CZAS NA PRZYG
Lech w tym sezonie nie ugra już nic. Nowy trener poznaniaków Maciej Skorża może spokojnie zrobić przegląd wojsk.
Kolejorz jaki jest, każdy widzi. Parafraza słynnej definicji konia z „Nowych Aten” księdza Benedykta Chmielowskiego jak ulał pasuje do obecnej sytuacji Lecha. Bo jak poznaniacy grają w ekstraklasie, każdy widzi. Ale żeby powiedzieć coś więcej i dokładniej opisać problemy zespołu ze stolicy Wielkopolski, trzeba się już dokładniej przyjrzeć.
Jak ŁKS
I właśnie czas na oglądanie dostał od szefów Lecha Maciej Skorża. Manewr z zatrudnieniem 49-letniego szkoleniowca przy Bułgarskiej pod koniec rozgrywek nieco przypomina ten zastosowany w poprzednim sezonie przez szefów ŁKS. Wtedy przy alei Unii w Łodzi prezes Tomasz Salski doszedł do wniosku, że skoro szanse na utrzymanie są iluzoryczne, a tak naprawdę ich nie ma, może lepiej zwolnić Kazimierza Moskala wcześniej i dać nowemu trenerowi czas, by dokonał porządnego przeglądu wojsk. Dlatego w maju zespół przejął Wojciech Stawowy, który usłyszał od szefów klubu prosty komunikat: szykuj się na następny sezon. Kolejorz jest w niemal identycznej sytuacji. Z tą różnicą, że aktualni wicemistrzowie Polski nie są zagrożeni spadkiem. Jednak już szanse na zrealizowanie celu, jakim był awans do eliminacji europejskich pucharów, są minimalne. A mówiąc wprost – żadne. Skorża przejął zespół niegrający o nic, choć oczywiście na powitalnej konferencji prasowej deklarował, że będzie walczył o marzenia zwane europejskimi pucharami. Szybko z głowy wybił mu je Marcin Cebula, razem z kolegami z Rakowa, wygrywając w ostatniej kolejce z Lechem 3:1.
– Debiuty nigdy mi nie wychodziły. Kiedy poprzednio pracowałem w Poznaniu, też zagraliśmy słabo w pierwszym meczu – przyznał szkoleniowiec 11. drużyny ekstraklasy.
Wyciągnął wnioski
Skorża z tygodnia na tydzień powinien widzieć więcej. I o to właśnie szefom Lecha chodziło. Już po pierwszej połowie spotkania z Rakowem trener Lecha zauważył potrzebę korekt i zmienił aż trzech zawodników. – Początkowe założenia to był mój błąd – przyznał szkoleniowiec. I to, wbrew pozorom, też są bardzo ważne dla kibiców Kolejorza słowa. W poprzednich klubach, z Lechem włącznie, jednym z największych zarzutów kierowanych w stronę trenera była nieumiejętność przyznania się do błędu. Na razie wygląda na to, że radomianin wyciągnął wnioski i nie zamierza