Powiedział, żebym nie pajacował
ŁUKASZ OLKOWICZ: Jakie słowa padły w pana sprzeczce z Januszem Bucholcem podczas meczu Odry ze Stomilem?
DIETMAR BREHMER: Bucholc walczył o piłkę z Żakiem. Według mnie to była absolutnie czysta gra, bez faulu. Zwróciłem uwagę Bucholcowi, powiedziałem, żeby wstawał i grał dalej. Zależało nam na czasie. My się spieszyliśmy, oni nie. Odpowiedział, żebym nie pajacował. Po meczu podszedłem do trenera Stomilu i powiedziałem, że nie życzę sobie takich słów, bo ten zawodnik w przyszłości może być trenerem. Po meczu Bucholc zachował się absolutnie spokojnie, nie było jego żadnej reakcji. Atakować mnie zaczął inny zawodnik
Wojciech Łuczak.
Nie miałem z nim żadnego kontaktu, a on zaczął mieszać się w moją relację z Bucholcem. Ja do Bucholca nie mam żadnych zastrzeżeń. W normalnej, boiskowej sytuacji poniosły nas nerwy. A przez innego piłkarza obrót spraw był inny, nie spodziewałem się tego. Byłem sam, atakował mnie z tyłu.
Bucholc przyznaje się, że powiedział o pajacowaniu. Ale wcześniej miał pan powiedzieć do niego „łamago”. „Wstawaj łamago”.
Nie, nie. „Wstawaj, graj dalej”. To były moje słowa.
Bucholc i Wojciech Łuczak utrzymują, że po meczu groził pan temu pierwszemu, że go zablokuje jako trenera.
Powiedziałem mu tylko tyle, że jeżeli chce być w przyszłości trenerem, to nie powinien się tak zachowywać. I sprawa się rozeszła, wydawało mi się, po kościach. Ja bym musiał sobie dokładnie przypomnieć, co powiedziałem. Wydaje mi się, że powiedziałem tak: „Jeśli chcesz być trenerem, a tak będziesz się zachowywał, może to w znaczący sposób utrudnić twoją trenerską karierę”. Takie rzeczy sprzedaje się na rynek.
Co ma pan na myśli?
No wie pan, między trenerami mówi się takie rzeczy. Jeżeli ktoś chce zostać trenerem, to jako zawodnik nie powinien zwracać się do nikogo, że jest pajacem.
W Stomilu się wzburzyli, Bucholc zastanawiał się, czy nie oddać tej sprawy prawnikom.
Faktycznie powiedziałem, że nie wypada w taki sposób odzywać się do trenera i być może będzie miał problemy, żeby zostać trenerem. Ja do niego żadnych pretensji nie mam. Przegraliśmy w dziwnych okolicznościach. Na boisku powiedziałem, żeby wstał i grał dalej. Nie odezwałem się w sposób, jaki pan przytacza. To nie moje metody. Po meczu podszedłem do trenera Adama Majewskiego, powiedziałem, w jaki sposób zachował się jego zawodnik i że absolutnie nie powinien tak robić, jeżeli chce być trenerem. Nie wiem, skąd ten Łuczak nagle do mnie wyskoczył.
Jest na pomeczowym filmiku. Że pamięta z Cracovii, gdzie się spotkaliście, jak go kasowaliście. No właśnie to mi się trochę dziwne wydaje. On u nas w Cracovii nie grał albo w jakimś niewielkim wymiarze. Po meczu mieliśmy wymianę zdań z Bucholcem, który jeszcze raz powtórzę, zachował się z klasą. Wydaje się, że szło to w dobrym kierunku i nagle wyskoczył Łuczak. Dziwię się, bo wcześniej, kiedy schodził z boiska, podaliśmy sobie ręce i coś tam nawet dyskutowaliśmy.
Rozjuszyło go to, co usłyszał od pana w kierunku Bucholca. Że zablokuje pan jego karierę trenerską.
