Na tym etapie są problemy
W tegorocznych turniejach WTA Iga Świątek albo wygrywa (Adelajda), albo przegrywa w trzecich rundach (Melbourne, Dubaj, Miami).
Ana Konjuh na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych potrafi wygrywać z Polkami. 23-letnia Chorwatka pięć lat temu w czwartej rundzie US Open wyeliminowała Agnieszkę Radwańską, teraz znów dała się we znaki polskiej tenisistce i tym razem była to Iga Świątek. Chorwatka grała szybko i piekielnie ryzykowanie. Miała swój dzień, trafiała i nawet 19-letnia raszynianka potrafiąca jak nikt inny narzucać na korcie swoje warunki, tego dnia okazała się słabsza. – Planem miało być to, żeby rywalka jak najwięcej się ruszała. Starałam się nie grać piłek pół metra od niej. Nie mogę powiedzieć, że plan się nie powiódł, bo to nie tak, że przegrałam ten mecz, tylko ona go po prostu wygrała. Nie mam sobie nic do zarzucenia, może poza tym, że w pierwszym secie niepotrzebnie traciłam energię na to, by się denerwować – oceniała po spotkaniu Iga.
Szacunek dla Any
Nasza tenisistka dawno nie przegrała z rywalką klasyfikowaną tak nisko w światowym rankingu. Po raz ostatni zdarzyło się to jej w 2018 roku na Warszawiance w małym turnieju ITF, gdy uległa Joannie Zawadzkiej. Oczywiście pozycja w światowej hierarchii Konjuh jest czysto teoretyczna. Umiejętności i siła gry Chorwatki to ścisła światowa czołówka. – Mam dla niej wielki szacunek, bo grała agresywnie i stabilnie. Jeśli ją kontrowałam, dostawałam z powrotem piłkę lecącą w jeszcze szybszym tempie. Mentalnie przeciwniczka też była świeża, widać, że cieszy się z każdego meczu – podsumowała swój występ Iga. Podkreślała klasę Chorwatki, choć mówiła też o swojej niemocy. – Jestem na siebie trochę zła za drugi serwis, bo ona naprawdę zaciekle i skutecznie go atakowała. Wywierała na mnie presję, a ja nie miałam pojęcia, co mam zmienić. Myślałam też, że Ana odczuje trudy dzisiejszego pojedynku bardziej niż ja, bo było bardzo parno i duszno, ale tak się nie stało. To był ciężki i wymagający mecz. Szkoda, ale cieszę się z jej powodu. Wróciła do tenisa po długiej przerwie i pokazuje, że może wygrywać. To fajna historia – opowiadała Świątek.
Trzecie rundy i trzy sety
W tym sezonie Iga czterokrotnie startowała w turniejach WTA i trzykrotnie odpadała w tych imprezach w trzeciej rundzie (nie liczymy rozgrywanego pod egidą ITF Australian Open, tam zaszła rundę dalej). Biorąc pod uwagę, że na otwarcie w Dubaju i Miami nasza tenisistka miała wolny los, tak naprawdę w tych imprezach dorobek był nawet nieco skromniejszy. Czy można powiedzieć, że Iga cierpi w tej chwili „na chorobę trzeciej rundy”? Na takie jednoznaczne opinie jeszcze trochę za wcześnie, jednak pierwsze sygnały, że ten moment turnieju stanowi problem, są widoczne. Generalnie da się zauważyć, że pojawiają się one wtedy, gdy po drugiej stronie siatki pojawia się przeciwniczka grająca bardzo ostrą piłką. Tak było z Muguruzą w Emiratach, tak także teraz z Konjuh na Florydzie. Ostatnio pojawił się również jeszcze jeden problem. Zwróciła na niego uwagę Alicja Rosolska. – Dobrze jest wygrywać krótkie mecze, lecz od czasu do czasu te trudne też się przydają. Iga nie rozgrywała ich ostatnio zbyt wiele – zauważyła nasza deblistka. Ostatnie trzysetówki nie układały się po myśli Świątek. Tak było podczas szlema na antypodach, podobnie było teraz w USA. Meczów na pełnym dystansie dobrze unikać, ale jeśli już się je rozgrywa, trend powinien być inny.