Sezon inny niż pozostałe
Najgorsze już za Lechią. Z czego wynikały słabe wyniki gdańszczan? Tłumaczy współpracujący z zespołem psycholog sportowy Paweł Habrat.
Kiedy pod koniec ubiegłego roku Biało-zieloni przegrali cztery kolejne mecze, wydawało się, że drużynę z kryzysu będzie wyprowadzał inny trener niż Piotr Stokowiec. Nie brakowało głosów, że formuła z tym szkoleniowcem się wyczerpała. On sam zachował spokój i uparcie podkreślał, że najlepiej wie, co trapi jego zespół. Udowodnił, że nie były to puste słowa.
Lechia nie jest wyjątkiem
Tuż przed przerwą zimową Biało-zieloni pewnie wygrali w Krakowie z Cracovią 3:0 i wiele wskazywało na to, że wiosną Lechia wystartuje z przytupem, ale nic z tego. Zwycięstwo z Pasami było jedyną wygraną w ośmiu spotkaniach, licząc rozgrywki ligowe i Puchar Polski, raz udało się także zremisować (1:1 z Wartą Poznań). Z kolejnych pięciu spotkań Lechia wygrała cztery, tylko w jednym traciła bramki i punkty (2:2 z Podbeskidziem). Seria zakończyła się na Pogoni (0:1), która chwilę wcześniej także wpadła w dołek, nie wygrywając w pięciu kolejnych spotkaniach. A przecież dopiero co piłkarze Kosty Runjaica byli liderem ekstraklasy i zewsząd spływały zasłużone pochwały. Kryzysy w obecnym sezonie przechodziły praktycznie wszystkie zespoły w lidze. Trudno wskazać taki, który przeszedłby przez ostatnie miesiące suchą stopą. Z czego to wynika?
– Trenerzy wielokrotnie wskazują na dwie rzeczy. Pierwsza z nich to okres przygotowawczy, który dla wielu zespołów jest zaburzony. Część zespołów ekstraklasy wyjechała za granicę, niektóre zostały w kraju, więc jest trochę zmian względem poprzednich lat. Jak się okazuje, zgrupowania są ważnym elementem przygotowań do sezonu. Oprócz rzeczy związanych z praktyką jest też przestrzeń do integracji drużyny. Druga rzecz to rotacje, które następują na skutek zakażeń. Wirus nie wybiera, poza tym dochodzą liczne kontuzje, które są związane z przerywanymi mikrocyklami i kwarantannami. Najważniejsza jest jednak rzeczywistość, która nas otacza – mówi psycholog sportowy Paweł Habrat.
Piłkarze nie żyją w bańkach
– Sezon mamy przedziwny. Tamten był trudny, a ten jest jeszcze trudniejszy. Dotykają nas choroby, zakażenia, pandemia… Widać ubytki po zdziesiątkowanych drużynach, stąd te falowania formy. Sami na własnej skórze przekonaliśmy się, że jeden odwołany okres przygotowawczy i zgrupowanie zostało odwołane, drugie nie odbyło się wcale. To też są trudności w budowaniu relacji, tzw.
Paweł Habrat pracuje z Piotrem Stokowcem już w trzecim klubie (Polonia Warszawa, Zagłębie Lubin, Lechia Gdańsk). team spiritu, co również burzy system przygotowań – tłumaczy trener Stokowiec. Piłkarze należą do tej grupy zawodowej, którzy mogą wykonywać swój zawód. To jednak nie oznacza, że problemy życia codziennego ich omijają. – Widzimy, co się dzieje wokół nas, jak dużym problemem stają się depresje na punkcie sytuacji pandemicznej. Nasi bliscy i znajomi napotykają kłopoty finansowe, więc my nie żyjemy w jakiejś bańce, nas też to dotyka. Do tego brakuje kibiców na stadionach, co też jest dowodem braku normalności. Myślę, że dostrzegamy to nie tylko na polskich boiskach, ale także europejskich – zauważa opiekun gdańszczan.
– Trudno jest oddzielić świat sportu od świata, do którego potem sportowcy wracają. Mają trening, ale po nim są w domu z rodziną, dziećmi, którzy nie chodzą do szkół, tylko mają zajęcia online. To ma duży wpływ na to, co robimy. Raczej nie słyszymy od sportowca, że ktoś z jego rodziny zachorował, a to też pochłania, podobnie jak inne sprawy życia codziennego. Każdy inaczej przechodzi tę chorobę. Obserwujemy jedynie sportowca, kiedy gra, ale nie widzieliśmy, z czym się zmagał przez dwa tygodnie. Przy ocenie warto brać to pod uwagę – podkreśla Habrat, który nie ukrywa, że stany depresyjne są coraz częstsze.
– Na pewno mogę powiedzieć, że jest więcej interwencji, głównie związanej z tym, że sportowcy udają się na izolację, na kwarantannę i wtedy wielu z nich dopada taki problem – dodaje.