W jaki sposób mogę zablokować? Mówiłem tylko, że „jeżeli tak się zachowujesz, krzyczysz, mogę wpłynąć na to, że twoja kariera trenerska będzie utrudniona. Jeżeli chcesz obrażać trenerów, wyzywać, to są trudne rzeczy”. Według mnie odbywało się to na normalnym poziomie. Trochę w nerwowości, ale w ramach normalnego, pomeczowego, lekkiego konfliktu. Na pewno nic takiego, żeby kogokolwiek wzburzyć, nie powiedziałem. Wzburzony byłem ja, bo pierwszy raz zawodnik powiedział do mnie „pajacu” czy „debilu”.
Ja na pewno nie powiedziałem do niego „patałachu”.
Łamago.
Powiedziałem: „Wstawaj, graj dalej”. To są moje słowa.
Co pan ma na myśli, mówiąc, że może utrudnić karierę Bucholcowi?
Nie miałem na myśli, że mu utrudnię. Ja mu mogę utrudnić. W formie przypuszczającej. Co ja mogę? Wie pan, trenerzy rozmawiają ze sobą, są prowadzone egzaminy i tak dalej. Jeżeli zawodnik chce być trenerem, musi wykazać się postawą fair play na boisku i pewną kulturą.
Miał pan pretensje do piłkarzy Odry, że nie wstawili się za panem podczas pana kłótni z zawodnikami Stomilu po meczu?
Wszedłem do szatni, podziękowałem piłkarzom i powiedziałem, że zostałem zaatakowany przez grupę zawodników Stomilu. Byłem sam i oczekiwałbym, żebyśmy reagowali wspólnie. Zawodnicy powiedzieli, że nie widzieli tego incydentu, mają swoje zajęcia w szatni. Przyjąłem to do wiadomości, po przemyśleniu zaakceptowałem. Powiedziałem swoje zdanie, zespół swoje i tyle. Nic wielkiego się nie stało.
Miał pan pretensje do Mateusza Kuchty, że po meczu rozmawiał z Łuczakiem?
Tak, w jakiś sposób miałem. Zresztą one zostały sformułowane. W Odrze pomieszczenia są kameralne. Szedłem na konferencję prasową, to było trzy, cztery czy pięć minut po naszej rozmowie w szatni i ich zobaczyłem. Przekazałem Mateuszowi, żeby z nim nie rozmawiał. Dla mnie to było za świeże. Przegrywamy, jest nerwowo i widzę ich dwóch. Zostałem ponownie zaatakowany przez Łuczaka, nic mu nie odpowiedziałem.
Co powiedział?
Żebym zmienił tabletki. Mateusz powiedział, że nie wiedział o tej wcześniejszej sytuacji.
Czy po meczu ze Stomilem w pokoju trenerskim chwycił pan Kuchtę?
Trzy-cztery godziny po meczu Mateusz wszedł do naszego pokoju. Akurat wtedy, kiedy omawialiśmy strategię na spotkanie z Widzewem. Wie pan, jakby to powiedzieć...
Wydaje mi się, że powiedziałem tak: „Jeśli chcesz być trenerem, a tak będziesz się zachowywał, może to w znaczący sposób utrudnić twoją trenerską karierę”.
Podziękowałem piłkarzom i powiedziałem, że zostałem zaatakowany przez grupę zawodników Stomilu. Byłem sam i oczekiwałbym, żebyśmy reagowali wspólnie.
Nikt do tego pokoju tak nie wchodzi, drzwi były zamknięte. Nagle przed tablicą, gdzie omawiamy skład na następny mecz, pojawia się Mateusz i czegoś od nas chce. Wielokrotnie już mówiłem, że się pokłóciliśmy.
Dotknął go pan?
Ja?! Uderzyłem go, tak?
Czy pan go chwycił?
He, he. Może go dotknąłem, jakby to powiedzieć, w takiej formie komunikacji. Może dotknąłem go w ramię, powiedziałem: „Mateusz, to, to i to”. Sytuacja była zwykła... Znaczy zwykła, dla mnie niebywała. Mam miejsce, gdzie pracuję i potrzebuję troszkę spokoju. A ktoś wchodzi prosto na tablicę, gdzie jest skład, a my akurat rozpatrywaliśmy, czy Mateusza posadzić na ławce. Inny zawodnik nie wszedł, tylko on. Wie pan, byłem na niego wzburzony, że z tym Łuczakiem rozmawiał. To trochę wpłynęło na to, że mieliśmy pewną kłótnię.