Wreszcie ból nie przeszkadza
Tymoteusz Klupś nareszcie uporał się z prześladującymi go kontuzjami.
Zczystym sumieniem mogę powiedzieć, że wreszcie funkcjonuję bez bólu. Totalnie bez bólu – oznajmił Tymoteusz Klupś po sparingu Lecha z KKS 1925 Kalisz (4:0), w którym potrzebował 22 minut, by zanotować asystę i wypracować rzut karny. Poznaniak ma 21 lat, ale już mógł zapomnieć, jak to jest być całkowicie sprawnym. Kontuzje sprawiły, że od sezonu 2019/20 w ekstraklasie wystąpił ledwie pięciokrotnie, z czego dwa razy w czasie wypożyczenia do Piasta Gliwice (wiosna 2020).
A latem 2019 sztab szkoleniowy zespołu ze stolicy Wielkopolski to w Klupsiu widział wiodącego młodzieżowca Kolejorza, a nie w Tymoteuszu Puchaczu. Dość powiedzieć, że ten drugi po powrocie z GKS Katowice na zajęciach początkowo ćwiczył nawet jako ofensywny pomocnik, a przecież nominalnie od dziecka występuje na skrzydle. To Klupś miał być tym zdolniejszym, choć dziś trudno w to uwierzyć. Przecież Puchacz był w szerokim składzie reprezentacji Polski na trwające eliminacje mistrzostw świata, a w niedzielę zjawił się w Warszawie na spotkaniu z Andorą na specjalne zaproszenie Paulo Sousy. Selekcjoner chciał, by lewonożny lechita wiedział, że jest blisko kadry narodowej. Natomiast o istnieniu Klupsia nawet fani Kolejorza mogli zapomnieć i trudno byłoby mieć do nich o to pretensje. W końcu nie był w stanie uczestniczyć nawet w zimowym zgrupowaniu w Turcji.
– Zawsze coś się działo. Czy to ścięgno Achillesa czy kolano... – tłumaczy nieobecność Klupś. – Muszę się jak najszybciej odbudować. Dziś był pierwszy krok, teraz pora na kolejne – dodaje pomocnik. W najbliższym czasie najpewniej będzie grał w Ii-ligowych rezerwach, ale kto wie, jeśli będzie błyszczał tak, jak w ostatni piątek, być może po prawie roku znów wystąpi w ekstraklasie. W tym momencie jego licznik zatrzymał się na 32 grach, z czego 30 zebrał jeszcze jako nastolatek.