Marsz pod palmami
Pierwszym rywalem Huberta Hurkacza w Miami będzie Ukrainiec Denis Kudla. Iga Świątek odniosła zwycięstwo w deblu.
Zwycięstwo to mało powiedziane. To była prawdziwa demolka. Iga jest jedną z kilku tych zawodowych tenisistek, które w obecnych realiach nie wstrzymują ręki zarówno w singlu, jak i w deblu. Oczywiście wtedy, gdy w tej konkurencji występuje. Na Florydzie zdecydowała się na start wspólnie z byłą liderką deblowego rankingu WTA Bethanie Mattek-sands. Polka i Amerykanka rozbiły wczoraj 6:0, 6:1 Rosjankę Annę Blinkową i Rumunkę Monicę Niculescu. Gdyby raszynianka chciała skoncentrować się na deblu, na pewno byłaby błyskawicznie jedną z najlepszych zawodniczek świata.
– Gra podwójna jest dla nas dodatkiem. Dzięki niej młodzi zawodnicy mogą się rozwijać i stosować ją jako element treningu. Wiadomo, że wraz z wiekiem obciążenia są inne, ale na początku tenisowej drogi są momenty, kiedy debel się przydaje. Ja go lubię i kiedy mogę – startuję. A Tokio jest w tym sezonie jednym z moich priorytetów. Razem z Łukaszem Kubotem chcemy powalczyć o medal – podkreśla z kolei Hubert Hurkacz. On w Miami również walczy na dwóch frontach i też ma za sobą zwycięstwo. Razem z Felixem Auger-aliassime pokonał
6:4, 6:3 belgijski duet Sander Gille, Joran Vliegen. Novak Djoković, którego w tym roku nie ma na miejscu, śmieje się, że ten turniej to dla najlepszych „marsz pod palmami”. Przyjemny, wakacyjny. Taki, którego po prostu nie chce się kończyć. W tym sezonie może nie do końca tak jest, bo tenisowa bańka pozostaje jednak dosyć dokuczliwa, niemniej i tak w tym zakątku świata mamy więcej luzu niż w innych. Także sportowo, bo wśród mężczyzn brakuje wielu gwiazd i obsada jest słabsza niż zazwyczaj. Hurkacz (nr 26) w sobotę w drugiej rundzie zmierzy się z klasyfikowanym w drugiej setce Denisem Kudlą. To Amerykanin urodzony w Kijowie. Przeciętny rzemieślnik, który nigdy wcześniej niczego wielkiego nie zwojował. Top 50 pozostaje dla niego nieosiągalnym marzeniem. Nikt nie wyobraża sobie, by mógł wyeliminować naszą rakietę nr 1. Hubert zwykle spokojnie radzi sobie z takimi rywalami. W styczniu, gdy wygrał w tej okolicy turniej w Delray Beach, wszystkich miał spoza setki. A gdy uruchomił swój „taśmociąg”, nie było przeproś...