąd pierwszej instancji odrzucił ten wniosek, argumentując, że ich zdanie nie będzie obiektywne, bo podlegają oni jurysdykcji przewodniczącego. Sąd apelacyjny również wniosek odrzucił, ale z przyczyn formalnych, bo dostarczono go po terminie. Na sprawie stawił się Przesmycki wraz z pełnomocnikiem. Nie było Rynkiewicza, a tylko jego przedstawiciel.
Sąd podejmie decyzję w sprawie przyjęcia bądź odrzucenia apelacji 7 kwietnia. MACIEJ WĄSOWSKI