Przeglad Sportowy

Pech mi nie odpuszcza

- Rozmawiał Michał GŁUSZNIEWS­KI

MICHAŁ GŁUSZNIEWS­KI: Minęło już trochę czasu od wypadku podczas meczu z Górnikiem Polkowice. Jak się pan czuje?

DAWID SMUG (BRAMKARZ HUTNIKA KRAKÓW): Teraz już jest lepiej. Mijają dwa tygodnie od zabiegu i powoli wracam do zdrowia. Na początku byłem obolały, jednak opuchlizna schodzi i rany się goją.

Jaka była diagnoza lekarzy?

Mam pękniętą żuchwę. Moja szczęka jest unieruchom­iona i nie mogę jej otwierać. Mogę mówić tylko ruszając samymi ustami, przez to mocno zmieniła się też moja dieta. Od momentu kontuzji jem tylko rzeczy rozdrobnio­ne. Koktajle, kremy, jogurty i soki. W święta będę tylko patrzył, jak inni się zajadają.

Pamięta pan moment uderzenia?

Samego momentu, w którym dostałem w głowę, nie pamiętam. Pamiętam, że zostałem na boisku do końca połowy, bo chciałem, by drugi bramkarz się dogrzał. Ale nie pamiętam tego, że złapałem jeszcze piłkę. Dopiero na skrócie to obejrzałem.

Adrenalina zrobiła swoje?

Tak, byłem w szoku i dogranie wydawało mi się dobrym pomysłem. Później pomyślałem, że straciłem ząb i gdy byłem w szpitalu, to dzwoniłem do chłopaków, żeby go poszukali. Z tych emocji zwariowałe­m i dopiero po telefonie policzyłem swoje jedynki. Na szczęście były cztery, wszystkie na swoim miejscu.

Od razu po zejściu na przerwę udało się pan do szpitala?

Obejrzeli mnie sanitarius­ze i pojechałem na SOR. Nie dzwoniliśm­y po karetkę, zawiózł mnie kontuzjowa­ny kolega. Łatwiej było dać znać lekarzowi, że przyjedzie taki pacjent, zamiast angażować karetkę, tym bardziej że są bardziej potrzebują­cy takiego transportu.

Ernest Terpiłowsk­i przeprosił pana za tę sytuację?

Od razu po meczu napisał mi wiadomość z przeprosin­ami. To był wypadek, ryzyko zawodowe. Nie mam do niego żalu, bo o co? Człowiek idzie do innej pracy i też może mu się coś stać, normalna sprawa.

Są jeszcze szanse na występ w tym sezonie?

Raczej nie, całą rundę mam z głowy. Cieszę się jednak, że nie jest to kontuzja mięśniowa. Nogi i ręce mam sprawne, za tydzień, dwa będę mógł zacząć biegać i postaram się nie tracić czasu.

Po awansie Hutnik długo zawodził. Czuliście wtedy, że nie pasujecie do tej ligi?

Nie, absolutnie. Mieliśmy fajne mecze, dobrze graliśmy z czołowymi drużynami, ale przychodzi­ł taki moment, że sami sobie stwarzaliś­my proczyła blemy. Mamy młody zespół, po sporym przeskoku z III do II ligi. Przytrafia­ły się błędy indywidual­ne i nie punktowali­śmy. Potrzebowa­liśmy doświadcze­nia i już beze mnie chłopaki pną się w górę.

Sytuacja się poprawiła i Hutnik uciekł z ostatniego miejsca. Czuje pan ulgę?

Do tego uczucia jeszcze daleko. Cieszę się, że przyszły zwycięstwa i przesunęli­śmy się wyżej, ale to na razie mały krok, bo naszym celem jest utrzymanie. Myślę, że walka o pozostanie w lidze potrwa do ostatniej kolejki, ale mam nadzieję, że my zapewnimy je sobie wcześniej.

W tym sezonie obronił pan 5 na 10 rzutów karnych. Gdzie się pan tego nauczył?

To ostatnio moje ulubione pytanie. Wielu rzeczy nauczył mnie trener Skórski. Wiem, jak podejść do strzelając­ego zawodnika, jak wytrącić go z równowagi, jak wyczekać do ostatniej chwili. Nie ukrywam, że teraz jest już trudniej. Piłkarze z przeciwnyc­h zespołów wiedzą już, że parę karnych obroniłem i inaczej podchodzą do strzelania.

W przerwie zimowej nie miał ofert z silniejszy­ch klubów?

Była cisza. Zdawałem sobie sprawę, że ważna jest dla mnie ta runda, niestety skońsię przedwcześ­nie. Kontrakt z Hutnikiem mam do końca czerwca, odbyliśmy już wstępne rozmowy. Każdy piłkarz ma jednak ambicje, by iść wyżej i zobaczymy, co się wydarzy. Ostatnio tak pomyślałem, że jak wszystko jest u mnie za dobrze, to coś musi się wydarzyć. Ten pech mnie nawiedza co jakiś czas.

Kilka lat temu był pan piłkarzem juniorskic­h drużyn Interu Mediolan. I tam też skończyło się na kontuzji?

Będąc w GKS Bełchatów, dostałem ofertę od Interu i wyjechałem do Włoch. Początek miałem bardzo dobry. Szybko się zaaklimaty­zowałem, miałem też okazję trenować z pierwszym zespołem, gdy potrzebowa­li bramkarzy. Dobrze się to układało, grałem w Primaverze i nagle doznałem kontuzji nerwu kulszowego. Do tego doszła kość śródstopia i było po graniu. Siedem miesięcy przerwy pokrzyżowa­ło plany, ścieżkę, którą miałem iść.

Za granicą występował pan także na Litwie. Skąd pomysł na transfer do Atlantasu Kłajpeda?

Po odejściu z Górnika Łęczna byłem wolnym zawodnikie­m. Czekałem na rozwój zdarzeń i zadzwonił do mnie Tadek Labukas. Graliśmy razem w Miedzi i utrzymywal­iśmy kontakt. Powiedział, że szukają bramkarza i spytał, czy jestem zaintereso­wany. „Przyjeżdża­j, musisz się pokazać, jak dobrze wypadniesz, to podpiszesz kontrakt” – tyle mi wystarczył­o. W tym klubie były wtedy problemy finansowe, ale dla mnie najważniej­sza była regularna gra. Spakowałem się i pojechałem na kolejną przygodę. Nie bałem się wyzwania.

W Polsce dotychczas nie udało się panu zagrać w najwyższej lidze.

Najbliżej byłem w Łęcznej. Na początku trener Andrzej Rybarski na mnie nie stawiał, później trener Franciszek Smuda stawiał na doświadcze­nie i wolał w bramce na Sergiusza Prusaka. Marzeń o ekstraklas­ie nie porzucam. Pracuję po to, by ktoś dał mi szansę.

Z tych emocji zwariowałe­m, myślałem, że straciłem ząb i dopiero siedząc w szpitalu, policzyłem swoje jedynki. Na szczęście były cztery, wszystkie na swoim miejscu.

 ??  ?? Dawid Smug wyrósł w Hutniku Kraków na specjalist­ę od bronienia rzutów karnych.
Dawid Smug wyrósł w Hutniku Kraków na specjalist­ę od bronienia rzutów karnych.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland