Strażak zawsze ten sam
Rafał Grzyb prawdopodobnie będzie prowadził Jagiellonię Białystok do końca ligowego sezonu.
Zszerokim uśmiechem piłkarze Jagiellonii udali się na przerwę od ligowego grania na rzecz spotkań reprezentacji. Przed pauzą sensacyjnie ograli w Poznaniu Lecha, a dwa gole przesądzające o triumfie zdobyli, walcząc w dziesiątkę. Po czerwonej kartce Błażeja Augustyna przez 40 minut musieli mordować się w okrojonym składzie. Zespół prowadzony przez tymczasowego trenera Rafała Grzyba przerwał koszmarną passę sześciu spotkań bez wygranej.
Piłkarz, trener, strażak
Tyle że głównego winowajcy smutnego bilansu w klubie już nie było. Cierpliwość prezesa Cezarego Kuleszy wyczerpała się. Cierpliwość anielska, bo i tak długo tolerował byle jakie granie zespołu prowadzonego przez Bogdana Zająca. Oczywiście nie bez winy byli zawodnicy. Tych, podobnie jak byłego już szkoleniowca, do zabrania się za ciekawsze granie i punktowanie musieli zachęcić mocnym słowem kibice, którzy pofatygowali się na trening. Czy akurat to przyniosło skutek – diabli wiedzą, w każdym razie słowa i prośby gości podczas zajęć stały się ciałem w postaci trzech punktów w Poznaniu. Wtedy odezwały się nieśmiałe głosy, by może pozostawić na stanowisku Rafała Grzyba, od lat na dobre i złe związanego z Jagiellonią. Wcześniej jako piłkarz, po zakończeniu kariery asystent kolejnych trenerów, zaś w razie „pożaru” – strażak zastępujący trzech kolejnych opiekunów pierwszego zespołu. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że Grzyb pozostanie na stanowisku do końca sezonu. Klub nie spieszy się z wyborem następcy Zająca. Na ten moment współwłaścicielom znacznie bliżej do zatrudnienia polskiego szkoleniowca – co też podkreślają.
Pomógł wiceprezydent
W tygodniu kilku piłkarzy Dumy Podlasia wróciło ze zgrupowań reprezentacji narodowych, ale i tak najczęściej mówiono o Karolu Świderskim, byłym jagiellończyku, który dwa lata temu ruszył z białostockiego klubu na podbój Grecji. I trzeba przyznać, że podołał zadaniu, bo gole i asysty w PAOK Saloniki zwróciły uwagę obecnego selekcjonera. Paulo Sousę Świderski z pewnością dobrze zapamięta, bo przecież Portugalczyk umożliwił mu reprezentacyjny debiut w spotkaniu z Andorą (3:0). Napastnik odwdzięczył się golem. Sousa poszedł krok dalej i umieścił zawodnika PAOK w wyjściowej jedenastce na Anglię. Ten występ jemu, jak zresztą znakomitej większości kolegów, zupełnie nie wyszedł.
Wracając do związków 24-latka z Białymstokiem i Jagiellonią – one wciąż są. Zimą tego roku w białostockim Urzędzie Stanu Cywilnego piłkarz pochodzący z Rawicza poślubił piękną Martynę. – W załatwieniu urzędowych formalności pomógł nam wiceprezydent miasta Rafał Rudnicki. Wiadomo, nam mieszkającym za granicą nie jest łatwo z takimi sprawami, tym bardziej w czasie pandemii, dlatego dziękuję panu Rafałowi – mówi gracz
PAOK. Podlascy kibice nie zapomnieli o starym jagiellończyku. Przekonał się o tym, gdy maszerując z narzeczoną do białostockiego USC, usłyszeli życzenia od przypadkowego sympatyka Jagi.
Drugi raz zarobić na Świdrze
Jeśli tego lata dojdzie do transferu napastnika, na konto Żółto-czerwonych może wpaść niezły pieniądz. W tamtym czasie, nie po raz pierwszy, instynktem negocjacyjnym wykazał się prezes Kulesza, który „zabezpieczył” 10 procent z kolejnego transferu Świderskiego, a także menedżer piłkarza Mariusz Piekarski, bo do wpisania tych 10 procent przekonał szefów greckiego klubu. Mało brakowało, by zimą Jaga już zarobiła, bo poważnie zainteresowana Polakiem była Bologna. Kwota 7 mln euro, bo na tyle zawodnika wycenił PAOK, przekroczyła jednak możliwości klubu Serie A. Świderski nie dąsał się na fiasko transferu. Wiele razy podkreślał, że w Salonikach najmniejsza krzywda mu się nie dzieje, a wybór PAOK (Grecy zapłacili za niego ponad 2,5 mln euro) uznaje za trafne posunięcie.
Jeśli chodzi o zamianę ligi na mocniejszą, wkrótce sytuacja stanie się korzystniejsza z punktu widzenia Karola i chętnych, którzy po reprezentacyjnym debiucie już kontaktowali się z menedżerem napastnika. Latem Świderskiemu pozostanie rok umowy z PAOK, więc siłą rzeczy cena dyktowana przez najlepszy obok Olympiakosu Pireus grecki klub musi być rozsądna. Cóż, rykoszetem może to uderzyć w Jagę, bo skapnie jej mniejszy pieniądz z zapisanych procentów. No chyba że hojny właściciel klubu Iwan Sawwidis zaproponuje Świderskiemu nową umowę...