Zamknięcie z hukiem
Liczne zmiany na finiszu okresu transferowego w NBA. Takiego ruchu w ostatnim dniu nie było od wielu lat.
Denver Nuggets i Miami Heat wydają się największymi wygranymi po czwartkowej sesji transferów w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Dwa zespoły będące w najlepszej czwórce poprzedniego sezonu poważnie się wzmocniły i zwiększyły swoje szanse, by znowu dojść do co najmniej finału konferencji. Nuggets skorzystali na tym, że na wyprzedaż zdecydowali się Orlando Magic. Klub z Florydy postanowił nie czekać na lato z przebudową zespołu i jednego dnia pozbył się trzech czołowych zawodników, w tym uczestnika Meczu Gwiazd środkowego Nikoli Vučevicia (trafił do Chicago Bulls) oraz francuskiego rzucającego Evana Fourniera (zagra w Boston Celtics). Tym trzecim jest skrzydłowy Aaron Gordon – to on wzmocni Nuggets.
Aaron Gordon został wybrany z numerem 4 w drafcie 2014. W najlepszym z 7 sezonów w Orlando zdobywał średnio 17,9 punktu.
Następca Granta
W ten sposób drużyna z Denver znalazła następcę Jeramiego Granta, który po bardzo udanych play-off poprzedniego sezonu odszedł do Detroit Pistons. Gordon wydaje się jeszcze lepszym zawodnikiem i na dodatek powinien być bardziej zadowolony ze swojej drugoplanowej roli za liderami Nuggets Nikolą Jokiciem i Jamalem Murrayem. Tak naprawdę 25-latek sam poprosił o możliwość odejścia z Orlando, bo był sfrustrowany występami w zespole, z którym tylko raz zagrał w play-off i który raczej nie zmierzał po wielkie sukcesy. W Denver będzie mógł pograć o coś więcej. Do Nuggets wraca natomiast środkowy Javale Mcgee, który był mistrzem z innymi drużynami (Golden State Warriors i Los Angeles Lakers) w trzech z czterech ostatnich sezonów.
Cel – ponowny finał
Miami Heat, przegrani w finale 2020, początku obecnych rozgrywek z wielu względów nie mogli zaliczyć do bardzo udanych. Niedawno byli jednak już na czwartym miejscu na Wschodzie, ale po serii kilku porażek spadli na siódme. Biorąc pod uwagę ubiegłoroczne wyniki, wiadomo, że cel może być tylko jeden – ponowny finał. W ostatnim tygodniu Heat pozyskali Trevora Arizę, a w czwartek Nemanję Bjelicę oraz przede wszystkim Victora Oladipo. Ten ostatni zmienił klub po raz drugi w tym roku, ale pewnie nie żałuje. W styczniu trafił z Indiana Pacers do Houston Rockets w wymianie, która wysłała na Brooklyn Jamesa Hardena. Zespół z Houston pałęta się w ogonie Konferencji Zachodniej, dobra gra Oladipo niewiele zmieniała. Za to w Miami taki łowca punktów bardzo się przyda, choć z drugiej strony przed trenerem Erikiem Spoelstrą trudne zadanie podzielenia minut wśród wielu zawodników obwodowych. Oprócz Nuggets i Heat zadowoleni mogą być także Boston Celtics i Los Angeles Clippers. Ci pierwsi pozyskali wspomnianego Fourniera praktycznie za bezcen, a to zawodnik rozgrywający najlepszy sezon w karierze, który dostarcza średnio blisko 20 oczek. Francuz na przywitanie pozwolił sobie na żart. „Cześć kibice Celtics, jeśli mnie nie znacie, to wpiszcie w Google moje nazwisko” – napisał na Twitterze. Niestety po wpisaniu „Fournier” w wyszukiwarce obok koszykarza można znaleźć także zdjęcia... chorej moszny. Tzw. zgorzel Fourniera to bowiem rodzaj zakażenia skóry tej części ciała. Nazwa nie pochodzi oczywiście od koszykarza, lecz od Xix-wiecznego lekarza-wenerologa Jeana Alfreda Fourniera.
Niewiele minut dla Rondo
Clippers tymczasem wreszcie udało się sprowadzić Rajona Rondo, który miał duży wkład w mistrzostwo wywalczone przez Los Angeles Lakers. Czołowy rozgrywający ligi ostatniej dekady był namawiany przez Clippers już przed sezonem, ale wtedy wybrał Atlanta Hawks, co wyglądało na ruch co najmniej dziwny. Hawks mieli wystarczająco dużo rozgrywających i niewiele minut dla Rondo. Na dodatek z jego punktu widzenia patrząc: po co iść do rozwijającego się zespołu, skoro były lepsze opcje. W jego wieku głównym celem powinno być mistrzostwo. A jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Clippers przed sezonem nie chcieli dać mu dwuletniej umowy, więc odmówił. Teraz jednak wyszło na jego – zespół z LA przejął go od Hawks, oddając weterana Lou Williamsa, więc można powiedzieć, że Rondo trafił do Clippers na swoich warunkach. I nikt raczej nie powinien na to narzekać, bo taki gracz jest na wagę złota w play-off.